Science fiction w śmiesznym wydaniu?
Ciekawym jest fakt, że seria Douglasa Adamsa była już wydana w Polsce. W ogólne nie kojarzyłam okładek, dopóki nie spojrzałam z ciekawości na oceny i zobaczyłam stare wydanie. Wydawnictwo Zysk i s-ka postanowiło zrobić odświeżenie i ponownie wydać cykl „Autostopem przez Galaktykę” i chwała im za to, bo książki są wyśmienite, a w nowej oprawie z genialnymi ilustracjami są idealnymi pozycjami na prezent dla każdego fana sci-fi.
Kilka sekund przed zniszczeniem Ziemi w celu przygotowania miejsca pod budowę międzygalaktycznej autostrady Artur Dent zostaje zabrany z planety przez swojego przyjaciela Forda Prefecta, kosmicznego dziennikarza i specjalistę, zajmującego się badaniami terenowymi do nowego wydania przewodnika „Autostopem przez Galaktykę”.Niezwykła para przyjaciół zaczyna wspólną eskapadę po wszechświecie, wspomagana przez wielu oryginalnych podróżników, w tym nawet byłego prezydenta Galaktyki Zaphoda Beeblebroxa.
A kiedy Artur i Ford rozwiążą wszystkie problemy dotyczące przestrzeni, czasu, materii oraz istoty życia, pozostanie pytanie: „Gdzie jest najlepsza kuchnia”. „Milinowa”, bo tak nazywa się restauracja na końcu wszechświata, oferuje oryginalne i niepowtarzalne wrażenia gastronomiczne, zwłaszcza że dniem jutrzejszym nie trzeba się już martwić.
„Restauracja na końcu Wszechświata” to drugi tom cyklu Douglasa Adamsa, który zabiera nas w podróż do kosmosu z bohaterami, którzy sprawiają wrażenie nieogarniętych w tym, co robią i na co się piszą. Jest to lekkie, śmieszne sci-fi, które wciąga w swoją fabułę. Adams nie zaniedbuje żadnego z gatunków, z jakimi mamy do czynienia podczas lektury i każda postać czy rasa są tutaj dopracowane. A to dopracowanie jest na tyle dobrze napisane, że z łatwością jesteśmy w stanie wyobrazić sobie daną postać. Oczywiście nie jest to potrzebne, ponieważ na pomoc przychodzą nam rysunki Chrisa Riddella, który znalazł się na stronach lektury i ułatwia nam robotę.
Co bardziej uważni Czytelnicy spotkają tu satyrę i tematy, które wzbudzą w nich przemyślenia. Nie uważam, że druga część jest lepsza od „Autostopem przez Galaktykę”. Raczej przychylam się do opinii, że obie te pozycje są napisane na takim samym poziomie. Obie mają w sobie dużo specyficznego humoru, który nie każdemu się spodoba, a także wcześniej wspomnianą satyrę.
„Restauracja na końcu Wszechświata” to lektura dla wybranych i wytrwałych. Jest tutaj dużo absurdu, który może odrzucić, a brytyjski humor jest wyjątkowo specyficzny. I szczerze Wam się przyznam, że choć nie jestem fanką Monty'ego Pythona, tak tutaj czuję się, jak w domu. Wszystko mi się tu klei, ma sens, a przede wszystkim wywołuje dygresje o życiu i przemijaniu. Dla fanów science fiction będzie to takie „light” sci-fi, przy którym na pewno pojawi się uśmiech. Dla osób, które nie przepadają za kosmosem, statkami kosmicznymi i obcymi gatunkami, raczej będzie to pozycja nudna i nijaka. Dla mnie osobiście bomba, bo lubię sci-fi i połączenie tego gatunku z humorem jest dla mnie naprawdę relaksującą lekturą.