Miłość.
Zostałam wychowana na kilku anime, a „Inital D” to jedno z nich. Shuichi Shigeno nie mógł lepiej trafić, tworząć mangę o ulicznych wyścigach samochodowych w Japonii. Nie dość, że uwielbiam ten kraj, to jeszcze mam fiksacje na punkcie motoryzacji. Kiedy wydawnictwo JPF zapowiedziało „Initial D” nie posiadałam się z radości. W końcu manga, na którą czekałam od lat będzie mogła zająć wyróżnione miejsce na mojej półce. W sumie to mało powiedziane. Przecież „Inital D” dostanie u mnie prawdziwy ołtarzyk.
FABUŁA
Góra Akina, prefektura Gunma. Osiemnastoletni Takumi Fujiwara jest synem sprzedawcy tofu i byłego ściganta, biorącego udział w ulicznych wyścigach. Takumi nie zna się na samochodach, nie interesują go, a kolejne bryki przyjeżdżające na stację benzynową, na której przyszło mu pracować nie robią na nim żadnego wrażenia. W sumie, to kiedy wszyscy podniecają się wyścigami i samochodami, Takumi stoi obok i zamula. Chłopak dowozi tofu, jeżdżąc po górze Akina i nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest mistrzem driftu. Dla Takumiego liczy się tylko dowiezienie posiłku i nie rozlanie wody z kubka, który w samochodzie stawia mu jego ojciec. Pewnego dnia okazuje się, że biała Toyota Tureno pokazała się ścigantom, którzy pragną wziąć z nią udział w wyścigu. Problem w tym, że Takumiego w ogóle nie interesuje tak zabawa. Niemniej jednak bierze w niej udział i okazuje się być prawdziwym mistrzem kierownicy.
OPRAWA GRAFICZNA
Twarda oprawa, połączenie dwóch tomików w jeden i oryginalna okładka. Niczego więcej nie potrzebuję do szczęścia. Tekstu w dymkach jest na moje oczy idealnie, a Shuichi Shigeno ma fenomenalny talent do oddawania prędkości i skrętów samochodów, jakie biorą udział w wyścigach. Ta manga to prawdziwa wyścigowa uczta na papierze. Nie da się nie poczuć klimatu tej historii. Po prostu się nie da. Jak napiszecie mi, że nie czujecie tej prędkości to Wam zwyczajnie nie uwierze. „Inital D” ma w sobie wszystko, czego cały czas wymagam od mang. Świetną historię, więcej treści przekazane rysunkami, niż słowami i klimat, który czuć na każdej stronie. I wiem, że moja opinia jest mocno subiektywna, a do tej historii mam sentyment, ale serio, jeżeli kochacie samochody i śledzicie wyścigi F1, albo WRC to tutaj znajdziecie wszystko czego Wam potrzeba, aby się zakochać. A jakby tego było mało, każdy z bohaterów posiada japońskie auto, a każde z nich aktualnie chodzi na rynku w niebotycznych cenach. A, że sama mam japoński samochód, który kocham, jak matki kochają swoje dzieci, to moja miłość do „Inital D” rośnie z każdym kadrem coraz bardziej. W sumie to już dawno osiągnęła nieskończoność.
OPINIA OGÓLNA
Złego słowa ode mnie o „Initial D” nie usłyszycie, co powinniście już wiedzieć po poprzednim akapicie. Jestem zakochana w tej historii na maxa. Jest to kawał mojego dzieciństwa i coś, co zostanie ze mną na zawsze. Cieszę się, że w końcu także mangę mogę poczytać po polsku. Amen. Składam pokłony dla wydawnictwa JP Fantastica za to, że udało się załatwić licencję na tę mangę. Swoją drogą zamówienie w preorderze było strzałem w dziesiątkę. Do każdego tomiku otrzymuje dodatkowe karty z bohaterami, jacy pojawiają się na stronach mangi. Jak wszystkie tomy postawię na półce to na pewno Wam je pokaże. Czekam na kolejną część i chociaż wiem, co znajdę w środku, wiem też, że czytanie tego będzie prawdziwą przyjemnością. Jeżeli lubicie samochody i wyścigi, a mangi zjadacie na śniadanie to „Initial D” jest dla Was. Usiądźcie za Toyotą Tureno i zobaczcie, jak robi się drift.