Klasyka.
Wydawnictwo Zysk i s-ka postanowiło zrobić niespodziankę fanom klasycznej fantastyki i sięgnęło po Mercedes Lackey. Jakby tego było mało, umieściło trzy tomy w jednym wielkim omnibusie, który choć cudownie, że serwuje nam brak czekania na kolejną część, jest jednak dość nieporęczny.
Stąd na pomoc przyszło mi Legimi, które ów pozycję także posiada w swoim katalogu. Końcem końców „Heroldów Valdemaru” przeczytałam pół w papierze, pół cyfrowo.
Królestwu zagraża wielkie niebezpieczeństwo. Talia zostaje odnaleziona przez magiczną istotę przypominającą wyglądem konia. Rolan, bo tak owej istocie na imię, posiada niewyobrażalne możliwości. Wybrał Talię z grona wielu, aby została uczniem Kolgium Heroldów i wstąpiła do elitarnej gwardii królowej Selenay. Podczas, gdy Talia doskonali swoje umiejętności, wokół niej zaczyna się budować sieć intryg, a uknuty dawno temu spisek dojrzewa.
Gdy dziewczyna zostaje pasowana na Osobistego Herolda Królowej, nie tylko spełnia jedno ze swoich marzeń, ale też bierze na siebie bardzo duzą odpowiedzialność. Szybko okazuje się, że bycie blisko Królowej, wcale nie jest takie idealne. Zarówno królowa, jak i następczyni tronu Elspeth, osaczone są siecią dyplomatycznych konowań, które na celu mają doprowadzenie do ich zguby.
Muszę Wam napisać, że podczas lektury poczułam się, jakbym znowu była w gimnazjum. Serio. Taki powrót do przeszłości, kiedy człowiek czytał fantastykę pełną czarów, wartkiej akcji i historii, która choć trąci polityką, napisana jest w sposób bardzo przystępny.
Czytałam tę historię z fascynacją, której dawno nie odczuwałam. Klasyczna fantastyka, odeszła już do lamusa, a tutaj proszę. Wydawnictwo Zysk i s-ka sięga po nią i porywa serca czytelników. Fakt, wydanie boli, szczególnie ta miękka okładka, która tutaj zwyczajnie nie pasuje. Swoją drogą jestem ciekawa, jak sprawuje się to tomisko, kiedy czyta się jej od początku do końca w papierowej wersji. Ja wymiękłam, o czym pisałam wyżej.
O „Heroldach Valdemaru” można napisać wiele, ale najłatwiej sięgnąć po tę pozycję i przeczytać ją całą osobiście. Trzy tomy w jednym mogą przytłaczać, ale z kiedy już wejdziecie w świat Talii i poznacie tę bohaterkę upływ czasu będzie dla Was jedynie przelotną myślą. Mercedes Lackey nie pozwala nam się nudzić podczas lektury i cały czas podsuwa nam nowe wątki, a przede wszystkim sponsoruje walki i intrygi, które wciągają.
„Heroldowie Valdemaru” to dobre fantasy. Weźmy też pod uwagę, że książki te zostały napisane całe dwadzieścia trzy lata temu, a już wtedy autorka wyprzedziła przyszłość i to, jak dzisiejsze książki wyglądają oraz jakie tematy poruszają. Bawiłam się przy tej lekturze świetnie i myślę, że nadejdzie czas, kiedy do niej ponownie wrócę. Póki co z radością patrzę na swój egzemplarz na półce, a to wielkie tomisko raduje moje serduszko, które uwielbia takie grube książki. Jeżeli szukacie klasyki w fantastyce to historia Talii poleca się do czytania.