Czary mary.
Kurt Vonnegut na stałe zagościł w mojej biblioteczce, a wydawnictwo Zysk i s-ka z tymi nowymi wydaniami książek spod jego pióra ustrzeliło samą dziesiątkę. Kolejną pozycją, jaka wpadła w moje ręce było „Hokus-Pokus”. Czy opowieść o rozgoryczonym życiem człowieku warta jest przeczytania?
Eugene Debs Hartke jest weteranem wojny w Wietnamie, a przy okazji niespełnionym pianistą jazzowym. Po powrocie do kraju mężczyzna podejmuje się pracy nauczyciela fizyki i wychowania muzycznego w Tarkington College – szkole dla niepełnosprawnych umysłowo nastolatków z bogatych rodzin. Lata później, kiedy Eugene zostaje wydalony ze szkoły przez rzekome demoralizowanie młodzieży, mężczyzna zostaje wychowawcą w znajdującym się nieopodal szkoły, więzieniu o zaostrzonym rygorze. Nie na długo, ponieważ w więzieniu rodzi się bunt, a zbiegli więźniowie opanowują Tarkington College i biorą jego personel za zakładników. Oskarżony o pomoc w ucieczce Debs, sam trafia za kratki, gdzie zaczyna pisać swoje wspomnienia.
Razem z Eugene poznajemy całe jego życie. Od dzieciństwa, po śmierć. Życie, które mężczyzna uważa za jedno wielkie nieporozumienie. Przepełniony goryczą, rozczarowaniem Hartke opowiada historię, pełną czarnego humoru i krytykuje ludzką głupotę oraz cynizm rządzących.
Po raz kolejny Vonnegut zabiera nas w podróż po świecie i ludziach. Przez wspomnienia Eugene możemy dostrzec wiele decyzji, które na bohaterze wywarły mniejszy lub większy efekt w przyszłości. Najważniejszym pytaniem w całym „Hokus-Pokus” jest życie. Po co żyjemy? Co mamy osiągnąć za życia i czy naprawdę musimy cokolwiek osiągać, skoro i tak wszyscy umrzemy?
Jest to kolejna z książek Vonneguta, która próbuje zmienić myślenie ludzi, zanim na zmianę będzie za późno.
Pióro Vonneguta jest bardzo specyficzne. Pisarz należy do kategorii „albo lubisz, albo nienawidzisz”. Jeżeli z pierwszą książką autora nie polubiliście się, to po żadną inną na pewno nie sięgniecie. Jeżeli jednak pierwsza Was w sobie rozkochała, będziecie czytać każdą kolejną z przyjemnością. Należę do tej drugiej grupy czytelników i naprawdę cenię sobie pozycje napisane przez Vonneguta. Oczywiście nie wszystkie są dla mnie idealne, ale „Hokus-Pokus” zalicza się do tych, które czyta się bardzo szybko. Krótkie akapity i rozdziały także przyspieszają lekturę i choć pozycja ta jest dość gruba, jej lektura trwa zaledwie kilka godzin. I już w trakcie czytania zaczynają się pojawiać różne myśli w naszych głowach, które pozostają nawet, po zamknięciu tomu.
„Hokus-Pokus” to książka, która przemawia do czytelnika. Od pierwszych stron, kiedy zaczynamy poznawać Eugene okazuje się, że wszystkie emocje bohatera są wyczuwalne podczas lektury. Jeżeli autor wspomnień jest wściekły, my także zaczynamy się wściekać. A uwierzcie mi, takich momentów jest tutaj całkiem sporo. Przede wszystkim zaś, myślę że warto pochylić się nad najważniejszym pytaniem tej książki „po co to wszystko?”. Rodzimy się, żeby umrzeć, a czy uda nam po sobie coś zostawić, aby nasze istnienie miało większy sens? Myślę, że każdy musi sam sobie na to odpowiedzieć. „Hokus-Pokus” może Wam w tym pomóc, jeżeli dacie tej pozycji szansę.