No w końcu.
Nawet nie macie pojęcia ile „Opiekunka” leżała u mnie na stosie książek do przeczytania. Dlaczego? Cóż, musiałam mieć nastrój, aby po tę książkę sięgnąć. Ten długo zwlekał i co więcej, napiszę Wam, że bardzo dobrze, iż czekałam. „Opiekunka” to pozycja, do której nie powinno siadać się ot tak. Dlaczego? Bo wtedy nie będzie jej się tak dobrze czytać.
Kiedy Reese Anderson weszła do rezydencji państwa Spencerów, których córką się opiekowała od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Chwilę później zobaczyła dwa trupy. Reese od razu rozpoczęła poszukiwania córki państwa Spencerów, Josie. Dwudziestodwuletnia studentka psychologii była jedyną znajomą duszą dla Josephine i, gdy przyjechała policja, kiedy Reese zgłosiła morderstwo to właśnie ona udała się z Josie na posterunek, aby dać dziewczynce choć odrobinę normalności. Gdy do Los Angeles przyjeżdża biologiczny ojciec Josie, jego pierwsze spotkanie zarówno z córką, jak i jej opiekunką nie należy do najprzyjemniejszych. Reese mimo wszystko postanawia pomóc Owenowi poznać własną córkę, a Josie przekonać do zupełnie obcego mężczyzny, który jest jej prawdziwym tatą. Sytuacji nie ułatwia fakt, że sama Reese trzyma Owena na dystans, a ten ma powody, aby nie ufać jej do końca. Oboje mają co do siebie wątpliwości, ale to nie oni są najważniejsi w tej historii, a Josie, która potrzebuje ojca i wsparcia.
A przede wszystkim bezpieczeństwa, które wcale nie jest takie pewne, jak Resse i Owenowi się wydaje.
„Opiekunka” to książka, która łączy ze sobą kryminalną intrygę i gorący romans z różnicą wieku, czyli coś co lubię najbardziej. Ludka po raz kolejny trafiła w moje gusta i śmiało mogę napisać, że „Opiekunkę” musicie przeczytać.
Ja też myślałam, że będzie to w miarę lekka książka. Też myślałam, że będzie w niej więcej romansu, który przerodzi się w swoisty erotyk. Nic bardziej mylnego! Historia Reese i Owena to opowieść o zagubieniu, ucieczce przed przeszłością i uczuciu, którego żadne z nich się nie spodziewało, a oboje potrzebowali.
Autorka sprytnie to rozegrała. Całość fabuły skupia się na morderstwie i Josie, której trauma jest bardzo duża. Do tego stopnia, że dziewczynka nie pamięta o całym wydarzeniu i nie ufa nikomu, poza Reese. Spotkanie się z biologicznym ojcem, który nie ma zielonego pojęcia jak wychowywać dziecko było zarówno dla Owena, jak i dla Josie, która nie wie, kim ten ubrany w garnitur i zapracowany mężczyzna jest. Reese jest jedynym połączeniem między tą dwójką i to właśnie ona będzie musiała zrobić wszystko, aby obudzić zaufanie w Josie do Owena i nauczyć Owena obchodzić się z dziewczynką.
W tym wszystkim warto wspomnieć, że sama Reese nie jest nieskazitelna. Studentka ma swoją tajemnicę, która dla całego śledztwa może okazać się ważnym tropem, prowadzącym do rozwiązania sprawy morderstwa. Tajemnicę, która jest zbyt bolesna, żeby dzielić się nią, nawet jeżeli wiele ułatwi.
„Opiekunka” to kolejna wciągająca książka od Ludki Skrzydlewskiej. Nie da się ukryć, że autorka nie tylko stara się poruszyć wiele wątków w swoich pozycjach, ale też pokazuje, że można je wszystkie połączyć w jedną konkretną fabułę, która na każdym kroku (a raczej stronie) będzie zaskakiwać. Cieszę się, że sięgnęłam po historię Owena i Reese, ale też cieszę się, że nie zrobiłam tego od razu przy premierze książki, bo wtedy zapewne, odebrałabym ją nieco inaczej. Kończąc, jeżeli szukacie świetnej lektury, która będzie nie tylko romansem, ale też kryminałem to właśnie znaleźliście idealną kandydatkę.