Paper Girls #5 – Cliff Chiang & Brian K. Vaughan


YAY!!!!

Parafrazując słynny tekst z filmu „Kogel Mogel”, piąty tom Paper Girls można podsumować jednym zdaniem „Marian, tu jest jakby kolorowo!”. Przedostatni zeszyt przygód czwórki dziewczyn, które znalazły się w złym miejscu i czasie jest najbardziej barwnym komiksem z całego cyklu. A przy okazji też jest w nim najwięcej akcji. Szalonej akcji!

FABUŁA

Mac i koleżanki po raz kolejny zmieniają miejsce i czas pobytu. Tym razem witają Cleveland przyszłości, który wygląda niczym kosmiczne miasto. Chcąc nie chcąc, nasze bohaterki postanawiają poszukać pomocy tutaj. Dzielą się w pary, sięgają po niezniszczalne krótkofalówki i rozdzielają się w misji. Po raz kolejny pojawia się klon jednej z nich, który wydaje się być sojusznikiem, ale podróżniczki w czasie nie mogą być co do tego zupełnie pewne.
Na poważnie, na scenę wchodzi Wielki Ojciec, który podąża za dziewczynkami krok w krok przez czas i przestrzeń, a jego tajemnica w końcu zostaje wyjawiona.
Tylko czy aby na pewno Mac, Tiff, Erin i KJ chcą ją poznać?
Czy pomoże im ona wrócić do domu?

OPRAWA GRAFICZNA

Kolorowo! To jedno słowo opowiada więcej, niż tysiąc innych. Piąty tom Paper Girls to najbardziej kolorowy zeszyt w całym cyklu, a jak wiecie, jestem sroką na barwy i nie macie pojęcia, jaką radość sprawiło mi czytanie tego tomu. Każda jedna strona jest perfekcyjnie wykonana i przyciąga wzrok do oglądania rysunków, nie zaś do czytania dymków. Swoją drogą dymki moim zdaniem także są tutaj idealne, ponieważ jeżeli znacie mnie dłużej wiecie, że narzekam gdy jest za dużo tekstu w dymku. W Paper Girlsach tego nie ma i całe szczęście. Lektura tego komiksu to czysta przyjemność.


OPINIA OGÓLNA

Autorzy nie zapominają o rozwoju naszych bohaterek. Każda z nich, spotykając swoje alter ego z przyszłości, zmienia się, chyba na lepsze. Mac chce walczyć o swoje życie, a reszta dziewczyn pomaga jej w uzyskaniu lekarstwa, przy okazji szukając sposobu na bezpieczny powrót do domu. W dodatku między bohaterkami pojawią się bardzo ciepłe uczucia i tutaj muszę napisać, że autorzy w idealnym momencie zamieścili właśnie ten wątek w komiksie. Zaczynało mi brakować mocniejszego od przyjaźni uczucia. I oto ono! Jakby Chiang i Vaughan czytali mi w myślach. Coś pięknego.
Myślę, że nie usłyszycie ode mnie złego słowa o tej serii. Po pięciu zeszytach śmiało mogę napisać, że historia, jaką stworzyli Chiang i Vaughan należy do moich najulubieńszych komiksów i stawiam ją na podium. Pomijając rzucające się w oczy, dopracowane rysunki, sama fabuła i bohaterki także warte są uwagi. Wszystko w tym komiksie gra i wiem, że na pewno wrócę nie raz do tego cyklu. I zauważcie, że piszę to już teraz przy opinii tomu piątego. Wiem, że autorzy nie zepsują tej historii w ostatniej części. Nie ma takiej opcji.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com