Zapraszam do Pełnika.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam okładkę „Pełnika” od Anny Lewickiej momentalnie się zakochałam. Ten pałacyk wpleciony w czaszkę i liście nawołujące do jesiennego klimatu to coś, co od razu mnie uwiodło i wiedziałam, że po książkę zwyczajnie będę musiała sięgnąć.
Emilia, warszawska prawniczka pewnego dnia otrzymuje telefon, który zatrzymuje jej akcje serca. Okazuje się, że kobieta, która wychowała Emilię zmarła, w wyniku upadku ze schodów. Emilia wyjeżdża z Warszawy, aby przyjechać do Pełnika, leżącego w Kotlinie Kłodzkiej na odczytanie testamentu Edny. Dziewczyna nie zostaje miło przyjęta w małej mieścinie, jednak widząc dom, w którym została wychowana postanawia dać mu szansę. Emilia zostaje w Pełniku, a dom odziedziczony po Ednie zamierza wyremontować i przekształcić w pensjonat, który ponownie obudzi w mieście życie. Problem w tym, że nie wszystkim mieszkańcom Pełnika pomysł Emilii podoba się tak, jak jej samej. Już pierwszej nocy w domu, Emilia ma wrażenie, że jest obserwowana. Co rusz sprawdza ciemne kąty, w których wydaje jej się, że czai się ktoś, mający niecne zamiary wobec niej. Emilia w Pełniku poznaje dwóch skrajnie różnych mężczyzn, którzy fascynują ją w tym samym stopniu. Kobieta zaczyna się wahać, który z nich powinien skraść jej serce. Jeden to uosobienie delikatności i ciepła, drugi to prawdziwy namiętny diabeł.
Co skrywa odziedziczony po Ednie dom?
Czy Emilia będzie potrafiła odnaleźć się w nowym mieście?
A przede wszystkim, czy miejscowe legendy są tylko legendami, czy może mają w sobie ziarno prawdy?
Fenomenalna lektura!
Do „Pełnika” podchodziłam ostrożnie. Czasami piękna okładka nie kryje wnętrza, które jej odpowiada. Tutaj jednak, wszystko zgrało się ze sobą idealnie. Anna Lewicka zabrała mnie w przygodę, gdzie sama czułam obcy oddech na karku, podobnie jak bohaterka. I wcale nie dlatego, że razem z Emilią mamy tak samo na imię.
„Pełnik” zaczyna się dość niewinnie. Nic nie wskazuje na to, w jakim kierunku ta historia będzie się rozwijać i to jest właśnie największy atut tej książki. Od pierwszych stron zostałam wciągnięta w ten świat i razem z prawniczką odkrywałam kolejne sekrety nie tylko miasteczka, ale też i jego mieszkańców.
Romans, jaki autorka wplotła w tę powieść także sprawia, że mam ochotę bić brawo. Ba! W sumie to nawet nie romans, co swoisty trójkąt między dwoma mężczyznami i jedną kobietą. A jakby tego było mało, nie wierzyła bym sobie na słowo, że to są tylko mężczyźni. Fani lekkiej fantastyki i nutki paranormalu także będą tutaj zadowoleni.
No jednym słowem „Pełnik” kupił mnie na całego. No dobra, to nie było jedno słowo, ale musicie przeczytać tę książkę, bo naprawdę warto! Anna Lewicka poprowadziła swoją historię w sposób przemyślany i wciągający. Przede wszystkim zaś, zrobiło mi się ciepło na serduszku widząc słowa Kotlina Kłodzka, ponieważ to moje rodzinne rejony. Miło było wrócić do domu, będąc na statku pod Szwecją.
Zapraszam Was do niepozornej rezydencji, w której poczujcie obcy oddech na karku wraz z pierwszym krokiem ku wnętrzu. „Pełnik” to historia, do której na pewno z chęcią wrócę, aczkolwiek mam też nadzieję, że Anna Lewicka planuje jeszcze napisać coś w podobnych klimatach. Będę pierwszą chętną do lektury!