[Manga, też książka] „Neon Genesis Evangelion”| Gainax & Yoshiyuki Sadamoto (6-10)


Walki ciąg dalszy.

Miałam ten luksus, że kiedy skończyłam poprzednie pięć tomików historii Shinjiego, mogłam sięgnąć po kolejne tomiki, bez czekania na brak kontynuacji. Lektura kolejnych części „Neon Genesis Evangelion” sprawiła, że jestem bardzo zainteresowana tym, jak historia zostanie zakończona i czy wszystkie wątki zostaną zamknięte.

FABUŁA

Shinji bierze udział w kolejnych walkach, jako pilot Evangeliona. Jednak przez wiele tajemnic i sekretów, chłopak zaczyna się coraz bardziej buntować ze służbą, jaką niesie za sobą bycie pilotem maszyny bojowej. Co więcej, kolejnym dzieckiem mającym poprowadzić Evę okazuje się być Touji Suzuhara, kolega Ikariego. Touji nie planował pilotować Evangeliona, jednak szantażem, za lepszą opiekę medyczną jego siostry został przekonany do wzięcia udziału w programie i walki z Aniołami. Kiedy Shinji dowiaduje się, że Touji zostanie pilotem jest wielce zdziwiony. Jednak szok chłopca nie trwa za długo, ponieważ kolejny Anioł pojawia się na horyzoncie. Anioł, którego trzeba pokonać, a Touji zostaje rzucony na głęboką wodę i wsiada za stery Evangeliona. Podczas walki dzieje się jednak coś dziwnego, a Suzuhara ginie. Ikaru nie może sobie wybaczyć tego, że to jego Evangelion zabił kompana. Nie może też wybaczyć ojcu, że zabrał mu dostęp do maszyny i zdalnie przeprowadził egzekucję nad Toujim. Postanawia odejść na zawsze z jednostki NERV i wymazać z pamięci to, co robił. Nie jest to jednak proste, bowiem kolejny Anioł szykuje się do ataku na Ziemię, a w tajnej bazie okazuje się, że Evangeliony nie chcą współgrać z innymi pilotami. Tym oto sposobem Shinji wraca, zaś Asuka zaczyna wątpić w swoją przydatność, jako pilotka.
A jakby tego było mało, okazuje się, że ojciec Ikariego, Gendo, ma o wiele szersze i bardziej skomplikowane plany, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

OPRAWA GRAFICZNA

Kolejne tomiki „Neogn Genesis Evangelion” nie różnią się od poprzedników. Dalej są to mangi wykonane na bardzo wysokim poziomie. Pod obwolutami mamy okładki w bieli i czerni, zaś pierwsze kilka stron jest kolorowych. Od pierwszych pięciu tomików różnią się tylko tym, że brakuje na końcu materiałów dodatkowych, ale nie jest to żadnym minusem. Dymki i tekst w dymkach dalej jest idealny, jeżeli o mnie chodzi. Więcej treści przekazywane jest przez rysunki, niż słowa i to jest jeden z mocniejszych plusów mangi.

OPINIA OGÓLNA

Nooo, jestem bardzo ciekawa, co autorzy przyszykowali dalej w tej historii. Dopiero teraz zaczyna się robić naprawdę bardzo ciekawie, a opowieść poza walkami z Aniołami zaczyna się gmatwać w kwestii laboratorium, powstania machin bojowych i całej jednostki NERV. Nie ukrywam, że moje zainteresowanie przeskoczyło ze świetnych, dynamicznie narysowanych walk na rozmowy na szczycie, które zaczynają pokazywać coraz więcej. Według goodreads manga ta ma czternaście tomów i tak się teraz zastanawiam, czy aby na pewno wszystkie wątki zostaną zamknięte i wyjaśnione. Fakt, autorzy szybko pozbywają się pilotów, z którymi mamy do czynienia, ale teraz... dziesiąty tom sprawił, że zaraz jak skończę pisać tę opinię to idę czytać kolejne tomiki, bo jestem ciekawa, co tam się będzie działo. Mam nadzieję, że historia, która ma potencjał nie zostanie zniszczona zwykłym, nudnym i szybkim zakończeniem, no ale zobaczymy.
Kolejne tomiki „Neon Genesis Evangelion” pozytywnie mnie zaskoczyły. Coraz więcej tajemnic, prawdy jak na lekarstwo i walki z Aniołami, które ani myślą odpuścić ludziom i dać im spokój. Jestem bardzo ciekawa kolejnych tomików. Jeżeli sięgnęliście po pierwsze tomy tego tytułu, to sami doskonale wiecie, że nie możecie zostawić tej historii bez zakończenia. Jeżeli zaś jeszcze nie czujecie się przekonani to pomyślcie sobie, że w zasadzie autorzy pokazują coś, co być może zdarzy się w dalekiej przyszłości na Ziemi. Wiecie... warto wiedzieć, jak się przygotować do ataku Anioła, prawda?

Za tomiki do opinii dziękuję wydawnictwu J.P. Fantastica.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com