Zjarany rycerz.
Wiecie co lubię w książkach Emilii Szelest? Swobodę. Autorka ma niebywały talent do pisania swoich książek z luzem, którego wielu brakuje. Jej historie pochłaniają mnie na całe dnie, a po ich skończeniu, przez długi czas żyje w ich świecie i jęczę autorce o ciąg dalszy. Z "Lichem" wcale nie jest inaczej, chociaż jojczenie do drugi tom trwa nawet teraz.
Kiedy Damian po raz kolejny przegiął w pracy zrozumiał, że jego kariera w krakowskiej policji dobiegła końca. Mężczyzna stwierdził, że rzuca wszystko i wyjeżdża w Bieszczady i jak pomyślał, tak zrobił. Bieszczady były dla niego schronieniem, kryjówką przed całym światem. Jednak oszczędności szybko zaczęły topnieć i mężczyzna stwierdził, że czas szukać pracy, która zapewniłaby mu utrzymanie w górach. Pewnego razu Damian trafia do Biesa, lokalnej knajpy, w której szybko poznaje Tolka i jego trzech kompanów, mimochodem Damian rzuca, że chciałby znaleźć pracę w Bieszczadach, a Tolek stwierdza, że jest w stanie wciągnąć go do tartaku, w którym cała czwórka pracuje.
Antos zgadza się na tę propozycję i już następnego dnia ponownie wraca do łask pracy.
Były detektyw myślał, że Bieszczady przyniosą mu ciszę i spokój. Nic bardziej mylnego!
Kiedy spotyka Magdę Jaskólską, która jest młodą asesor prokuratury, jego serce zaczyna dziwnie bić, chociaż Damian udaje, że Magda nie jest w jego typie.
Jednak, kiedy Jaskólska dostaje sprawę, która wydaje się być nie do rozwiązania, Damian mimowolnie wciąga się w śledztwo, które prowadzi na własną rękę.
Do czasu.
Czy to jest erotyk? Nie.
Czy to jest kryminał? Nie.
"Licho nie śpi" to zupełnie coś nowego od Emilii Szelest. To kryminalny thriller z nutką erotyku. Historia, która w połączeniu daje fenomenalną opowieść o własnych słabościach, problemach i tłumieniu uczuć i emocji.
A skoro o emocjach mowa, to muszę Was poinformować, że w „Licho nie śpi” nie ma miłości. I teraz pytacie: a seks jest? Jeeeest i to jaki! Damian to prawdziwy łóżkowy demon, który na pewno rozkocha Was w sobie. A jak jest z tą miłością? No... w sumie to i jest i jej nie ma. Emilia Szelest pokusiła się o delikatny zarys uczuć między bohaterami, a chemię i pożądanie, jakim obudowała ten schemat są solidnymi murami do naprawdę świetnej historii miłosnej, która... kiedyś wykiełkuje. Nic więcej nie napiszę w tym temacie. I nie mydlcie mi oczu prośbami.
„Licho nie śpi” to książka, która wchodzi jak (tu miałam problem co wybrać) dobra whisky. Usiadłam do tej pozycji raz i wstałam, kiedy ją skończyłam. Wszystko jest tutaj tam gdzie być powinno, a kiedy czyta się tę książkę, ma się wrażenie, że tak naprawdę my jesteśmy z bohaterami na jakimś planie serialu kryminalnego, czy w filmie. Riposty między Magdą, a Damianem to czyste złoto, a tło, w którym cała historia się odbywa rzeczywiście skłania do przysłowiowego „rzucenia wszystkiego i wyjechania w Bieszczady”. I takie moje pytanie do autorki: A w tych naszych Bieszczadach to taki Damian Antos się znajdzie? Ale taki prawdziwy, nie jakaś podróbka.
Na koniec, zostawiłam sobie bohaterów, których pokochałam od pierwszego spotkania z nimi. Tolek, Tadziu, Piła i Garb. BOŻE, CO TO JEST ZA ZAJEBISTA EKIPA! Cieszyłam się za każdym razem, kiedy pojawiała się ta wesoła ferajna. Mimo że są bohaterami drugoplanowymi, są naprawdę FENOMENALNI! Przyznaje się bez bicia – kocham tych typów. Wszystkich!
„Licho nie śpi” to najlepsza książka, jaką Emilia Szelest do tej pory napisała. Historia Damiana i Magdy wskakuje na pierwsze miejsce w moim TOP3 EmSzel, zrzucając „Free Birds” na drugie miejsce. Emilia Szelest pokazała, że jest autorką wielu tematów, a co więcej potrafi połączyć je w cudo, które wciąga od pierwszych stron. Kocham i polecam! No i chce więcej!
Za książkę dziękuję wydawnictwu Niegrzeczne Książki.