Brzmi jak pożegnanie?
Po „Niebawem” sięgnęłam z ciekawości. Opis mnie zaintrygował, a okładka sprawiła, że tajemniczość tej książki wychodziła na zewnątrz już podczas patrzenia na nią. Niepozorna książka okazała się być historią, która wciągnęła mnie w swój świat.
Ania jest zwykła dziewczyną, która nie ma wielu znajomych. W zasadzie... to nie ma wcale znajomych. Dziewczyna mieszka z rodzicami, których więcej nie ma niż są, bo oboje zajęci są pracą. Jej ulubionym miejscem, do którego udaje się, aby wyciszyć się lub po prostu odpocząć jest polana, schowana za lasem, niedaleko ich domu. Pewnego dnia, kiedy Ania wraca do domu z polany, gubi się w gęstym lesie. Aby móc odnaleźć prawidłową drogę dziewczyna wspina się na drzewo, z którego niefortunnie spada. Gdy budzi się ponownie jest w szpitalu, w otoczeniu najbliższych, ale szybko okazuje się, że upadek z drzewa sprawił, iż Ania nie tylko się połamała, ale też w wyniku urazu głowy zapomniała o zdolności mówienia pełnymi zdaniami.
Przed dziewczyną staje widmo długiej rehabilitacji, aby mogła wrócić do formy. Powrót do domu okazuje się być zbawienny dla Ani, która długo nie czekając udaje się na dobrze jej znaną polanę.
Polanę, która przyciąga ją do siebie niczym magnes. I to właśnie na niej, dziewczyna znajduje list, który zmieni całe jej życie.
„Niebawem” jest książką ciekawą. Muszę przyznać, że miałam parę zgrzytów (o czym za chwilę), ale ogółem patrząc na tę pozycję, stwierdzam, że jest to oryginalna historia, która pokazuje, że wymarzone, lepsze życie, wcale nie musi okazać się być idealne, jak w snach.
Wiecie, jak bardzo nie przepadam za żeńskimi postaciami w książkach. Ania, niestety zalicza się do grona bohaterek, z którymi mi nie po drodze. Jej rozmyślania o kontroli rodziców nad jej życiem, aby chwilę później zdziwiła się, że ojciec zapytał ją o cokolwiek, było dla mnie drogą przez mękę.
Całkiem inaczej ma się historia z Tobiaszem, który odgrywa tutaj główną rolę męską. Ten mężczyzna, choć wydaje się być twardy, tak naprawdę jest okrutnie wrażliwy i potrzebuje akceptacji. Chowa się za drzewami, aby nie ujawnić swojej twarzy przed Anią, ale nie robi tego „bo tak”, tylko wstydzi się siebie. Cała jego historia, chwyciła mnie za serce, bo choć naprawdę się starał i robił co tylko mógł, Ania nie potrafiła tego docenić i winiła go dosłownie za wszystkie swoje niepowodzenia. I tak właśnie wróciliśmy do Anki i do tego, że jest irytującą postacią.
Co mnie najbardziej boli w książce Aleksandry Kilam? Format.
Wydawnictwo Poligraf na całej linii zepsuło naprawdę ciekawą, refleksyjną książkę z otwartym zakończeniem. Dialogów w „Niebawem” jak na lekarstwo, ale za to ścian tekstu jest tutaj cała masa. Tak, dobrze czytacie. Ściany tekstu, to coś, co działa na mnie jak płachta na byka. Lektura ma raptem dwieście stron, co mogłoby się wydawać, że jej czytanie zajmie dwie godzinki. Prawda jest zupełnie inna. Przez ściany tekstu, bolały mnie oczy do tego stopnia, że choć chciałam czytać dalej, to zwyczajnie nie dawałam rady i odkładałam książkę na bok. Podejrzewam, że gdyby inne wydawnictwo pokusiło się o wydanie tej pozycji, to byłaby ona na językach czytelników w większym stopniu.
A cóż, jest jak jest.
„Niebawem” to opowieść o zakazanej miłości, która zrodziła się z listów znalezionych w lesie. Historia o życiu, które płata figle i zmienia wszystkie plany, które wcześniej zostały obmyślone. Aleksandra Kilam pokazała, że nigdy nie wiemy, co nas spotka następnego dnia, dlatego warto każdym z nich żyć, jakby jutra miało nie być. Otwarte zakończenie budzi chęć wymyślenia dalszego ciągu we własnej głowie, a po lekturze tej pozycji, tych zakończeń można wymyślić całe mnóstwo. „Niebawem” to historia warta przeczytania. Szkoda, że wcześniej o niej nie wiedziałam, bo na pewno bym po nią sięgnęła. Wam też polecam skusić się na ten niepozorny tytuł.
Za książkę dziękuję autorce.