Potępienie najlepszym rozwiązaniem?
„Ja, potępiona” to trzeci tom cyklu o Wiktorii Biankowskiej, której życie nie należy do nudnych. Czy potępienie sprawi, że Biankowska w końcu będzie mogła odpocząć?
Chcielibyście.
Wiktoria przeżyła już i Piekło, i Niebo. Zasadniczo żyjąc ponownie na Ziemi dziewczyna nie powinna przejmować się powrotem w zaświaty. Cóż, zasadniczo. W wyniku kolejnej diabelskiej intrygi Biankowska umiera... po raz kolejny. Tym razem jednak, nie ma sądu o jej duszę i licytacji, kto da więcej. Tym razem Wiktoria trafia do Tartaru. Tam, gdzie trafiają dusze, których nikt nie chce więcej zobaczyć. A przy okazji, które nigdy nie będą mogły wyjść z tego miejsca, czy prosić o przeniesienie do którejś z Arkadii.
Beleth postanawia ratować miłość swojego życia. Jednak, aby wejść do Tartaru, będzie musiał spiskować z jednym z największych wrogów, a także poświęcić znacznie więcej, niż było mu kiedykolwiek dane.
Czy Beleth postawi ratowanie Wiktorii ponad sobą?
Czy Wiktoria wydostanie się z Tartaru?
A przede wszystkim, co tym razem zbroi Azazel?
Tę pozycję pamiętałam najmniej ze wszystkich trzech tomów, które czytałam dawno temu.
Niemniej, kiedy tylko zaczęłam, szybko przypomniało mi się duża część fabuły. Czytanie „Ja, potępiona” było większą przyjemnością, niż powtórka dwóch poprzednich tomów.
Oczywiście nie będąc oryginalną, Wiktoria Biankowska dalej jest irytującą postacią. W zasadzie, to jakby ją wyciąć to wszystkie te książki byłyby o niebo (dosłownie) lepsze. No, ale niestety mamy tutaj studentkę, która zachowuje się jak nastolatka i nawet jeżeli choć trochę dojrzewa, to... bardzo powoli.
Beleth... myślę, że to w nim zaszła największa zamiana. Zrobił coś, co sprawiło, że musiał zmienić swoje życie, albo raczej istnienie. I choć diabeł powinien nie patrzeć na innych, Beleth wolał walczyć o Wiktorię, niż o samego siebie. To w tym tomie polubiłam go najbardziej.
Co zaś tyczy się Azazela... Katarzyna Berenika Miszczuk wyciszyła tego bohatera. Mam wrażenie, że chciała się skupić na duecie Wiktoria i Beleth, aby pokazać ich rozkwitające uczucie. Azazel poszedł w odstawkę, ale spokojnie... on i tak narobi niezłego bajzlu w międzyczasie.
W „Ja, potępiona” jest o wiele ciekawiej fabularnie, niż w poprzednich dwóch tomach. Tartar oraz jego mieszkańcy, są tutaj naprawdę dobrze dopasowani do siebie wzajemnie. Autorka stworzyła klimat miejsca od zera, bo nie liczę rzeczy oczywistych, jak Cerber, które pojawiają się w literaturze od dawna. Opisy Tartaru, czyli w zasadzie Czyśćca, w którym się nie pokutuje, a zostaje są bardzo plastyczne i przyjemne w odbiorze. Muszę przyznać, że świetnie się czułam, będąc w środku tej fabuły podczas czytania, bo wyobraźnia działała na pełnych obrotach.
„Ja, potępiona” to jak na razie najlepszy tom z całego cyklu o Wikorii Biankowskiej. Czytając tę książkę drugi raz, bawiłam się znacznie lepiej, niż podczas ponownego powrotu do dwóch pierwszych części. Teraz, skoro czwarty tom ujrzał światło dzienne, mogę śmiało powiedzieć, że sięgam po niego z czystym sercem, bo wiem co działo się w poprzednich częściach tej historii.
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu W.A.B.