Mistrz po raz kolejny.
Mam wrażenie, że nie chciałabym mieć sposobności rozmowy z Vonnegutem w prawdziwym życiu. Wiecie dlaczego? Czuję, że ten człowiek potrafiłby rzucać takimi ciętymi i trafnymi ripostami, że uszy by zwiędły. Nie no, żartuję. Jakby tylko była możliwość to chciałabym, nawet jakbym miała dostać ripostą w twarz. W końcu to Vonnegut, prawda?
Wydawnictwo Zysk będąc w trakcie wydawania pięknej kolekcji książek Kurta proponuje nam „Sinobrodego”. Książkę, która ma wiele ze znanej baśni, ale też z życia, które dobrze wszyscy znamy.
Rabo Karabekian jest malarzem. Niespełnionym, pełnym wewnętrznych konfliktów malarzem, który za namową pewnej kobiety postanawia odtrącić wszystko, co znał dotychczas i napisać autobiografię. Mężczyzna klejąc kolejne zdania, których wynikiem ma być książka zaczyna przypominać sobie swoje dzieciństwo i dorastanie. Wraca pamięcią do rodziców, którzy kojarzą mu się z wojną, co przy okazji budzi w nim wspomnienia samej wojny i tego, co przeżył. Walczył, jako dobry żołnierz, w głębi duszy pragnął jednak malować obrazy, które końcem końców także nie przyniosły mu spełnienia. Kiedy zaczyna pisać książkę, wraz z nią pojawiają się niewygodne pytania o życie Rabo. O bycie ojcem i mężem.
W całym tym wspominaniu okresu dorastania, mężczyzna ma jedną nieodkrytą przez nikogo tajemnicę – spichlerz na ziemniaki, który jest terenem zakazanym.
Podobnie jak pokój u Sinobrodego, którego żony powinny omijać, choć nie potrafiły.
Nie wiem czy pamiętacie, ale Kurt Vonnegut został moim odkryciem poprzedniego roku. Do teraz uwielbiam sięgać po jego książki, bo autor ten w swoim piórze ma fach prawdziwości. Nie owija w bawełnę, pokazuję ludzi, jako istoty, które potrafią wszystko niszczyć. Stąd, pisałam na początku o trafnych ripostach. Vonnegut po prostu taki jest. Pozycje jego autorstwa czyta się z zapartym tchem i nie można się od nich oderwać, nawet jeżeli w głowie pojawiają się bardzo ponure myśli. Myśli, które dotyczą naszego świata i mówią, że nic nie jest tak, jak być powinno.
W „Sinobrodym” Vonnegut ponownie zaczyna rozmyślać o ludzkiej egzystencji i decyzjach, jakie podejmujemy żyjąc. Decyzjach, które nie zawsze są dobre, a czasami wręcz naganne. Choć czasu nie można zatrzymać, zawsze istnieje możliwość zatrzymania go metaforycznie. Zatrzymania waśni, nienawiści, agresji i wszystkich tych rzeczy, które czynią nas ludzi złymi, a wraz z tym cały świat wyjątkowo nieprzyjaznym.
Odnoszę wrażenie, że każdy Czytelnik, który sięgnie po „Sinobrodego” znajdzie w tej pozycji swoją własną historię. Każdy odbierze tę pozycję inaczej, niemniej jednak każdy z tych odbiorów będzie jak najbardziej prawidłowy. Kurt Vonnegut to mistrz wplatania filozoficznych pytań w fabuły swoich książek. Pytań, które skłaniają do myślenia i refleksji. Być może zmiany zachowania niektórych, ale to w zdecydowanie mniejszej ilości. „Sinobrody” to autobiografia, która ani trochę nie nudzi. Jest zarówno zabawna, jak i poważna. Pesymistyczna i optymistyczna. Wszystko zależy od nas samych i tego, jak chcemy tę książkę odebrać.
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu Zysk i ska.