To lepsze niż list do Świętego Mikołaja!
Na blogu pojawiło się wiele opinii książek, które prawią o kosmosie. Dlatego też nie powinno Was zdziwić to, że kiedy wydawnictwo Insignis zapowiedziało nową książkę Neila deGrasse Tysona, musiałam po nią sięgnąć.
Tym razem nie jest to jednak typowa pozycja, która mówi o czarnych dziurach i wielkich galaktykach.
To listy.
Listy, które autor zebrał w jedną całość, odpowiedział na nie i umieścił w swojej książce.
Listy od ludzi, którzy chcieli porozmawiać z astrofizykiem, pożalić mu się, albo po prostu zapytać o sens ludzkiego istnienia.
„Listy do astrofizyka” są podzielone na części, a każda z nich jest dodatkowo podzielona na podtytuły. Nie ukrywam, że dla mnie najnudniejsze do czytania były listy odnośnie religii i filozofii. Tematy te mało interesują mnie w życiu codziennym, toteż w książce gdzie fani zadawali pytania astrofizykowi właśnie na ten temat, tym bardziej nie były one dla mnie wciągające.
Niemniej jednak cała reszta książki, a przede wszystkim różnorodność pytań jest w tej pozycji zadziwiająca i niezwykle ciekawa.
Wiele z listów albo mejli, skierowanych do Neila deGrasse Tysona zostało napisanych przez dociekliwe dzieci, które są fanami astrofizyka i chcą kształcić się w kierunkach ścisłych, aby móc wstąpić w szeregi NASA. Są też i listy z prośbami o pisemne wsparcie, bądź radę jak poradzić sobie w danej sytuacji.
Szczerze mówiąc, to podziwiam samego autora. Nie dość, że jest wybitnie cierpliwy odpowiadając na całą masę pytań swoich fanów, to jeszcze wpadł na pomysł, aby wybrać najlepsze z pytań i zrobić z nich książkę, przy której też przecież musiał pracować.
„Listy do astrofizyka” to pozycja dla fanów Neila deGrasse Tysona, ale też kosmicznych wariatów. Wszak w tej lekturze nie doświadczymy zbyt dużo kosmicznych informacji i zdjęć, ale zostaniemy skłonieni do refleksji i przemyśleń. Swoją drogą „Listy do astrofizyka” są według mnie świetną lekturą dla osób, które nie miały okazji czytać jeszcze poprzednich pozycji tego autora, które mamy w Polsce. Możemy tutaj poznać astrofizyka od strony prywatnej i osobistej, a także sprawdzić, czy jego humor pokrywa się choć odrobinę z naszym. Oczywiście dla czytelników autora ta pozycja jest obowiązkowa, ale przecież o tym wspominać nie muszę.
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu Insignis.