Spensa wraca!
Czekałam na to! Co więcej, mając „Starsight” po angielsku i tak wolałam czekać na polską wersję, żeby zobaczyć, jak to wygląda „po naszemu”. „Wśród Gwiazd”, jak to zazwyczaj u Sandersoona bywa, wciągnęło mnie i zabrało mi spory kawałek dnia.
Ale było warto!
Spensa po ostatnich przygodach stara się poznać samą siebie. Odnaleźć pośród gwiazd prawdę o sobie. Pewnego dnia do ludzkiej bazy trafia kobieta z obcego gatunku. Spensa patrząc na nią zaczyna widzieć plan, który szybko podłapuje jej dowódca.
Dziewczyna zostaje wysłana jako szpieg na stację kosmiczną „Wśród Gwiazd”, aby mając na sobie hologram obcej pilotki, znalazła tajemnicę hipernapędu Zwierzchnictwa, ukradła go i bezpiecznie wróciła z nim do domu.
Choć zadanie nie jest łatwe, Spensa chętnie się go podejmuje, a na stacji „Wśród Gwiazd” zaczyna dostrzegać, że Krelle są zagrożeniem nie tylko dla ludzi.
Muszę przyznać, że ciągle zastanawiam się, kiedy upłynął mi czas, że przeczytałam „Wśród Gwiazd”. Nie wiem, jak Brandon Sanderson to robi, ale zawsze kiedy sięga się po jego książkę, to można sobie już podarować cały dzień i zaliczyć do przeżytych (bo na pewno nie do straconych!).
Sanderson zabiera nas w zupełnie nowe miejsce. Detritus jest tylko początkiem w tej historii i to bardzo krótkim, bowiem kiedy Spensa przenosi się na stację „Wśród Gwiazd” już prawie do samego końca na niej zostaje. To właśnie tutaj dzieją się wszystkie wydarzenia, w których udział bierze nasza dzielna bohaterka. Spensa na stacji jest sama wśród obcych, a jedynym jej towarzystwem jest M-bot i Straszliwy Ślimak, który dziwnym trafem znalazł się w jej myśliwcu.
„Wśród Gwiazd” rozwija wątek cytoniki. To co, „Do Gwiazd” zapoczątkowało, tutaj ma swoje całkiem niezłe i zadowalające rozwinięcie, aczkolwiek mam wrażenie, że jeszcze dużo przed nami.
Spensa poznaje samą siebie, zaczyna rozumieć swój dar i uczy się go. Bycie sobą pod hologramem obcej kobiety nie należy do łatwych, szczególnie kiedy dookoła znajdują się inne kosmiczne gatunki, w tym także Krelle.
Może troszkę za dużo było w tym tomie polityki. Nie jestem jej fanem po prostu. Spensa zostaje wciągnięta w polityczne zagrywki i intrygi, a chociaż jej zadaniem jest zupełnie co innego, stara się pomóc także obcym rasom na stacji. W końcu pokój jest lepszy od wojny. Szczególnie, że za rogiem czai się znacznie potężniejszy wróg.
Najlepszym bohaterem „Wśród Gwiazd”, nie... w sumie dwóch najlepszych bohaterów to M-Bot, czyli sztuczna inteligencja statku Spensy oraz Straszliwy Ślimak.
Muszę przyznać, że kiedy pierwszy raz spotkałam się z tym określeniem ślimaka, już do samego końca, kiedy widziałam sceny z tym zwierzakiem byłam uśmiechnięta od ucha do ucha.
Pierwszy tom czytałam w oryginale i Doomslug nie brzmiał tak wesoło, jak Straszliwy Ślimak.
Brandon Sanderson po raz kolejny kupił mnie swoją historią. „Wśród gwiazd” to świetna kontynuacja, której jedynym minusem jest lekko ucięte zakończenie. Autor zostawił sobie trzy wątki, których rozwiązanie przyjdzie nam poznać w kolejnych częściach. Mam nadzieję, że ich premiera będzie w miarę szybko, bo chciałabym pozostać w klimatach „Wśród Gwiazd” i po kolejną część sięgnąć, bez przypominania sobie „o czym była poprzednia?”.
Jeżeli jesteście fanami Sandersona to nie będziecie zawiedzeni. Jeżeli zaś chcecie spróbować swoją przygodę z nim, ale boicie się sięgnąć po te długie już serie, jakie mamy w Polsce, to historia Spensy uśmiecha się do Was i mówi „sięgnijcie zatem po mnie”.
Za książkę do opinii dziękuję