„Uniwersytet Malucha” - Chris Ferrie


Inwestuj w przyszłość od małego. 

Tak wiem, to nietypowa opinia, ale z racji, że lubię stawiać przed sobą nowe wyzwania, próbuje pisać opinie książek innych, niż te, które znam. Widzieliście już u mnie reportaże, kryminały i gatunki, które czytam na okrągło, a teraz przyszedł czas na literaturę dziecięcą. 
I już na samym początku, chce Was poprosić o Waszą opinię do tego, co napiszę dalej, bo pierwszy raz mam okazję pisać opinię do książek skierowanych dla dzieci (planuje napisać jeszcze dwie w bliskiej przyszłości). 

Chris Ferrie jest autorem książek z serii „Uniwersytet Malucha”, która opowiada najmłodszym o fizyce, kosmosie, czy chemii. Autor jest fizykiem, który posiada czwórkę dzieci, zatem seria ta, nie jest dziełem przypadku, a chęcią rozwoju maluchów od najmłodszych lat. 
Ukazały się już trzy pozycje z tej serii, a całkiem niedawno wydawnictwo Media Rodzina wydało na nasz rynek kolejne trzy książeczki, z którymi miałam przyjemność się zapoznać. 
Podzielę tę opinię, na trzy mini opinie, a następnie zrobimy jedno wielkie podsumowanie. 

„Fizyka Jądrowa dla maluchów”

„Fizyka Jądrowa dla maluchów” to książeczka, która wyjaśnia podstawowe prawa, jakimi rządzi się tytułowa fizyka jądrowa. Możemy zapoznać się z protonami i neutronami. Poznać, co to jest jądro atomu i kiedy jest ono stabilne oraz, kiedy tę stabilność traci, uwalniając przy tym energię. Pojawia się pojęcie połowicznego rozpadu, kiedy połowa jąder atomowych ulega przemianie, uwalniając energię. 
„Fizyka Jądrowa dla maluchów” to pozycja, której mi osobiście czytanie przyniosło frajdę. Odnoszę jednak wrażenie, że dla tytułowego malucha, wiedza ta może być za trudna, albo za nudna, zaś dla starszego dziecka, sposób przedstawienia tej wiedzy może być zbyt infantylny.
Osobiście bawiłam się świetnie przy lekturze, bo pozwoliło mi to cofnąć się o kilkanaście lat, ale nie wydaje mi się, aby książka ta rozbudziła iskrę w dziecku do nauki fizyki. 


„Osiem małych planet”

Pierwsze co zachwyciło mnie w tej książeczce to wygląd. Niech Was nie zmyli zdjęcie w internecie! Słońce jest wycięte w kółeczku, które zmniejsza się z każdą kolejną odwróconą stroną. 
I w dodatku ta wspaniała tęcza! Już samo patrzenie na tę książkę sprawiło mi przyjemność, a kiedy ją otworzyłam... łał. 
Wierszowana historia o naszym Układzie Słonecznym, zaczyna się od ósmej planety, czyli Neptuna, a kończy na naszym ultra gorącym Słońcu. Każda z planet ma własną historyjkę, która nie tylko przekazuje wiedzę o kolejności planet w Układzie Słonecznym, ale też fakt o danej planecie. Dla przykładu Uran jest najbardziej chłodną planetą, a na Marsie są częste burze piaskowe. 
Jest to książeczka, która skradła moje serce i myślę, że będzie świetną zabawą zarówno dla rodzica, jak i malucha. 


„Technologia Kosmiczna dla maluchów”

„Technologia Kosmiczna dla maluchów” opowiada o wyprawach w kosmos. Dowiadujemy się o niej o sile nośnej, sile ciągu i o tym, jak samoloty i rakiety wnoszą się w powietrze. 
Minęło już trochę czasu od kiedy czytałam tę książeczkę, ale dalej zastanawiam się dlaczego autor tak ją pokierował. Wspominana jest tutaj siła nośna, a także pokazana jest aerodynamika. Wszystko to, miałoby sens, gdyby nie końcówka oraz mylący tytuł. 
Na końcu książeczki jest napisane, że możemy dotrzeć na Księżyc dzięki sile nośnej i sile ciągu. No... nie do końca, a przypominam, że w kosmosie jest coś takiego jak próżnia kosmiczna. 
Co do tytułu, myślę, że „Technologia Lotnicza” jest tytułem prawidłowym, bo to właśnie na niej skupia się ta książeczka. 


Być może podchodzę do tych pozycji zbyt krytycznie, nie przeczę. Aczkolwiek fakt, że autor jest fizykiem i też zna co nieco z jej praw, w tych pozycjach, a szczególnie w „Technologii Kosmicznej” nie jest niczym dobrym. Ze wszystkich trzech, najbardziej podobało mi się „Osiem małych planet”, a najmniej właśnie „Technologia Kosmiczna”. 
Być może małe dzieci, kiedy będą czytać te pozycje z rodzicami, spojrzą na nie inaczej, bo nie posiadają wiedzy z zakresu fizyki i matematyki. 
Czy przeczytałabym je dziecku? A pewnie. 
Czy polecam? W sumie tak, ale bez wdawania się w szczegóły naukowe. 
Każda z tych książek ma wspaniałe ilustracje, które na pewno przyciągną uwagę dziecka, a jak na podstawie książki pokażemy mu to na piłkach, czy papierowym samolocie to na pewno coś w głowie zostanie i być może odmrozi się, kiedy przyjdzie czas na nauki ścisłe. 
Niemniej jednak sam Chris Ferrie ma bardzo dobre podejście do sprawy pisząc, że od najmłodszych lat można obudzić iskrę.

Za książeczki do opinii dziękuję wydawnictwu


  

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com