Kocham, kocham, kocham.
„Toy Story” stoją zaraz obok „Mulan” na pierwszym miejscu w moim osobistym rankingu najlepszych bajek, jakie kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Jakbyście chcieli wiedzieć, kto zajmuje drugie miejsce, to śpieszę wyjaśnić, że jest tam „Jak wytresować smoka” i „Anastasia”.
Na trzecim zaś znajduję się Zygzak McQueen i „Auta”.
Kiedy czwarta część przygód o Chudym i Buzzie Astralu miała wyjść, były to moje urodziny, co dla mnie było najlepszym prezentem. Problem w tym, że nie mogłam oglądnąć ich szybciej i dopiero ostatnio udało się usiąść do tej bajki. I co? Wyszło, że zakochałam się jeszcze bardziej, niż poprzednio.
W trzeciej części nasi bohaterowie zostali oddani pod opiekę dziewczynki o imieniu Bonnie. Dziewczynka wyrosła na tyle, aby iść do zerówki. Jednak nie jest przekonana do poznania nowych dzieci i obcego otoczenia. Rodzice chcą jednak dla Bonnie, jak najlepiej i końcem końców dziewczynka pojawia się na pierwszym dniu w zerówce. A wraz z nią Chudy, który szybko orientuje się, że Bonnie trzeba pomóc zaadoptować się do nowego otoczenia. Efektem pomocy Chudego jest Sztuciec, który zrobiony ze śmieci, jedyne czego pragnie to przebywać właśnie w koszu na śmieci. Chudy wiedząc jak ważny jest dla dziewczynki nowy towarzysz, postanawia pilnować go za wszelką cenę. A kiedy Sztuciec wyskakuje przez okno w samochodzie, Chudy postanawia go odnaleźć. I tak spotyka swoją dawną przyjaciółkę Bo wraz z owcami.
Przed Chudym sporo pracy |
Cóż to było za wspaniałe widowisko. Ci z Was, którzy rozpoczynali swoją przygodę z Chudym przy „Toy Story 1” są teraz o 24 lata starsi. Zatem czwarta część mogła wydawać się Wam nieco naciąganą historią, robioną wyłącznie dla zysku. A wcale tak nie jest! Ba! Napiszę więcej, uważam że „Toy Story 4” to dopiero początek wielkiej przygody Chudego i innych zabawek. Uważam tą część za najlepszą z całej serii, chociaż mam naprawdę ogromny sentyment do pierwszej części.
Bo spełniła swoje marzenie o niezależności |
„Toy Story 4” ma w sobie wszystko to, co miały poprzednie części, ale wszystko to jest naprawdę dobrze zrównoważone. Mamy tutaj momenty, w których uśmiech pojawia się sam na ustach i widz nie jest go nawet świadomy, mamy sceny skłaniające go refleksji i mamy też te, które produkują łzy w oczach. Bez bicia przyznam się, że na końcu byłam już naprawdę blisko łez, ale neutralizowałam to szczękościskiem, który można nazwać uśmiechem. Gdybym jednak na siłę nie cieszyła papy, to ryczałabym jak dziecko na tej bajce.
Pojawiają się nowe postaci, takie jak Druh Wybuch, który załamany przez odrzucenie z racji braku akrobacji wziętych z reklamy, postanawia pomóc naszym bohaterom. Zaś lalka Gabby Gabby jest na pierwszy rzut oka podobna do laleczki Chucky (albo to moje wrażenie), końcem końców okazuje się, że jest to najbardziej dramatyczna postać w całym filmie. Dużo humoru wprowadzają w fabułę bajki Kwaku i Buniek, którzy nie przebierają w pomysłach, aby wykonać swoją misję.
Gołym okiem widać, że Kwaku i Buniek to spryciarze |
Świetnie została rozpisana relacja Sztućka i Chudego, którzy z początku są raczej wrogami, a dopiero spacer w nocy do Bonnie zbliża ich do siebie. I to właśnie nowy przyjaciel dziewczynki daje naszemu szeryfowi do myślenia.
Nie mogę zapomnieć o Buzzie Astralu. Powiem Wam, że nie byłam jego fanką w pierwszych częściach (moje serce dalej należy do Chudego), ale tutaj, w czwartej części naprawdę go polubiłam. Teksty, jakimi wymieniają się z Chudym pokazują, że są naprawdę starymi przyjaciółmi i są w stanie zrobić dla siebie wszystko. Relacja między nimi jest wprost fenomenalnie pokazana i mogłabym ją oglądać cały czas. Buzz w moich oczach sporo odzyskał i nawet zaczęłam go trochę lubić.
Buzz Astral staje się prawdziwym kompanem Chudego |
„Toy Story 4” pod przykrywką bajki poruszyły bardzo ważny temat, może jest on nieco trywialny, ale za to naprawdę istotny dla zabawek. Tym, który zderzył się z twardym gruntem był Chudy, który okazał się niepotrzebny Bonnie, bo wolała Sztućka, a przecież głównym zadaniem każdej zabawki jest jak najlepiej służyć dziecku i dawać mu szczęście swoją obecnością.
Oglądając tę bajkę przypomniałam sobie o moich misiach, które mam od dziecka ( niektóre są w moim wieku) i, które od zawsze ze mną były. Cóż, myślę że przy „Toy Story 4” nie tylko mnie dopadnie nostalgia o dawnych czasach i ukochanych towarzyszach do zabaw.