„Na szlaku szczęścia” - Graeme Simsion & Anne Buist


Byliście kiedyś na pielgrzymce?


Ja nie byłam i w sumie nie zamierzam, ale jeżeli mówimy o czytaniu przygód, które działy się na pielgrzymkach, to pozycja od wydawnictwa Media Rodzina, czyli „Na szlaku szczęścia”, z mojej ulubionej serii „Gorzka czekolada” jest bardzo ciekawym przykładem. 

Zoe przyleciała z Kalifornii do Cluny w środkowej Francji, aby się obudzić i rozliczyć z dawnym życiem, problemami i zrozumieć, że należy ruszyć dalej. 
Martin do Cluny przybył z Anglii, aby uporać się ze zdradą żony i zrozumieć swoją córkę. 
Oboje spotkali się na szlaku, gdzie pielgrzymi przemierzają Drogę świętego Jakuba – Camino. 
Celem Martina jest Santiago de Compostela w Hiszpanii, zaś Zoe chce jedynie dojść do granicy Francji z Hiszpanią. 
Raz się nienawidzą, raz się kochają. 
Czy Martin z Zoe będą potrafili współpracować na szlaku?
Czy rozwiążą swoje problemy i zrozumieją co jest najważniejsze w życiu?
A przede wszystkim, czy zmienią siebie i swoje życie?

Zawsze, kiedy sięgam po serię „Gorzka Czekolada” wiem, że będzie to naprawdę ciekawa przygoda. Choć byłam zaskoczona paczką, kiedy „Na szlaku szczęścia” do mnie przybyło, to sięgnęłam po tę pozycję od razu i oczywiście się nie zawiodłam!

Kiedy zasiadłam do lektury, zostałam wciągnięta w świat Zoe i Martina do tego stopnia, że żyłam ich problemami. Do tego, muszę Wam zdradzić, że każda książka z tej serii ma w sobie coś, co sprawia, że kiedy siadam do lektury to czytam tak długo, aż zobaczę podziękowania od autorów. 
Tym razem nie było inaczej. 

Martin po zdradzie żony i rozwodzie jest w zastoju. Mężczyzna nie wie, co zrobić. Utrzymuje kontakty z córką i płaci na nią alimenty, ale chciałby, żeby dziewczyna miała normalny dom. Ponadto jest też architektem, który stracił pasję do swojego zawodu, a udział w pielgrzymce pomaga mu odbudować miłość do tworzenia, bowiem wózek, na którym ciągnie cały swój dorobek, aż do Santiago jest jego własnej roboty.
Zoe po śmierci męża nie potrafi się pozbierać w swoim życiu. Kobieta jest niespełnioną artystką, która rysuje z miłości do ołówka i zatrzymywania chwil na papierze. Pewnego dnia zdecydowała się rzucić wszystko i wyjechać do Cluny, aby przejść się na konkretny spacer i zrozumieć swoje dotychczasowe życie, a przede wszystkim uporać się z żałobą po mężu. 

„Na szlaku szczęścia” napisane zostało przez dwójkę autorów, którzy w posłowie piszą, że sami przeszli drogę świętego Jakuba i pozwolili sobie napisać o ludziach, których spotkali podczas tej wycieczki, a także opowiedzieć o tym, co działo się podczas tej wyprawy. Książka ta, jest zatem wspomnieniem na papierze. 

Zastanawiało mnie, dlaczego do książki dołączona była muszla. W książce odkryłam na to odpowiedź. Łódź świętego Jakuba była prowadzona przez małże przegrzebka do Hiszpanii, stąd muszla ta jest znakiem dla pielgrzymów. 


Jedynym minusem tej książki jest brak tłumaczenia słówek francuskich, które są w tekście. Przyznam szczerze, że nie miałam z nimi problemu, bo francuski jest moim drugim językiem, ale to pewnie dlatego zwróciłam uwagę na brak tłumaczenia. Każdy zna podstawowe słowa w tym języku, ale kiedy przychodzi do zdań, to już nie jest tak łatwo. Dlatego uważam, że w tej pozycji powinien być słowniczek zwrotów francuskich, które zostały użyte w tekście.

„Na szlaku szczęścia” to romantyczna, zabawna i ciepła historia, która skłania do przemyśleń. Przygoda Zoe i Martina pokazuje, że człowieka, którego obdarzymy uczuciem, można spotkać dosłownie wszędzie. Nawet na pielgrzymce. 

Za egzemplarz do opinii dziękuję

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com