Kolejna ulubiona seria.
Kiedy zobaczyłam okładki od „Trinity Series” wiedziałam, że będę chciała przeczytać te książki. Długo czekać nie musiałam, bo egzemplarz recenzencki pierwszego tomu szybko pojawił się na moim czytniku. Zatem zasiadłam i zaczęłam czytać.
I stwierdziłam, że mam nową ulubioną serię.
Layla Shepard pojawia się w Akademii Trinity, szkole dla elit tylko dlatego, że jej matka pracuje jako osobista asystentka pana Reyesa, który posiada udziały w wielkiej firmie CRC Holdings współdzieloną z dwójką przyjaciół i zdecydował się finansować czesne za szkołę dla córki swojej pracownicy. Dziewczyna wolałaby podróżować z ojcem po świecie, niż uczyć się w szkole dla snobów, dlatego pierwszego dnia jest mocno zagubiona w całym tym świecie. Poznaje Kingsley Hunt, która jako jedyna nie ocenia jej z góry i nie boi się podejść, a po krótkiej rozmowie dziewczyny szybko zostają dobrymi znajomymi. Kiedy wszystko pomału zaczyna się układać, Layla widzi trzech przystojnych chłopaków, którzy zwracają swoją uwagę, a innym dziewczynom o mało majtki nie spadną na ziemię. Falcon Reyes, Mason Chargill i Lake Cutler to niewątpliwie trójka królów całej szkoły, która przejąć ma po swoich ojcach firmę i piąć ja dalej na wyżyny.
Uwagę Falcona przyciąga Layla, który wie, kim nieznajoma jest i dlaczego akurat pojawiła się w tej szkole. Kiedy Kingsley opowiada Layli o trójce przystojniaków, nie wie, że zwróciła uwagę Masona, który ostrzy na nią pazury.
A chwilę później Layla z nieznajomej dziewczyny dostaje awans na asystentkę Falcona, któremu taki przywilej przysługuje z racji regulaminu szkoły.
Ta dwójka nie planowała poznawać się bliżej, jednak los napisał ich historię zupełnie inaczej.
Kiedy czytałam „Falcona”, spodobał mi się Mason. Oczywiście zbieżność imion przypadkowa (taaaa, jasne). Mam nadzieję, że mi nie uwierzyliście?
W każdym razie wracając do książki, na samym początku stwierdziłam, że Mason będzie moim książkowym mężem i dołączy do haremu i tak też się stało, ale o tym w opinii drugiego tomu, który jest właśnie o nim.
Falcon to najstarszy chłopak z całej trójki przyjaciół, którzy są niczym bracia z innej krwi zrodzeni. Jest odpowiedzialny i dojrzały, chociaż aby dopiec Layli potrafi się nieco nad nią poznęcać, zupełnie dla zabawy i własnej satysfakcji. Kiedy jednak sytuacja wymaga powagi Falcon, jako pierwszy potrafi przestać śmieszkować i stać się dorosłym mężczyzną, który przejąć ma firmę po ojcu. Co końcem końców i tak kończy się inaczej.
Layla to prosta dziewczyna z marzeniami. Może nie ma auta za miliony, może nie nosi ubrań od projektantów, ale dąży w życiu do czegoś, co będzie tylko i wyłącznie jej własne. Zasłużone i zapracowane. W przeciwieństwie do Falcona, który mając dosłownie wszystko, czego zapragnie nie ma najważniejszej z rzeczy – miłości.
Historia ta jest o obrzydliwie bogatych dzieciakach z elitarnej szkoły, którzy o dziwo zamiast balangować każdego dnia do upadłego mają normalne życie i sprawy, które czasami wymagają od nich poświęcenia. I choć takich serii w czytelniczym świecie jest cała masa to „Trinity Academy” wyróżnia się połączeniem każdej z książek. Tam gdzie kończy się jedna, zaczyna się kolejna, a zakończenia to prawdziwe cliffhangery, które doprowadzają do szału.
Na szczęście wszystkie trzy książki wychodzą w jednym miesiącu, zatem nie trzeba długo czekać na kontynuację.
„Falcon” to pierwszy tom serii, która spodobała mi się od razu. Już nawet nie wspominam o okładkach, które też mi się podobają (szczególnie to logo w tytule). Jest to dobrze napisana książka, którą czyta się niesamowicie szybko i przyjemnie. Z niecierpliwością czekam na drugi tom (a kiedy to piszę, truję tyłek autorce o trzeci tom) i wiecie co od siebie dodam? Nie chciałabym mieć tej serii w Polsce. A wiecie dlaczego? Bo polskie tłumaczenie nie oddałoby tej historii tak, jak angielska wersja.
Dziękuję autorce Michelle Heard za egzemplarz do opinii