„Morski Ogień” - Natalie C. Parker


Damska załogo do boju!


„Morski Ogień” był na mojej liście książek do przeczytania, od premiery oryginału. Nigdy się jednak za niego nie zabrałam, a wydawnictwo Zysk i ska postanowiło wydać historię Caledonii Styx na polskim rynku. Wcale nie narzekam z tego powodu. 

Podczas pewnej misji Caledonia, która wychowana została z całą swoją rodziną na statku o wdzięcznej nazwie „Duch” spotyka Pocisk – chłopca imieniem Lir, który będącym pod wpływem narkotyków jest jednym z żołnierzy Ojca całej krainy, Arica Arhaira. Młoda dziewczyna, choć nie powinna, zaufała nieznajomemu, a ten wykorzystał to raniąc ją, a potem zabijając jej rodzinę. 
Cztery lata później, Caledonia z nową załogą, składającą się tylko z zebranych, z niebezpiecznych miejsc dziewcząt jest głównym ruchem oporu, przed tyranią Arica Arhaira. Dziewczyny opływają wody całej krainy, na statku o nazwie Mors Navis i wspólnie, małymi krokami niszczą potężną flotę Ojca. 
Kiedy najlepsza przyjaciółka Caledonii, Pisces cudem przeżywa atak wroga i uratowana przez jednego z Pocisków wraca na swój macierzysty statek, dziewczyna staje przed dylematem. 
Już raz zaufała Pociskowi i skończyło się to nożem w jej brzuchu. Czy chłopak, który uratował ważną dla Caledonii osobę powinien dołączyć do załogi? 
A przede wszystkim, czy może im pomóc w walce z Arickiem, aby raz na zawsze zniszczyć jego wojska?

Teraz, po przeczytaniu „Morskiego Ognia” pluje sobie w brodę, że nie sięgnęłam po tę pozycję szybciej, po angielsku. Dlaczego? Bo jest to niesamowita książka, która zaskakuje nie tylko pomysłem na fabułę, ale też naprawdę solidnym researchem, jaki wykonała autorka. 

Zaczynając od początku. Pierwsze co mnie zaskoczyło w tej pozycji to odmiana słowa „Kapitan” w żeńskiej postaci. Zazwyczaj mówi się: „panie Kapitanie”, „pani Kapitan”. Tutaj, autorka postawiła na „Kapitanę”, która skradła moje serce. W końcu mamy normalną odmianę, bez „pani” z przodu. Owacje na stojąco i głębokie ukłony dla tłumacza tej pozycji Pana Pawła Dembowskiego. 

Ale to nie wszystko! 
Research, jaki autorka poczyniła podczas pisania swojej książki wprawił mnie w osłupienie. Nie sądziłam, że zobaczę słowa „zbiornik balastowy” i „zęza” w jednym zdaniu. Swoją drogą, żebyście nie szukali, słowa zęza to napiszę Wam, że jest to najniżej położone miejsce wewnątrz kadłuba statku (i nie raz w nim byłam). W każdym razie moje morskie serduszko, które już tęskni za kolejnym rejsem radowało się tutaj i podskakiwało na każdym opisie, jaki autorka mi podrzuciła. 
A jeżeli mowa o opisach, to Natalie C. Parker rozegrała to naprawdę dobrze. Już do samego początku w moim mózgu były wizje morskich bitew i nędznych, brudnych portów. Coś pięknego!
Zawsze powtarzałam, że krótkie opisy dają większe pole do manewru wyobraźni i nie myliłam się. 

„Morski Ogień” jest pozycją bardzo podobną do „Córki Króla Piratów”. Tam też załoga statku składała się z kobiet, a mężczyzna dostał się na niego przypadkiem. Zatem, jeżeli jeszcze zastanawiacie się nad „Morskim Ogniem”, a czytaliście „Córkę Króla Piratów” to już wiecie, że warto sięgnąć i po tę pozycję. 

Z niecierpliwością czekam na drugi tom. W sumie to nawet nie jestem do końca pewna, czy wyczekam go, aż zostanie przetłumaczony na polski. Po takim zakończeniu i przygodzie, jaką przeżyłam podczas czytania tej pozycji, chyba jednak sięgnę po angielskie wydanie drugiego tomu i przeczytam go szybciej. Nie wspominając, że autorka już pisze tom trzeci. 
„Morski Ogień” to książka, którą naprawdę powinniście przeczytać. 

Za egzemplarz do opinii dziękuję

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com