To Bóg czy Wielki Wybuch?
Podejrzewam, że na to pytanie zadane wyżej każdy odpowie inaczej i jeszcze poda swoje argumenty potwierdzające jego wybór. Zgadłam?
Nie będę jednak wchodzić tutaj w dywagacje na temat wyższości nauki nad religią, czy odwrotnie, bo nie na tym rzecz polega.
Ciężko jest opisać książkę, która od pierwszej strony do ostatniej opowiada o Wszechświecie i naszym małym świecie, na który wołamy Ziemia. „Opowieść o początku” wrzuca nas w wir ciemnej materii, zderzeń atomów ze sobą, powstawania planet, a wszystko to połączone jest z Wielkim Wybuchem, który zapoczątkował wszystko, co teraz mamy okazję oglądać i to, czego jeszcze do tej pory nie odkryliśmy. Swoją wędrówkę zaczynamy od kształtowania się materii, która dała nam Ziemię, aby następnie przejść do powstawania pierwszych roślin, zwierząt (tak, dinozaury też są w tej książce), neandertalczyków, a kończąc na dzisiejszym świecie, który każdego dnia powoli, chociaż coraz szybciej dąży do samozagłady.
Aby się w tej całej historii nie pogubić, autor sprytnie podzielił książkę na rozdziały i progi, które są jakby kamieniami milowymi w całej historii wszystkiego. Możemy tutaj poczytać o odkryciu fotosyntezy, opanowaniu przez człowieka werbalizacji i nauki, pierwszego rolnictwa, aż do wykorzystywania paliw kopalnianych i ogólnej zmiany całego stylu życia. Całość choć może się wydawać nieco trudna, okazuje się być lekturą przyjemniejszą, niż encyklopedia. Pokuszę się nawet o określenie tej pozycji „książkową Wikipedią”. Z chęcią będę wracać wyrywkowo do niektórych progów, lub rozdziałów, aby przypomnieć sobie, jak to wszystko się zaczęło. Warto pamiętać, że nasze osiągnięcia, nie są przecież tylko nasze. Są one pokoleniowym badaniem, studiowaniem i uczeniem się nowych rzeczy. Kiedy człowiek pierwotny dowiedział się, jak polować na zwierzęta, co poniekąd przyniosło niektórym gatunkom zgubę, wiele pokoleń później polowania dalej się odbywały i odbywają się nadal, tylko z innymi narzędziami. To, co my zostawimy przyszłym pokoleniom, one będą rozwijać dalej i dalej, aż... cóż... albo zgaśnie Słońce, które jest w połowie swojego życia, albo uderzy w nas asteroida i skończymy jak dinozaury.
Chociaż jest jeszcze jedna możliwość. Znajdziemy planetę, podobną do Ziemi i skolonizujemy ją.
Nie ukrywam, że chciałabym dożyć do tego wydarzenia, ale raczej nie będzie mi to dane.
Nie boję się przyznać, że nie czytam zbyt dużo mądrych książek. W sumie, to jedyne mądre jakie mam okazje czytać są o kosmosie. Kiedyś historia była moim konikiem, ale to są bardzo dawne czasy i aktualnie już nie do końca pamiętam wszystko, co wtedy było dla mnie codziennością.
Sięgając po książkę Christiana spodziewałam się lekcji historii, która w którymś momencie zaczęłaby mnie nudzić. Otrzymałam zaś świetną opowieść, z utrzymanym tempem akcji i idealnie wyczutym dawkowaniem informacji, do tego stopnia, że ani razu nie przeszło mi przez myśl, aby tę książkę odłożyć.
Nie ukrywam, że „Opowieść o początku” jest książkową kobyłą. Czterysta stron rzetelnych informacji, których wprawdzie nie powinno czytać się za jednym posiedzeniem, wciągnęło mnie i porwało. Zniknęłam na pół dnia, a kiedy wynurzyłam się do świata ponownie, okazało się, że trochę czasu upłynęło od kiedy napiłam się, zimnej już kawy.
Ale! Plusem jest to, że pomimo naprawdę dużego natłoku informacji w „Opowieści o początku” mamy przystępny język. David Christian zlitował się nad Czytelnikami i napisał swoją książkę w sposób zrozumiały dla każdego czytelnika, który skończył chociaż liceum/technikum. Jeżeli jako tako uważaliście na lekcjach biologii, fizyki czy historii to czytanie tej pozycji, nie powinno Wam przynieść większych problemów. A żeby było jeszcze prościej, to na samym końcu mamy słownik wyrażeń, które spotykamy w książce i kiedy już tam zaglądniecie, szukając tłumaczenia na pewno wyjdziecie z tarczą podczas lektury „Opowieści o początku”.
Christian wędruje z nami od Wielkiego Wybuchu po czasy teraźniejsze, wybiegając w przyszłość, która poniekąd jest wielką niewiadomą, ale niektóre dziedziny są już spisane na kilka lat do przodu. Jeżeli chcecie otrzymać lekcję historii, która wciągnie Was na cały dzień to „Opowieść o początku” jest właśnie taką lekturą. Co więcej, nawet jeżeli zaczniecie mówić do siebie, podczas czytania, a w myślach nazwiecie to „rozmową z autorem” to wierzcie mi, nikt nie spojrzy na Was krzywo! Też prowadziłam mentalną rozmowę z Christianem podczas czytania tej książki! Żałuję tylko, że moich myśli nie usłyszał, ale co się nagadałam to moje.
Polecam Wam tę książkę i życzę Wam miłej podroży podczas jej czytania.
Za egzemplarz do opinii dziękuję