„Citrus”, znaczy cytrus, tak?
Brakuje mi pomysłu na wstęp w tej opinii, a to nie zdarza się za często. Chyba po prostu ta manga, zauroczyła mnie za bardzo. Tak, że aż słów w mózgu mi zabrakło. No, ale postaram się napisać coś składnego w tej opinii.
Yuzu razem z mamą przeprowadziła się do nowego miasta i ma podjąć naukę w nowej szkole. Dziewczyna od samego rana szykuje się do pierwszego dnia w nowym otoczeniu, a strojąc się łamie każdy z możliwych punktów regulaminu, co szybko się na niej mści, gdyż dziewczyna od razu zostaje zaatakowana przez stróżów prawa szkolnego i otrzymuje naganę. Na dziedzińcu spotyka też przewodniczącą samorządu szkolnego Mei, która robiąc jej rewizję osobistą zabiera Yuzu telefon.
Szybko okazuje się, że blondynka, która nie lubi być nijaka ma być starszą siostrą Mei, bowiem mama Yuzu związała się z tatą czarnowłosej dziewczyny, która notabene jest wnuczką dyrektora żeńskiego liceum, do którego uczęszcza Yuzu.
I chociaż Yuzu przed koleżankami popisuje się swoją wiedzą o romansach i seksie, tak naprawdę nic o tym nie wie, gdyż nigdy się nawet nie całowała.
Do czasu.
Pierwszy pocałunek, na który tak namiętnie czekała, zostaje skradziony przez... Mei.
Jej przybraną siostrę.
Muszę przyznać, że zostałam zaskoczona. Dawno nie czytałam mangi, która zaczyna się z BUM, a ten przytup nie kończy się, aż do samego końca tomiku. Akcja rozwija się tutaj naprawdę szybko, ale nie jest to nachalne i nie nudzi. Co więcej, autorka rozwija miłość między przybranymi siostrami nie tylko na płaszczyźnie rodzinnej, ale też tej partnerskiej. Jednak nie afiszuje się z tym. Nie olewa sprawy, że skoro bohaterki są przybranymi siostrami to mogą się legalnie całować. Ich uczucie jest pokazane w sposób rozsądny i przemyślany.
Sama manga prezentuje się bardzo ładnie. Pierwsze strony są kolorowe, wzięte rodem z anime, które powstało na podstawie mangi. Pod obwolutą nie znajdziemy nic ciekawego, a szkoda. Zazwyczaj specjalnie tam zaglądam, chcąc zobaczyć jakiś dodatkowy komiks, albo inną okładkę. Cała manga przedstawia się zacnie. Kreska mi się podoba, nie męczy i nie sprawia, że oczy pragną wypłynąć z oczodołów.
„Citrus” to yuri, które nieśmiało zaprasza w swój świat. Ciekawa jestem, jak rozwinie się ta manga i czy anime idealnie ją odwzorowuje. Jasna sprawa, że czekam na kolejne tomiki, no przecież. Jak lubię yaoi, tak i yuri mi się podoba, a że jestem dziwna to wiem i nie musicie mi tego pisać w komentarzach. „Citrus” polecam. Manga nie kończy się w momencie, w którym ma się ochotę zabić siedzącego obok i zdecydowanie na spokojnie można poczekać na kolejny tom.
Za tomik do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu