"Pierścień" - Larry Niven


Książkowa kosmiczna ekspedycja w nieznane!


Wiecie, że lubię sięgać po science fiction. Szczególnie, kiedy mam przesyt romansów, czy temu podobne gatunków. Wydawnictwo Zysk i Ska wychodzi mi naprzeciw i co rusz wydaje pozycje właśnie z gatunku sci-fi. „Pierścień” od Larry'ego Nivena to pierwszy tom czterotomowej serii „Ringworld” uhonorowaną nagrodami Hugo i Nebula. 

Laleczniki Piersona, istoty posiadające dwie głowy, na dwóch różnych szyjach odkrywają w przestrzeni kosmicznej nowy świat, albo raczej dziwną konstrukcję, na której może istnieć życie. Obiekt ten według badań jest znacznie większy od naszej Ziemi, a przy okazji bardzo dobrze chroniony przed promieniami słonecznymi oraz posiada własną grawitację. Wszystko wskazuje na to, że ta kosmiczna struktura może posłużyć za nową Ziemię, kiedy na naszej planecie nie będzie już miejsca, albo warunków do życia. Laleczniki jednak, nie są w stanie całkowicie zbadać dziwnego tworu, przez co wpadają na pomysł wyprawy kosmicznej. W 2850 roku misja dochodzi do skutku a na statku kierującym się jest mieszanka gatunkowa. Przedstawiciel Laleczników, Nessus. Mówiący do Zwierząt, kzin, wyglądem przypominający tygrysa i dwoje ludzi: Louis Wu, wybrany ze względu na swoją długowieczność i mająca zawsze szczęście Tesla Brown. 
Wybrani z większą, lub mniejszą zgodą udają się na statek, który ma ich zaprowadzić do Pierścienia. 
Przez awarię, która ma miejsce podczas podróży nasi bohaterowie muszą lądować na niezbadanym terenie.
Żadne z nich nie wie, co ich czeka i żadne z nich nie wie, czy wróci do domu. 

„Pierścień” nie jest łatwą pozycją. Słownictwo, którym jest napisana ta pozycja, jest dość wykwintne i czasami trzeba przystanąć i zastanowić się, o co tutaj chodzi, aby móc zrozumieć zamysł autora. W dodatku cała ta historia także nie należy do łatwych w odbiorze. Jeżeli lubicie sci-fi to doskonale wiecie, jak wygląda ten gatunek i, jak się go czyta. Będziecie do tego mniej, lub bardziej przyzwyczajeni. Jeżeli jednak jesteście nowi w tym rodzaju książek „Pierścień” może okazać się dla Was niezrozumiały, lub zwyczajnie za trudny, a co za tym idzie? Nuda. 

Cała masa zwrotów akcji, które napędzają fabułę do prędkości światła prawdziwym fanom gatunku powinna się spodobać. Przy lekturze takiej pozycji nie da się nudzić, jeżeli Czytelnik wie z czym to się je. Do tego wszystkiego „Pierścień” pochłania się w kilka godzin! Kiedy wciągnęłam się w tę przygodę, czułam się członkiem załogi statku zmierzającego w nieznane, chociaż nie da się ukryć, że bohaterowie pozycji mają Czytelnika serdecznie „gdzieś” i nie zwracają na niego uwagi posługując się tylko sobie znanymi słowami, lub półsłówkami. 

Przyznam, że jestem zaciekawiona, co Larry Niven wymyślił w kolejnych tomach dla naszych bohaterów, bo „Pierścień” już wycisnął z nich siódme poty. Z pewnością sięgnę po kolejne książki z tej serii o ile zostaną one u nas w Polsce wydane, bo aż takiego ciśnienia na czytanie po angielsku nie mam. Zresztą branie drugiego tomu w oryginale, po przeczytaniu pierwszego w polskim przekładzie może się lekko mijać z celem. Nazwy własne na pewno są przetłumaczone nieco inaczej.

Kończąc „Pierścień” to pozycja dla prawdziwych fanów klasyki gatunku science fiction. To tutaj wasze umysły zaczną zwijać się w supły, a Wy zaczniecie myśleć ponad książkę i jej fabułę. Będziecie ponownie wracać do pytania: „Czy aby na pewno jesteśmy sami we Wszechświecie?”. Moją teorię na ten temat znacie, więc nie będę się powtarzać. 
„Pierścień” osobiście polecam, ale jak pisałam wyżej... nie ryzykujcie, jeżeli wiecie, że to nie dla was. 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com