Lucia Franco od dawna gości na moim czytniku, ale jest to gościna obojętna, bo żadnej jej książki nie miałam okazji jeszcze czytać. Do czasu premiery „Hush Hush”, które kusiło mnie swoimi teaserami. Kiedy ARC zawędrował na mój czytnik zabrałam się za niego od razu, aby... odnaleźć kolejną ulubioną autorkę! Tak moi drodzy, dobrze czytacie!
Lucia Franco dołącza do elitarnego grona moich ulubionych autorów!
I założę się, że kiedy sięgniecie po „Hush Hush” sami dopiszecie ją do listy.
Aubrey Adams jest studentką, która utrzymuje się z opieki nad dziećmi. Dziewczyna wynajmuje mieszkanie razem ze swoją przyjaciółką Natalie, która nie potrzebuje pracować, aby się utrzymać, bo jej życie sponsorują dziani rodzice. Aubrey nie zazdrości Nat bogactwa, chociaż nie ukrywa, że przydałaby się jej lepsza robota, aby mogła pomóc babci, która wychowała ją po śmierci rodziców. Pewnego dnia Nat proponuje Aubrey dobrze płatną pracę, która... okazuje się być oddawaniem swojego ciała za pieniądze bogatym biznesmenom z Manhattanu.
Aub po wielu odmowach, nie widząc innego wyjścia w końcu zgadza się na próbę.
Dzień później dziewczyny udają się do Sanctuary Cove, gdzie urzęduje Madame Christine, która oglądając Aubrey, niczym eksponat na aukcji decyduje, że zatrudni dziewczynę do pracy.
Tak Adams zaczyna być ekskluzywną prostytutką.
Po kilku klientach spotyka Jamesa Rivierę, który okazuje się być mężczyzną chętnym na dłuższą znajomość, niż jedna noc.
Rivera zastawia sidła na młodziutką studentkę, a ta szybko w nie wpada.
Ciężko było mi napisać ten akapit wyżej, bez zdradzania pikantnych szczegółów i ważnych informacji. Ale zanim przejdę dalej zadam Wam pytanie: Mieliście kiedyś takie coś, że bardzo chcieliście opowiedzieć całą książkę komuś, kto wcześniej jej nie czytał, ale musieliście to dusić w sobie? Bo ja tak właśnie teraz mam. Najchętniej opowiedziałabym Wam wszystko o „Hush Hush”. Nie boję się przyznać, że mam obsesję na punkcie tej książki.
Lucia Franco to autorka, która nie zna granic w swoich książkach. W jednej pozycji możemy spodziewać się dosłownie wszystkiego, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie do końca wiemy, co nas czeka podczas lektury.
Pierwszą rzeczą, którą zdobyło mnie „Hush Hush” jest różnica wieku.
James ma 52 lata, a Aubrey zaledwie 21. I tu ostrzegam, jeżeli nie lubicie tego typu wątków w książce, to od razu odpuśćcie sobie myślenie o tej pozycji. Nie jest ona dla Was.
Drugim powodem, który kupił moje serce jest seks. Obojętnie czy z mężczyzną, czy z kobietą. Tutaj mamy tego w zadowalającym stopniu i żaden z tych opisów nie obrzydza i nie męczy. Tę książkę się dosłownie chłonie. Kiedy już zaczniecie ją czytać, to podniesiecie wzrok dopiero, jak zobaczycie najbardziej znienawidzony napis „The End”.
Cała idea klubu jest niesamowita. Niby to burdel, ale tak w sumie to nie do końca, bo Sanctuary Cove uważa się za ekskluzywny lokal, w którym można wynająć dziewczynę, której brakuje pieniędzy. A ceny zaczynają się od pięciu tysięcy dolarów, także nooo.... eksklusif jak cholera.
„Hush Hush” to świetnie napisana książka, która w ani jednym momencie nie nudzi. Pozycja, w której wszystko jest dozwolone i, jak najbardziej możliwe. Bohaterowie idealnie pasują do całej fabuły i szybko można się z nimi zaprzyjaźnić. Nie brakuje tutaj też smutnego wątku, który wyrywa serce z piersi.
W sumie to śmiało mogę napisać, że jest to książka idealna. Nietuzinkowy pomysł, świetne wykonanie i rzucająca się w oczy okładka. Ta książka ma wszystko, co potrzeba, aby po nią sięgnąć. Jednak, tak jak już pisałam, jeżeli nie przepadacie za różnicą wieku to dla Waszego dobra nie sięgajcie po tę lekturę. Chyba, że chcecie spróbować to polecam!