Druga część historii Rusha i Gii.
Idąc za ciosem, o czym pisałam Wam na facebooku po skończeniu „Zbuntowanego dziedzica” sięgnęłam od razu po drugą część, aby raz, a dobrze skończyć już tę serię. I w sumie dobrze zrobiłam, bo czekanie na drugi tom sprawiłoby, że zapomniałabym co było w pierwszym.
„Zbuntowane serce” zaczyna się tam, gdzie kończy się „Zbuntowany dziedzic”. Rush wraz z Gią są na urodzinach, gdzie dziewczyna poznaje jego rodzinę. Szybko okazuje się, że gdzieś widziała już twarz jego brata i choć Gia doskonale wie gdzie, to nie chce zdradzić Rushowi prawdy, poniekąd aby go nie zranić, poniekąd aby siebie samą oszukać, że to jednak nie on.
Z powodu śmierci ojca swojej najlepszej przyjaciółki z dzieciństwa Rush wyjeżdża do Arizony, aby pożegnać mężczyznę, który był dla niego niczym ojciec. Przy okazji zostaje u Beth dłużej, niż planował spędzając dni z nią i Owenem, jej synem. Tam Beth daje mu do zrozumienia, że nie powinien zachowywać się ozięble w stosunku do Gii, która będąc w ciąży, nie zna ojca dziecka. Rush budzi się ze snu i postanawia przyjąć to dziecko, które ma się urodzić, jako swoje własne i wychować. Wraca do Gii i postanawia zostać przykładnym partnerem i ojcem, a przy okazji zbliża się do ojca dziewczyny, który opowiada mu bardzo ciekawą historię o jej matce.
Los zatacza koło i szybko okazuje się, że nie tylko Gia jest w ciąży. Lauren, żona Elliota także spodziewa się dziecka, a Elliot zaczyna się staczać na dno.
Czy Rush udowodni, że jest lepszym dzieckiem Edwarda?
Czy okaże się być dobrym ojcem?
Hm, zastanawiam się, czy trochę nie rozpędziłam się z poprzednim akapitem, ale w sumie to chyba nie. „Zbuntowane serce” okazało się być na tym samym poziomie, co jego poprzednik, czyli średnim. Momentami jednak, był bardzo słaby.
Już Wam tłumaczę dlaczego.
Wiem, że kobiety w ciąży mają dziwne nawyki i starają się przygotować do tego, co ich czeka przez cały okres ciąży, chociaż to nie jest w sumie możliwe, bo wiadomo, że zawsze można zostać zaskoczonym. Kiedy autorki w „Zbuntowanym dziedzicu” poprowadziły fabułę do ciąży, myślałam że druga część będzie już przed samym porodem, albo nawet po nim.
Ale nie.
Mamy tutaj drogę przez mękę Gii w ciąży.
I tak naprawdę, wszystkie inne wątki, nawet te ciekawe schodzą na drugi plan, bo Gia i jej ciąża, gruby brzuch, wielkie piersi i popęd seksualny w tej książce są najważniejsze.
Czytając „Zbuntowane serce” czułam się, jakbym widziała Meghan Markle, która ciągle chodziła trzymając się za brzuch.
Jesteś w ciąży? Okej, gratulacje. Cieszę się z twojego szczęścia, ale litości. Nie musisz się z tym AŻ tak afiszować. Przecież każdy widzi, że rośnie w tobie nowe życie.
Możecie mnie teraz znienawidzić czy coś, ale naprawdę nie kumam tego pokazywania całemu światu swojego stanu. Przecież miliardy kobiet przed twoją ciążą i miliardy po tobie będą i były w ciąży. Owszem, jest to dla ciebie ważne przeżycie, ale utrzymuj to w strefie prywatności.
Przez 3/4 książki Gia stękała, prosiła o seks, twierdziła, że jest gruba, chodziła ciągle na USG (tak, są opisy wizyt) i uprawiała jogę dla ciąży. Z utęsknieniem czekałam na wątek Rusha, a kiedy już się pojawiał w końcu miałam „NARESZCIE COŚ INNEGO!” wypisane na twarzy, a mój mózg cieszył się, bo mógł odpocząć.
Poza rozterkami ciążowymi Gii (a zapomniałam napisać, że nudności też były), do całości doszły rozterki o ojca dziecka. Ileż to razy Gia pytała samą siebie, a potem wszystkich dookoła o to, czy powiedzieć Rushowi prawdę to nawet nie zliczę. Tragedia.
W „Zbuntowanym sercu” mamy okazję poznać bliżej Rusha i jego dzieciństwo, co jest chyba jedynym plusem tej książki. Do tego ojciec Gii jest trochę bardziej aktywny i to także mnie niebywale ucieszyło, bo miałam dość czytania o jej porannych wymiotach. Nie zmienia to jednak faktu, że ta książka oparta jest na ciąży bohaterki i nic więcej w niej nie ma. Przynajmniej dla mnie.
„Zbuntowany dziedzic” rozpoczął naprawdę ciekawą historię, którą „Zbuntowane serce” zabiło, zanim ta zdążyła wykiełkować. Autorki straciły lekkość podczas pisania drugiej części i zniszczyły to, jak odnosili się do siebie Gia i Rush w pierwszej części. Zrobiło się słodko i ciążowo. Jak dla mnie, ta historia powinna zakończyć się w jednym tomie, bo drugi to naprawdę solidny niewypał. Chociaż podejrzewam, że niektórym może się on spodobać, ale każdy lubi co innego.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu