Kolejny z braci Draycott nadchodzi.
Pamiętacie jeszcze, jak będąc na statku pisałam Wam o książce „My Bastard”? Pisałam też, że okładka nie powala, ale lektura w środku jest ważniejsza, a ta była naprawdę dobra. Autorka, Ellie Jean wydała niedawno kolejną cześć „Savage Shadows”, którą jest „My Devil” opowiadającą historię o Cadenie, bracie Slate'a znanego nam z pierwszej części.
Lace po zdradzie swojego narzeczonego wyjechała z miasta, aby znaleźć nowe życie. Dziewczyna bez pracy i pomysłu na siebie wieczorem na ulicy, podczas powrotu do domu spotkała tajemniczego mężczyznę, który zaproponował jej wypad do klubu. I choć nie powinna się na to zgadzać, Lacey przyjęła tę propozycję i tak oto znalazła się w clubie Savage Shadows, gdzie seks i nagość jest na porządku dziennym. Dziewczyna szybko została zauważona przez jednego z braci Draycott – Oceana, który zaczął ją bajerować i szybko zrozumiał, że Lacey potrzebuje pracy. Tak oto Lace Baxter zostaje tancerką w klubie, a także oświetleniowcem.
Dni mijają, Lace czuje się coraz lepiej w nowym otoczeniu i nowej pracy, ale za każdym razem kiedy tańczy, zauważa wzrok Cadena na sobie. Mężczyzna jest zainteresowana Lacey, z wzajemnością zresztą.
Pewnego dnia, dziewczyna wracając do domu zostaje napadnięta przez adoratora, jednak Caden na szczęście jest obok i ratuje Lace z opresji. Przy okazji daje jej swój numer, aby zawsze mogła się z nim skontaktować, jeżeli poczuje niebezpieczeństwo.
Wydawać by się mogło, że między Cadenem, a Lacey szybko rozbudzi się prawdziwa miłość.
Jednak szybkie szczęście nie jest im pisane, gdyż Lacey zostaje porwana.
A Caden zrobi wszystko, aby odzyskać swoją dziewczynę.
„My Devil” poziomem nie odstaje od „My Bastard”. Obie te pozycje czytało mi się naprawdę szybko i przyjemnie i chociaż motywy po raz któryś z kolei się powtarzają, to ani trochę mi to nie przeszkadzało.
Szczególnie, że Lace okazała się być kimś innym, niż myślałam, co podczas czytania mnie mocno zaskoczyło.
Było parę momentów, które były według mnie bez sensu, a jednym z nich jest spotkanie z rodzicami Cadena, kiedy to wyszło jedynie jakim skurwysynem jest jego ojciec, ale cały ten rozdział był dla mnie niepotrzebny. Jakby go usunąć, to też by nic wielkiego się nie stało. Większym minusem jest seks. Wiecie, że nie jestem wrażliwa na punkcie ciągłego bzykania się bohaterów, ale mam wrażenie, że było go tutaj za dużo. W „My Bastard” Slate, jakoś się powstrzymywał. Caden zaś, kiedy tylko mógł to od razu brał w posiadanie Lacey i, jak na początku mi to nie przeszkadzało, tak w końcu zaczęło. Podciągam to pod minusa, ale nie jest to TAKI minus, żeby od razu skreślić tę pozycję.
Caden nie skradł mojego serca, w sumie to Slate bardziej mi się podobał, ale na horyzoncie mamy jeszcze Tannera i Oceana, a sądząc po ilości Crystal i Tannera, mam wrażenie, że kolejna cześć serii „Savage Shadows” będzie właśnie o nim. Pożyjemy, zobaczymy.
Lace także jest dla mnie obojętna, ostatnio coraz rzadziej wczuwam się w bohaterki książek i zastanawiam się, czy po prostu uodporniłam się na to, czy może te bohaterki są takie bezbarwne. Bohaterowie są jednak dobrze napisani, a bezsensownych dialogów między nimi nie znalazłam, także tutaj duży plus.
„My Devil” to pozycja warta przeczytania. Ellie Jean na naszym rynku raczej raczkuje, gdyż mało osób pewnie ją zna, ale pisząc dla Was tę opinię staram się trochę podnieść jej popularność (przy Ellie Fields się udało). Jeżeli miałabym porównać książki Jean do bardziej znanych autorek to niewątpliwie napisałabym, że jest to jakby Eve Jagger, która jest nam znana już w Polsce z serii „Sexy Bastard” i T.M. Frazier - tutaj za mroczność fabuły. Mamy motocykle, tatuaże, niegrzecznych braci i kipiący seksem klub. Jako ciekawostkę serię „Savage Shadows” naprawdę warto przeczytać, tym bardziej, że bardzo szybko te książki się „połyka”.
Za ARC dziękuję autorce Ellie Jean