Jesteście gotowi poznać Dexa?
Duet Keeland- Ward znany się nam w Polsce bardzo dobrze, za sprawą wydawnictwa EditioRed, które wydaje nam wszystkie pozycje tych pań napisanych razem. Każda z tych książek jest naprawdę świetną rozrywką i wciąga w swój świat od pierwszych zdań. Dodatkowo zapewniają ból brzucha. Naturalnie ze śmiechu.
Bianca pracuje dla czasopisma Finanse Times, dziewczyna nie spełniała się w poprzedniej pracy na giełdzie i zdecydowała uderzyć w inne klimaty, jednocześnie w jakiś sposób pozostając przy starych. Przez długi czas pracowała, aby dostać możliwość wywiadu z Dexterem Truittem, który ukrywał się pod maską anonimowości i pilnował swojej prywatności bardziej, niż konta w banku. Mężczyzna odziedziczył firmę po ojcu, który nie był szanowanym i cenionym człowiekiem, głównie ze względu na jego chamstwo. Młody Dex chce zmienić oblicze firmy i naprawić swoje zszargane przez ojca nazwisko, dlatego stara się nie wychylać i być normalnym, zwykłym człowiekiem.
Kiedy Bianca jedzie windą na ostatnie piętro biurowca, w którym mieści się siedziba Dexa i jego firmy w pewnym momencie winda staje w miejscu, a światło w niej gaśnie. Kobieta zaczyna się stresować, a męski głos odzywający się za nią sprawia, że upuszcza też telefon z przerażenia.
Jay, bo tak przedstawia się ten facet okazuje się być przystojnym kurierem, który posiada własną firmę. Bianca ucina sobie z nim wesołą pogawędkę, nie oszczędzając w słowach, kiedy mówi dlaczego przeprowadza wywiad z Dexem i kiedy winda rusza, a dziewczyna dojeżdża an swoje piętro to okazuje się, że Dexter Truitt olał ją całkowicie i nici z dzisiejszego wywiadu.
Bianca niepocieszona wraca na dół, a tam spotyka Jaya po raz kolejny i nie dając się długo namawiać jedzie z nim na śniadanie.
Problem w tym, że Jay to nie Jay, a Dexter miał czas spotkać się z Biancą, aby przeprowadzić wywiad.
Dlaczego więc odmówił?
Po przeczytaniu trzech pierwszych rozdziałów wyłapałam błąd, który mnie raził przez dłuższy czas. Mianowicie Bianca na wywiad przychodzi w „super, hiper, ekstra” obcisłej spódnicy, a kiedy wraca po nieudanej misji na dół siada za Jayem na tandem i zaczynają razem pedałować w stronę knajpki ze śniadaniem. No kurde... albo masz super obcisłą spódnicę, albo jedziesz na rowerze. Chyba, że w międzyczasie zgubiła spódnicę i wyszła w samych majtasach na ulicę. Czepiam się i wiem to, ale muszę. Jak widzę coś takiego to mnie trzepie od razu.
W każdym razie bardzo „pozytywnie” tym błędem nastawiona zaczęłam czytać dalej.
I muszę przyznać, że dalej było już znacznie lepiej.
Podobało mi się to, jak Dex pogrążał się z każdą kolejną spędzoną z Biancą chwilą. Ciekawe było też to, że kobieta nie była taka hop siup i do przodu, żeby mu zaufać. Chociaż końcówka i niepotrzebne zagęszczanie fabuły sprawiło, że byłam lekko znudzona. Miałam wrażenie, że autorki starały się wyciągnąć z książki ostatnie soki wymyślając niepotrzebną sensację.
Sama fabuła „Milionera i bogini” jest oklepanym pomysłem, ale sposób w jaki została ona przedstawiona sprawia, że Czytelnik będzie się śmiał od pierwszych stron tej pozycji. Widać, jak na dłoni, że autorki doskonale się dogadują i ich wspólne pozycję są naprawdę dobrze napisane.
O bohaterach nie ma się co rozpisywać. Dex i Bianca są normalnymi postaciami. Nie sprawili, że ich polubiłam. Jestem mocno obojętna wobec tej dwójki. Ich historia... przeczytało się, bo się przeczytało i było okej. O wiele bardziej podoba mi się „Bridget, I want you”, które już niedługo także będzie na naszym rynku.
„Milioner i bogini” to pozycja warta przeczytania. Jest to jednotomowa pozycja, zatem nie trzeba za bardzo wnikać w świat Keeland i Ward, żeby móc się przy niej dobrze bawić. Przyjemna i wesoła pozycja na weekend do poczytania przy kieliszku wina dla zdrowotności i relaksu. Rewelacji nie uświadczycie i nie zachwycicie się nie wiadomo jak, ale myślę że mimo tego warto sięgnąć po tę pozycję.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu