„Easton” - K. Webster
Fabuła:
Easton McAvoy jest pastorem po przejściach. Mężczyzna miał za sobą pobyt w więzieniu, z którego zostały mu tatuaże, na co dzień okryte ubraniem. Z powodów rodzinnych stracił wiarę w Boga i stał się złośliwy dla wszystkich dookoła, ale pewnego dnia postanowił zmienić się i zostać pastorem. Seksownym pastorem jeżdżącym na motocyklu. Miasteczko w którym mieszka uwielbia go, nie tylko jako Bożego wieszcza, ale też jako człowieka.
Easton nie spodziewa się, że pragnienie zbliżenia z kobietą wróci do niego po tylu latach przerwy. A tą szczęściarą będzie siedemnastoletnia Lacy. Między tą dwójką, wszystko zaczyna się od przyjaźni, wspólnych, długich rozmów o wszystkim, ale po pewnym czasie i Lacy i Easton zaczynają rozumieć, że ciągnie ich do siebie. Easton ma problem, jako pastor nie chce spoufalać się z Lacy, która dodatkowo jest niepełnoletnia. Szczególnie, że on sam ma trzydzieści osiem lat.
Pożądanie jednak jeszcze nigdy nie przegrało i Lacy z Eastonem w końcu dają się ponieść uczuciu.
Opinia:
Nie sądziłam, że ta książeczka (bo ma 144 strony), będzie taka dobra!
Wzięłam „Eastona”, który znany jest pod inną nazwą, jako „Preacher”, bo nie wiedziałam, co mam czytać i zostałam maksymalnie zaskoczona, dobrą książką, z trudną historią.
Bohaterowie nie są płascy. Easton jest całkiem niezłym ziółkiem, które mi się spodobało, a Lacy mimo młodego wieku, swoje przeszła i chce odżyć na nowo. Zazwyczaj, kiedy autorki piszą takie krótkie powieści, to są one byle jakie i nie wnoszą nic ciekawego. U K. Webster nawet taka cienka książka ma swoją głębię i opowiada historię, która jest w jakiś sposób nieodpowiednia. Bo wiecie, pastor przed 40-stką, jeżdżący na motocyklu i 17-letnia dziewczyna, którą ten pastor pociąga, a mógłby być jej ojcem. W dodatku przeszłość kryminalna Eastona także jest w tej pozycji streszczona, zatem możemy poznać prawdziwe oblicze pastora.
„Easton” to pozycja, którą naprawdę warto przeczytać. Znana także pod tytułem "Preach". Czyta się ją w jeden wieczór, bo nie dość że jest krótka, to też wciąga niemiłosiernie w swoją treść. Autorka na początku pisze, iż nie jest to lektura dla wszystkich, szczególnie dla wrażliwców religijnych, którzy biorą książki na poważnie. Dlatego czytacie na własną odpowiedzialność, ale ode mnie usłyszycie, że naprawdę warto po nią sięgnąć.
„A crown for Christmas” - Rachel
van Dyken
Fabuła:
Kiedy Philippa pierwszy raz spotkała Fitz'a, dla większości znanego, jako książę Fitzegerald Heraldo Belleville, uderzyła go. Tak po prostu.
Po piętnastu latach, kiedy Philippa skończyła 27 lat, a Fitz 30, okazuje się, że księżniczka ma wyjść za swojego wroga, którego nienawidzi od dziecka. Królewski obowiązek, nakazuje jej bowiem posiadać męża, kiedy zostanie królową. Dziewczyna nie jest zachwycona propozycją matki – królowej oraz swojej przyszłej teściowej, ale dla Fitz'a ta sytuacja także nie jest sprzyjająca. Wraz z założeniem obrączki na palec Philippy, mężczyzna będzie musiał przejąć obowiązki króla, który od kilku lat nie żyje.
Młodzi zaczynają spędzać ze sobą czas i oboje dojrzewają do swojego ślubu.
Jeden list okazuje się być ukartowaną prawdą, która upewni ich, że podejmują właściwą decyzję.
Opinia:
Miałam nie czytać świątecznych książek, ale uległam. Rachel van Dyken nie zawiodła mnie swoją książką „Dirty Exes”, która znalazłam przypadkiem na swoim czytniku, dlatego postanowiłam dać jej szansę. I dobrze zrobiłam, bo to najlepsza książka świąteczna, jaką miałam okazję do tej pory czytać. W sumie... to nie ma ich znowu tak dużo, bo może z pięć... albo sześć.
W każdym razie biorąc „A crown for Christmas” miałam wieeeelki dystans do tej pozycji i nie oczekiwałam dosłownie niczego. W sumie myślałam, że to będzie kolejne nieporozumienie.
A stało się zupełnie inaczej!
Historia Philippy i Fitz'a jest świetnie napisana. Wesoła, wciągająca i krótka. Nawet nie będę narzekać, że książka ma tylko 119 stron, bo inaczej byłaby wydłużona na siłę, co sprawiłoby, że znowu bym się wściekała.
Rachel van Dyken wie, jak napisać krótką, ciekawą pozycję o fabule, niby często spotykanej, ale też niekoniecznie.
Może nie ma się tutaj to wgłębiać w psychikę bohaterów, bo nie ma jej tutaj, ale jak na czytankę do kawy (takiej dłuższej) to „A crown for Christmas” jest pozycją idealną. Polecam, jak nigdy!
Sięgniecie po którąś z tych pozycji?