Dlaczego świat jest lepszy, niż myślimy?
Rzadko kiedy sięgam po takie książki, a kiedy już się skuszę to muszę mieć pewność, że naprawdę warto. Wchodząc na serwisy z książkami, czy to zagraniczne, czy polskie widziałam same wysokie oceny. Pod górną linią gwiazdek. Stwierdziłam „Okej, spróbujmy”. Wzięłam „Factfulness” Hansa Roslinga i zatopiłam się w wykresach i tabelach, a także dowodach, że ludzie wyolbrzymiają problemy świata, zamiast realnie na nie spojrzeć.
Hans Rosling wpadł na pomysł udowodnienia, iż ludzie sądzą, że na świecie jest gorzej, niż im się wydaje, a społeczeństwo głupieje, zamiast mądrzeć. Razem ze swoją synową i synem postanowił prowadzić badania na swoich wykładach i nie tylko odnośnie kilkunastu pytań, aby sprawdzić wiedzę ogólną swoich studentów, lub ludzi naprawdę solidnie wykształconych.
Po testach, za każdym prawie razem okazywało się, że odpowiadający wyolbrzymiali problemy świata i stwierdzali, że nasza planeta jest gorsza, niż pokazują ją nawet w telewizji.
Odpowiedzi ludzi, porównał do odpowiedzi szympansów, które zawsze miały 33% szans na poprawną odpowiedź i, które [szympansy] zazwyczaj od osób myślących były zwyczajnie mądrzejsze, chociaż tutaj wchodziła w grę wielka losowość.
Końcem końców wyszło, że im człowiek lepiej wykształcony, nie tylko w swoim zawodzie, ale ogólnie w sprawach światowych oraz im częściej sięga po wiadomości z rzetelnych źródeł, tym gorzej odpowiada na proste pytania.
Na samym początku książki mamy test, składający się z trzynastu pytań. Przyznam szczerze, że jak na osobę, która nie posiada telewizora i nie interesuje się polityką moje odpowiedzi były na całkiem dobrym poziomie. Ale robiłam ten test jeszcze jednej osobie, która pomyliła się tylko dwa razy. Co już na starcie zastanowiło mnie, dlaczego autor chce udowodnić czytelnikom, że są niedouczeni i za mało interesują się naszym światem?
Odpowiedzi moje i drugiego ankietowanego, że tak to ujmę, pokazały że nie do końca trzeba być na bieżąco z całą sytuacją na Ziemi, aby mieć wysoki wynik. Co więcej, wiedząc, jaka idea przyświeca tej pozycji, bardzo łatwo odpowiedzieć na te pytania poprawnie. Wystarczy poznać schemat, jakim kierował się Hans Rosling.
Nie jestem fanką wykresów i tabelek. Tutaj na pewno zabawę odnalazłby Emil z Z piórem do książek, który wprost kocha tabelki, o czym przekonałam się niejednokrotnie. W każdym razie, kiedy już skupiłam się na przeanalizowaniu wykresów, to pod koniec książki byłam nimi zmęczona. Rozumiem, że autor chciał pokazać wszystko obrazowo i udowodnić ludziom, jak bardzo mylą się w swoich ocenach, ale zamykając tę pozycję zastanawiałam się „Ale po co to robić?”.
Gdyby stacje telewizyjne nadawały swoje wiadomości zgodnie z tym, co jest napisane w tej książce to nikt nie potrzebowałby, nikomu nic udowodniać o stereotypach.
Telewizja po to jest, aby wyciągać te krwawe i najbrutalniejsze wydarzenia na światło dzienne i pokazywać ludziom, jaki ten nasz świat jest zły i w ogóle to najlepiej nie wychodzić z domu, bo wszędzie są mordercy. A zapomniałam, lubią puszczać jeszcze reklamy leków.
Wystarczy uruchomić trochę mózg, wyłączyć telewizor i rozglądnąć się, a sami, bez pomocy książki i wykresów zrozumiemy, że to wszystko jest mocno przesadzone.
Oczywiście szanuję pracę, jaką Hans Rosling przed swoją śmiercią na raka trzustki, a następnie jego syn i synowa wykonali podczas pisania tej pozycji, ale osobiście nie widzę w niej większego sensu. „Factfulness” nie pomogło mi i widzę świat, tak jak widziałam go od zawsze – w każdej regule jest wyjątek. Nie zastąpiłam realną wiedzą swoich informacji o edukacji dziewczynek w biedniejszych krajach, czy o klęskach żywiołowych. Jest też możliwość, że to nie była książka dla mnie, ale patrząc na same pozytywne opinie zaryzykowałam.
Nie twierdzę, że „Factfulness” jest złą książką. Nie jest. Na pewno nie można przeczytać jej na jedno posiedzenie, bo wtedy to wszystko mija się z celem. Jest to książka dla ludzi, którzy lubią wykresy i porównania, a także tych, którzy rzeczywiście interesują się na poważnie sprawami świata, a przede wszystkim lubią o tym czytać. Wtedy „Factfulness” będzie dla nich strzałem w dziesiątkę.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu