Mam nową ulubioną autorkę.
Nikt mi nie powie, że okładka to drobiazg, jeżeli chodzi o wybór przyszłej książki do czytania.
Może i książek nie ocenia się po froncie, jednak to właśnie on sprawia, czy daną pozycję mimo ciekawego opisu przeczyta się szybciej, czy później.
Kiedy wyszło „Throne of Lies” powstrzymywałam się przed czytaniem, aby potem nie czekać na „Legacy of Lies”. I w sumie cieszę się, że tak uczyniłam, gdyż cliffhanger kończący prolog rozwala na łopatki do tego stopnia, że sięgnięcie po pierwszy tom serii to mus.
Throne of Lies
Jolie Chapman nie planowała iść na Bal Debiutantów. Szczególnie, że poprzedzał go więczór z oficjalną kolacją, a jej ojciec – współwłaściciel firmy MC Partners, wymyślił że jego córka pójdzie na bal razem ze starszym o trzy lata synem przyjaciela z firmy Remingtonem Montgomerym.
Dziewczyna znała Remingtona od dziecka, ale długi czas nie miała okazji go widzieć. Macocha Jolie, Nina która była piętnaście lat od niej starsza, najbardziej naciskała na wyjście dziewczyny z tym chłopakiem na Bal, do czego w końcu doszło.
Jednak Remington razem z Jolie spotkali się pierwszy raz, właśnie na tej kolacji zapowiadającej Bal. Oboje zdziwili się swoim wyglądem, gdyż oboje wyrośli. Remington też wolał jak wołano do niego Tripp, bo odcinał się od ojca. Już pierwszej nocy Księżniczka Park Avenue wyrwała się ze swoim przyjacielem z dzieciństwa i posmakowała pocałunków, zaś po Balu Debiutantów, straciła z nim dziewictwo. W nocy, kiedy Tripp z Jolie poznawali swoje ciała wzajemnie, wybuchła długo tykająca bomba, która miała podzielić obie rodziny na bardzo długi czas.
Legacy of Lies
Dzięsięć lat później Tripp wraca do Nowego Yorku, abo razem ze swoim przyjacielem otworzyć małą firmę, której podstawą jest telefoniczna aplikacja RiskTaker. Chłopak pamięta o swojej pierwszej miłości i zastanawia się, jak ona pokierowała swoim życiem, kiedy staje na ulicy twarzą w twarz z nią (no nie do końca ). Dowiaduje się, że Jolie spełniła swoje marzenie i została modelką, którą zawsze chciała być. Wpada na pomysł, aby porozmawiać z nią i pod pretekstem bycia swoim kumplem Lancem, pisze do dziewczyny. Zaczynają rozmawiać, głównie w sprawach biznesowych, aż Tripp postanawia się ujawnić. Okazuje się, że Jolie ma do ukrycia znacznie więcej, niż mężczyzna przypuszczał, a dodatkowo osoby trzecie były mocno zaangażowane w wielkie zamieszanie, które sprawiło, że Jolie z Trippem musieli się rozstać jako młodzi ludzie.
Uwierzcie mi, że to co napisałam wyżej to nawet nie ćwiartka góry lodowej, jaką przyszykowała autorka w serii „Legacy of Lies”.
Kiedy zaczynałam krótką nowelką, poprzedzającą tę pozycję nie spodziewałam się niczego szczególnego. Jakież to miłe uczucie, jak książka zaskakuje już na samym początku.
Prolog tak rozkochał mnie w sobie, że nie czekając dłużej sięgnęłam po pierwszy tom (tak! Teraz kupiłam oba naraz!) i jeszcze bardziej zostałam zaskoczona!
Tara Leigh napisała naprawdę dobre książki. Akcja rozwija się w nich stopniowo, ale mamy tutaj skoki ciśnienia, a zawiłości jakie są poprowadzone w tych pozycjach, mogą nieźle zmylić z nóg.
Bohaterowie bardzo mi się spodobali. Oboje, o dziwo.
Jolie, choć z początku była prawdziwą księżniczką, dzięki bogactwu tatusia, nie chciała iść w jego ślady i przejąć po nim firmę. Wolała stworzyć siebie taką, jaką ona chciała i w ten oto sposób poszła w modeling. Spełniła swoje marzenie i plan na życie, choć łatwo wcale nie miała.
Tripp to kulturalny typ. Muszę Wam napisać, że na palcach jednej ręki mogę policzyć męskich bohaterów z książek, którzy są kulturalni i grzeczni, ale nie są całkowitymi „miękkimi kluchami”. Tripp wie, jak podejść do człowieka i nie obrazić go, a swój cel uzyskać, nawet jeżeli nie zgadza się on z osobą przekonywaną. Zdecydowanie jestem na tak!
„Throne of Lies” jest świetnym wstępem do „Legacy of Lies”. Autorka zaciekawia, a zakończenie sprawia, że od razu chce się czytać następny tom. Wciągnęłam obie książki w dwa dni i jestem naprawdę zadowolona z czasu, jaki z nimi spędziłam.
Chciałam bym mieć tę serię na półce po polsku. Niestety nie wiem, czy istnieje chociaż cień szansy na spełnienie takiego marzenia, zatem nie zastanawiając się za długo, po skończeniu obu pozycji, weszłam na stronę autorki i po prostu je sobie kupiłam z autografami.
Wszystko przez okładkę.
I fabułę.
I jeżeli czytacie po angielsku to koniecznie sięgnijcie po „Legacy of Lies” oraz nowelkę poprzedzającą tę pozycję.