Amo Jones i Tillie Cole w jednym?
Mając tylko czytnik do dyspozycji, każdego dnia wyciągam z jego odmętów kolejną książkę do przeczytania. Tym razem, padło na „Ghostgirl”, której okładka mnie wręcz hipnotyzuje. Nie znałam autorki, bo ani nie czytałam żadnej jej wcześniejszej książki, ani nawet nie przeplotła mi się na goodreads. Zatem kiedy zaczęłam czytać historię Mercy, byłam szczerze zaskoczona. Nie tylko książką, ale też warsztatem pisarskim JB Salsbury.
Emilio Vega jest zwykłym dwudziestoparolatkiem, który przeżył w swoim krótkim życiu więcej, niż niejeden dorosły. Jest on, bowiem synem El Jefe, gangu o nazwie Latino Saints. Milo, bo tak na niego wołają ma dwóch młodszych braci, a sam ma objąć przywództwo nad gangiem, kiedy jego ojciec tak zadecyduje. Problem w tym, że ten siedzi w więzieniu, a Milo wychowuje swoich braci. Całą trójką są w rodzinie zastępczej, a Milo dodatkowo pracuje w szkole, w której się uczy jako dozorca. Dziewczyny pragną go mieć tylko dla siebie, a on nie przywiązuje do nich żadnej wagi.
Pewnego dnia, przybrani rodzice proszą ich o decyzję, o przyjęcie nowego członka rodziny. Chłopcy zgadzają się bez problemu, ale kiedy pierwszy raz widzą nową osobę w domu, są w szoku.
Mercy jest dziewczyną.
Do tego albinoską.
Od czubka głowy po palce u stóp jest niemalże biała.
Jedynie jej oczy są krystalicznie niebieskie.
Milo nie potrafi się przyzwyczaić do dziewczyny, a widząc jej dziwne zachowanie i rytuały, zaczyna się zastanawiać, czy Mercy nie była w sekcie.
Kiedy pomaga dziewczynie wydostać się z jej skorupy, zaczyna dowiadywać się rzeczy, które skutecznie spędzają mu sen z powiek.
Co więcej, zaczyna do niej czuć coś więcej, niż przyjaźń.
A niebezpieczeństwo jest tuż za rogiem.
Czy Vega wstąpi do piekła, aby uratować anioła?
Wiecie co?
Wzięłam tę książkę, bo jak pisałam na początku okładka z tą dziewczyną w kapturze mnie hipnotyzowała.
Nie sprawdzałam opinii, bo nie mam takiego internetu, a kiedy kupowałam tę pozycję, było albo ledwo po premierze, albo przed premierą (okładki działają, niczym płachta na byka).
„Ghostgirl” jest FENOMENALNĄ pozycją!
Dam się pokroić, za to żeby mieć to w kraju (żartuję), ale tak na poważnie, bardzo bym chciała, żeby jakieś wydawnictwo przyuważyło tę książkę.
Cała historia jest napisana z pomysłem i ogromem tajemniczości.
Autorka dawkuje nam przeszłość Mercy do tego stopnia, że czytałam każdy rozdział coraz szybciej, żeby tylko móc dowiedzieć się prawdy o tej niewinnej dziewczynie.
Momentami miałam wrażenie, że czytam coś podobnego do „Katów Hadesa” Tillie Cole, tylko bez klubu motocyklowego, ale chwilę później stwierdzałam, że jednak bliżej jest JB Salsbury do Amo Jones i jej pełnych sekretów książek.
„Ghostgirl” w jakiś sposób pierze mózg. Nie do końca, jeszcze wiem w jaki, ale wiem że to robi.
Nie mogłam się oderwać od lektury, a kiedy odrywałam się od niej, bo musiałam to chodziłam taka półprzytomna przez jakiś czas. Zamyślona i nieogarnięta. Pewnie przez to, że zastanawiałam się o co chodzi z Mercy. Jej zachowaniem i przeszłością.
Autorka dawkuje nam rozdziały, w których narratorką jest dziewczyna, co pobudza ciekawość.
Przez całą książkę mamy głównie perspektywę Emilio, co wyszło znakomicie.
Chylę czoła autorce, za tak poprowadzoną narrację, a przede wszystkim za pomysł na całą fabułę.
Tak, jak pisałam Wam na facebooku, kiedy zaczynałam tę pozycję, myślałam, że jest ona jednotomową historią. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na samym końcu był dopisek, że powstaje druga część o tytule „Saint”.
„Ghostgirl” jednocześnie kończy się cliffhangerem i nie. Mamy rozwiązanie jednego głównego wątku, które jest bardzo satysfakcjonujące, ale problem w tym, że tutaj są jakby DWA wątki główne. I ten drugi właśnie jest nakierowany na kolejną część.
Szczerze mówiąc, nie narzekam, że autorka w ten sposób to rozwiązała. Gdyby zamknęła tę historię w jednym tomie to byłoby za dużo „naciapane” i natłokiem informacji, można byłoby się nieźle zmęczyć. Cała pozycja, już od samego początku pokazuje dobry warsztat autorki.
Ci, którzy czytają książki w oryginale wiedzą, co oznaczy „dobra lektura po angielsku”.
Czasami język użyty w książce jest zwyczajnie niewygodny do czytania. Tutaj jest przyjemny język i świetny sposób pisania.
Mercy jest tajemniczą postacią, w dodatku bardzo nieśmiałą i cichą. Polubiłam ją od samego początku. Dosłownie oczarowała mnie. Emilio zaś to idealny kandydat na przyjaciela. Facet „do rany przyłóż”, który kiedy trzeba to obroni przed całym światem. Pomijam fakt, że ma zajebiste imię.
„Ghostgirl” jest jedną z książek, do których wrócę i którą będę polecać każdemu, kto szuka ciekawej fabuły, z delikatnym wątkiem miłosnym, a także całego mnóstwa sekretów.
Chciałabym mieć tę pozycję na półce po polsku. Z niecierpliwością czekam na drugi tom. Mam nadzieję, że będzie tak samo dobry, jak pierwszy. Wam zaś polecam sięgnięcie po tę książkę.