Zostań moją laleczką.
Choć ta pozycja miała swoją premierę dość dawno, patrząc na tempo wydawania nowych książek na naszym rynku, to dopiero ostatnio sięgnęłam po „Zaginione laleczki”, aby dowiedzieć się, jak dalej potoczyły się losy Jade i dlaczego Benny jest, jaki jest.
Podejrzewam, że większość z Was czytała już pierwszy tom - „Skradzione laleczki” (link do recenzji w tytule), dlatego postaram się napisać tę opinię z lekkimi spojlerami, które nie wpłyną niekorzystnie, na czytanie drugiego tomu tej serii.
Jade budzi się w dobrze znanym pomieszczeniu w domu Benny'ego, który ani trochę się nie zmienił. Mężczyzna jest zabójczo zakochany w detektyw Phillips, do tego stopnia, że potrafi zabić, aby ją mieć na własność. Policjantka odkrywa, że jej ex jest więziony, a siostra, która zostawiła na pastwę losu żyje.
Problem w tym, że jej psychika jest w znacznie gorszym stanie, niż Benjamina i to właśnie Macy okazuje się być największą psychopatką w całym towarzystwie.
Dillon tymczasem stara się znaleźć swoją partnerkę, ale jest przy ty tak nerwowy i nachalny, że zostaje w końcu odsunięty od całej sprawy zaginięcia Jade.
Benny tymczasem zaczyna się rozkręcać.
W końcu możemy poznać przeszłość Benjamina i zrozumieć dlaczego jest taki kulawy umysłowo. Autorki w rozdziałach, w których to on jest narratorem, często wprowadzają retrospekcje, które pokazują nam życie Bennyego, jego rodziców i ukochanej siostry Bethany, która... no cóż, z tą siostrą to jest grubsza sprawa, ale dopiero w trzecim tomie znajduje swoje rozwiązanie.
Podczas lektury „Zaginionych Laleczek” w pewnym momencie zauważyłam, że autorki straciły tę tajemniczość i mroczność, którą świetnie nakreśliły w pierwszym tomie. Zrobiło się łatwo i prosto fabularnie, a nawet słodko. Nie do końca mi się to podobało, bo troszkę zaniedbały to, na czym tę serię zbudowały, czyli dziwność i złowieszczość. No, ale to tylko moje wrażenie.
Pod koniec drugiego tomu, zaczęłam się zastanawiać dlaczego będzie takie zakończenie, a nie inne, skoro mają być jeszcze dwa kolejne tomy, ale moje myśli zostały rozwiane wraz z rozpoczęciem trzeciej części serii.
„Zaginione Laleczki” to książka, która opowiada bardziej o Bennym i jego życiu, które nakreśliło go takim, jaki jest. Pokazuje, dlaczego ten mężczyzna robi tak nieprzyjemne rzeczy i jakie podłoże ma jego zachowanie. Jest to jednak ciut słabsza pozycja, niż pierwszy tom, głównie przez skupianie się na miłości Jade i Dillona. Sama postać Benjamina jest fenomenalnie napisana i wymyślona i tutaj zdecydowanie należą się brawa dla autorek. Mam jednak wrażenie, że w wątku Jade troszeczkę się pogubiły i nie do końca wiedziały, jak to wszystko wyprowadzić na prostą. Niemniej jednak, uważam, że warto przeczytać tę pozycję i czekać na trzeci tom, bo dopiero tam zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję