„Piekielna miłość” – K.N. Haner


Jak napisać o książce, której nie da się określić słowami?

„Zakazany układ”, czyli pierwsza część cyklu mafijnego od K.N. Haner, okazała się książką dojrzalszą, poważniejszą i pełną dramatyzmu, który sprawił, że czekanie na kolejny tom było istną katorgą. 
Pamiętam do dziś jak skończyłam „Zakazany Układ” i miałam takie:, „Co dalej?”
Pytanie padło do autorki: „Kiedy kolejny tom?” Na co dostałam odpowiedź: „Pisze się.”
I wraz z tą odpowiedzią, z moich ust wyszło westchnienie pełne cierpienia, bo przecież ile można czekać? 
W końcu jednak, doczekałam się. Odkładając w nocy czytnik zaczęłam się zastanawiać, czy współczuje Nicole, czy jej nie cierpię. Generalnie wyszło, że jestem obojętna. 
No… prawie.

Po trudnych przeżyciach, jakie miała sposobność otrzymać od losu, Nicole budzi się w Meksyku w burdelu. Jest świeżo po porodzie, ale jej synka koło niej nie ma. Kobieta nie wie, co stało się z jej dzieckiem, a co więcej każdego dnia jest faszerowana narkotykami, które uzależniły ją od siebie, zabierając ból, uczucia, myśli. Zostawiając zbawienne odrętwienie, które sprawia, że wszystko jest jej obojętne. Marcus wiedząc, że cała akcja jest sprawką Alexandra, jego wroga udaje się na poszukiwania Nicole, współpracując z Siergiejem. Chcą odnaleźć i dziewczynę i jej syna, jednak poszukiwania idą jak krew z nosa. 
Nicole ma jednak innych sojuszników znajdujących się bezpośrednio w domu kobiet lekkich obyczajów. I to właśnie oni pomagają jej najbardziej. Uciec, uratować jej dziecko.
Alex będący jednak przebiegłym mężczyzną nie daje się wyprowadzić w pole i za każdym razem mści się coraz bardziej na Marcusie, niszcząc jego kobietę psychicznie i fizycznie. 
Między braćmi trwa walka o władzę, kobietę i pokazanie własnych racji. 
Marcus jednak nie jest świadomy prawdy, która sprawia, że Alexander ma przewagę.
Zaś ani Alex, ani Marcus nie wiedzą, że obaj zostaną oszukani przez trzeciego zawodnika.

„ Czyli to prawda, że nawet największego twardziela w końcu trafić może ta pieprzona strzałą Amora. Jeśli ktoś tego nie doświadczył, to nie jest w stanie tego zrozumieć. Ja też nie rozumiałem, do chwili, w której poznałem Nicole. To ona jest smugą jasnego światła w moim mrocznym świecie.”

Piszę tę recenzję po przespaniu kilku godzin od skończenia książki. Mogłabym napisać „na świeżo”. Przyznam szczerze, że ciężko jest ubrać w słowa tę pozycję. To, co się tutaj dzieje, tnie mózg na kawałki, aby potem go skleić i pociąć ponownie. K.N. Haner nie bała się sponiewierać Nicole, co cholernie mi się podoba. Gdzieniegdzie widziałam tę walkę autorki z ułagodzeniem życia i wydarzeń, jakie Nicole spotkały, ale jednak nie uległa i dała głównej bohaterce popalić.
I dobrze!

Nicole będąca ciągle na prochach, uzależniona narkomanka, gwałcona, bita każdego dnia walczy z samą sobą i całym światem dookoła, a jej jedynym celem jest odzyskanie swojego synka, dla którego jest w stanie zrobić wszystko. Każda matka zrobiłaby to samo, na jej miejscu. Nie poddałaby się, tańczyła jak jej zagrają, aby dotrzeć do celu i zakończyć swoje cierpienie, które w tym przypadku jest rozłąką ze swoim synem. Dziewczyna mimo młodego wieku przeżyła prawdziwe piekło w swoim dotychczasowym życiu, a nic, kompletnie nic nie zapowiada, żeby miało być lepiej. Wręcz przeciwnie. Każdego dnia jest gorzej. 
Z jednej strony starałam się postawić w jej sytuacji i szczerze współczuć, z drugiej jej zachowania były tak sprzeczne i nierozważne, że mówiłam sobie „a dobrze ci tak ty głupia”. I tak było przez całą lekturę. Nawet teraz nie wiem, czy jej współczuję, czy jednak nie.
Marcus, który okazał się być bezwzględnym, zimnym draniem tutaj pokazał swoje prawdziwe oblicze. Był zdeterminowany odnaleźć Nicole, idąc po trupach do celu i sprzymierzając się z wrogami. Jednak nastąpiła w nim zmiana. Nie zatracił się w zemście i nienawiści całkowicie. Każda chwila z Nicole, jaką dał mu los sprawiła, że zaczął czuć. Jego serce zaczęło topnieć, a mężczyzna zaczął dostrzegać rzeczy, na które wcześniej nie zwróciłby uwagi. 


„Chce już zawsze myśleć o niej, jak o osobie, która sprawiła, że uwierzyłem w to, że moje serce potrafi kochać.”


Na pochwałę zasługuje podzielenie perspektyw przez autorkę. Głównie mamy tutaj sytuacje przedstawione oczami Nicole i Marcusa, ale też pojawiają się inni bohaterowie. W tym Alexander, który jest moim ulubieńcem ( żartuje, jest bogiem ). Najbardziej ucieszyły mnie fragmenty, kiedy mogłam czytać myśli Alexa, ujrzeć jak wydarzenia wyglądają jego oczami i jak na nie reaguje. 
Zdecydowanie Alex jest dla mnie najlepszą postacią w tej serii i zdania nie zmienię. To on był postacią, która przeszła najdłuższą drogę w swoim życiu, pokonując miliony schodów pod górę i ani jednego w dół. 

Jak zawsze uważam, że ocena scen zbliżeń między bohaterami to kwestia Czytelnika, który po książkę sięga. Według mnie nie są przesadzone, przyjemnie się je czyta i widać w nich uczucia, które nie zawsze są dobre jak na dłoni. „Piekielna miłość” to erotyk, więc nie możecie oczekiwać braku seksu, bądź zmniejszonej ilości jego opisów, ale K.N. Haner doskonale potrafi wyważyć fabułę z rozkoszą i w tej pozycji widać to idealnie. Dosadnie mogłabym napisać, że nie bzykają się jak króliki (jestem szczera). 

„Miłość i nienawiść to bardzo podobne do siebie uczucia. Opierają się na tych samych emocjach. Dlatego mówi się, że od jednego do drugiego niedaleka droga.”

„Piekielna miłość” to książka o piekle. Piekle, jakie Nicole musiała przejść. Piekle, jakie zagotował jej mężczyzna, któremu zaufała. Piekle, które każdego dnia rozgrywa się w jej głowie. Jest to książka, która zabierze Was w podróż, a potem wypluje na pustkowiu, a Wy zaczniecie się zastanawiać, co ze sobą począć i gdzie skierować swoje kroki. To pozycja, która przebije Wasze serca nożem, a potem bez zastanowienia rozerwie je do końca i każe patrzeć na nie do samego końca. 
Do kompletnego zniszczenia.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wyadwnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com