„Serafin Dni Ostatnich” w końcu ujawniony…
W ostatniej recenzji pisałam Wam o ubywających tomikach „Serapha” i to samo powtórzyłam w podsumowaniu tamtego miesiąca. Dzisiaj, patrząc na ostatnie trzy tomy, jakie mam na półce zaczynam się zastanawiać, co ze sobą pocznę, zanim pojawi się dziesiąty tomik tej mangi. Gdyż anime, którego pierwszy sezon mam za sobą jest świetne, a z kolei moje serce rwie się do dalszego oglądania, a mózg mówi „nie, czekaj na mangę”. Toteż czekam i doczekać się nie mogę.
Powróćmy, zatem do Yuu i Mikaela, przyrodnich braci z sierocińca rozdzielonych przez los. Jeżeli nie pamiętacie, co działo się w poprzednich trzech tomach to zapraszam TUTAJ. Oczywiście staram się pisać bez spojlerów, abyście sami czerpali przyjemność z czytania mangi i oglądania anime.
Chłopcy wskutek walk na terenie Tokio spotykają się, w dość trudnej dla obojga sytuacji. Yuu przebija mieczem Mikę, zanim orientuje się, iż jest to jego brat, żyje i ma się dobrze. Problem w tym, że Mika jest wampirem, których Yuu nienawidzi za to, co uczynili jego rodzinie z sierocińca. Przez powiększającą się przewagę Armii Demonów, wampiry wykonują odwrót. Mika chcąc uratować Yuu od ludzi, próbuje go przekonać do swoich racji, aby uciekł razem z nim, ale Yuu nie potrafi. Przyzwyczaił się do ludzi, którzy go odnaleźli i dali mu broń do ręki i nie chce ich opuszczać. W pewnym momencie na polu walki dzieje się coś niezwykłego, gdyż z Yuu uwalnia się demon. Wszyscy są zaskoczeni tym zjawiskiem, poza Gurenem, który doskonale wie, co dzieje się z chłopcem. Atak jednak mija, wampiry uciekają, Yuu trafia do szpitala, a Guren musi się tłumaczyć przed Shinoą. Podpułkownik jednak, nie ma zamiaru dzielić się swoim znaleziskiem z innymi.
Kiedy Yuu zdrowieje zaczyna interesować się wampirami. Chce przemienić swojego przyjaciela w człowieka ponownie. Nie jest to łatwe zadanie, w sumie prawie niewykonalne. Co więcej zostaje wezwany na przesłuchanie przez generalicję i wystawiony na próby wierności. Chłopiec przechodzi je bez problemu, a na każde pytanie od generałów odpowiada szczerze, że nie wie, co się dzieje. Chłopiec chcąc ocalić przyjaciela z jeszcze większym zapałem zaczyna trenować swoją władzę nad przeklętą bronią, a podczas treningu opętania przez demona zostaje nieprzytomny przez bardzo wiele dni. Jego zespół pilnuje go, aby nie zrobił sobie krzywdy, a w razie zbyt dużego wpływu demona na chłopca będą musieli go zabić. Kimizuki także zaczyna przykładać się do treningu. Mimo wszystkiego, co dzieje się dookoła, obaj ciągle ze sobą konkurują, co sprawia, że dziewczyny z zespołu są zdegustowane ich zachowaniem. Mikaela zaś dowiaduje się prawdy o sierocińcu, eksperymentach na dzieciach i Serafinie Dni Ostatnich. Dowiaduje się prawdy o sobie i swoim przyjacielu. Razem z trzecią progenitorką uzgadnia, że za wszelką cenę musi uratować Yuu i sprowadzić go do świata wampirów.
Guren wchodząc w układy z rodem Hiiragich dostaje rozkaz wyjazdu do Nagoi wraz z trzema chłopcami, którzy opanowali czarne demony. Ma pozbyć się wampirów, które planują atak.
Mikaela wraz ze swoją świtą także niestety otrzymał ten rozkaz.
Jak skończy się ponowne spotkanie Yuu i Miki?
Czy uratują się wzajemnie?
Przyznam, że nie spodziewałam się takiego rozwinięcia sprawy. Oczywiście wiedziałam, że Mika spotka się z Yuu i oboje będą zaskoczeni, że żyją. Nie sądziłam jednak, że w Yuu obudzi się demon i okaże się, że przeprowadzano na nim eksperymenty w sierocińcu (swoją drogą to niezły sierociniec).
Jestem mile zaskoczona takim przebiegiem wydarzeń, bo nie są one schematyczne i nie nudzą. Co więcej Guren z przystojniaka stał się też tajemniczą osobą, gdyż jego umowy z rodem Hiiragich nie są wyjaśnione do końca, a to jak chce wykorzystać wszystkich trzech nowych właścicieli przeklętej broni jest dalej owiane sekretem.
Przede wszystkim jestem jednak ciekawa jak rozwinie się przyjaźń Mikaela i Yuu. Czy dalej będą w stanie sobie ufać i czy nie będą się chcieli wzajemnie pozabijać. Dalej jestem wielką fanką Miki i kibicuje mu w każdej jego decyzji, ale Yuu też ma w sobie coś, co sprawia, że jestem zainteresowana jego postacią.
Nie ukrywam, że delikatny wątek miłości, jaki został w tych tomach rozwinięty jest wpleciony tak subtelnie, że w ogólnym rozrachunku na szczęście nie przeszkadza. Nie szykowałam się na miłość między bohaterami należącymi do Armii Demonów, tylko na rozlew krwi i walkę o przyjaźń. Póki, co jestem więcej, niż zadowolona i liczę, że tak zostanie.
Miękka kreska sprawia, że mangę czyta się przyjemnie, a standardowe plakaty, o których wspominałam w poprzedniej recenzji tej mangi dalej przykuwają moją uwagę. Podejrzewam, że Waszą także przykują. Nie da się ukryć, że wydawnictwo Waneko doskonale wie jak wydać mangę, aby była ona przykuwająca oko (a jak pięknie wyglądają na półce, to nawet nie wspominam).
Na końcu każdego tomiku znajdują się informacje, które rozświetlają całą historię, także warto tam zajrzeć i poczytać. Ukłon w stronę autorów za posłowie i te notatki, gdyż jest to przyjemna odskocznia po przeczytanym odcinku mangi, a mimo to dalej zostajemy w jej uniwersum i możemy dowiedzieć się czegoś więcej.
Jestem zaintrygowana, zauroczona i z chęcią sięgnę po kolejne tomy. Pomijam fakt, że jak zobaczyłam Funko POPy z „Seraph of the End” to mój mózg przestał rejestrować i zapragnął je mieć na półce ( gdybym jeszcze miała miejsce ). Prędzej czy później staną one dumnie koło całej mangi i będą po prostu pięknie wyglądać.
Nie ukrywam, że oszalałam na punkcie tej mangi i anime. Nie ukrywam, że większość mang działa na mnie jak narkotyki na narkomana. Nie dość, że pięknie pachną to jeszcze opowiadają świetne historie.
„Seraph of the End” jest zdecydowanie warty Waszego czasu!
Za egzemplarze do recenzji serdecznie dziękuje wydawnictwu