Jeszcze NIGDY książka nie uderzyła mnie TAK mocno jak teraz.
Miałam okazje czytać „Terapię” od Kathryn Perez po angielsku. Było to w prawdzie dawno temu, ale przypomniałam sobie większość historii w momencie, gdy wydawnictwo NieZwykłe ogłosiło, że właśnie tą pozycją wkroczą na nasz rynek. Nie sądziłam jednak, że czytanie książek po polsku i po angielsku jest od siebie tak różne, mimo że fabuła tej pozycji jest przecież zupełnie taka sama.
Spotykamy się z Jessicą – dziewczyną, która jest kozłem ofiarnym w szkole. Poniżana, bita, gnębiona każdego dnia w szkole znajduje spokój w żyletce. Ból jest jej wybawicielem, bo tylko ona jest w stanie kontrolować to ile krwi spłynie z rany, którą sobie zrobi. Jej rodzina istnieje tak, że mogłaby wcale nie istnieć, a ona sama otoczyła się fikcyjnym murem od świata, aby móc funkcjonować. Skrycie odlicza dni do końca liceum, aby wyrwać się ze szkoły i już nigdy nie wrócić w żadne uczelniane mury. Bycie niewidzialną na szkolnych korytarzach nie jest łatwe, gdyż jej wróg numer jeden – Elizabeth, panna z dobrego domu, dziewczyna marzenie dla syna każdej kobiety skutecznie stara się uprzykrzyć jej i tak już trudny pobyt w szkole. Dodatkowo sama Jess nie ułatwia sobie sprawy ciągle oddając się promiskuityzmowi. Jedynym człowiekiem, który pragnie, aby cała ta zabawa kosztem Jess się skończyła jest Jace Collins – gwiazda szkoły i przystojniak, którego każda w szkole pragnie. On jedyny widział w niej wartościową osobę, która może zmienić cały bieg swojego życia.
Osobę, którą z dnia na dzień pokochał.
„Jestem
nikim.
Praktycznie nie istnieję.”
Jednak zbyt wiele kłamstw i wydarzeń stanęło na ich drodze, aby ledwo, co obudzone uczucie mogło rozkwitnąć i zakorzenić się. Zbyt wiele cierpienia i smutku zostało zniesione, żeby można było stać się pozytywnym człowiekiem.
Jace po sześciu latach odnajduje Jessicę, ale ona nie jest już tą samą osobą, którą znał zanim wyjechał na studia.
Kim zatem jest?
Tak naprawdę?
„ Seks zastępuje mi wszelkie związki międzyludzkie. Jest jeszcze jednym sposobem, żeby coś poczuć,
by przerwać odrętwienie.”
Doskonale wiedziałam, że ta książka jest ciężka. Teraz siedząc i pisząc jej recenzję mam pustkę w głowie, a jednocześnie wielki natłok myśli. Tak naprawdę nie wiem, co napisać. Czytając ja po angielsku nie popadałam we wściekłość, otępienie, smutek i słabą radość. Jednak, gdy sięgnęłam po nią w naszym ojczystym języku ciągle na mojej twarzy pojawiły się emocje. Czy to grymas złości, czy wstręt do postaci w tej lekturze, czy zwykły smutek, w którym czułam, że czasami dosłownie tonę. Oczywiście wiedziałam, dlaczego ta pozycja jest taka, a nie inna, dlaczego autorka tak brutalnie poniewiera Jessicą i stawia przed nią przeszkody, które łamią i niszczą jej życie coraz bardziej.
Nie spotkacie tu wielkiej namiętności, dzikiego seksu, czy przystojnych milionerów.
Nie.
Bohaterowie są ludzcy. Prawdziwi do ostatniej kropli krwi.
Jessica jest zniszczona przez świat, ale też sama przy każdym niepowodzeniu, bądź kolejnej otwartej ranie w jej umyśle niszczy samą siebie. Jest bohaterką, z którą na pewno parę kobiet mogłoby się utożsamiać. Może nie z całością jej historii, ale z którąś wybraną częścią tak już tak.
Wiele razy czytając „Terapię” miałam ochotę wyrzucić ja przez okno, rzucić o ścianę, albo podpalić i przestać czytać. Wszystko wynikało z niesprawiedliwości, która jest w niej opisana (a ile razy klnęłam to nie chcecie wiedzieć.)
O męskim gronie bohaterów nie chce Wam za dużo zdradzać. Zdania, co do obu panów są podzielone. Osobiście wolę Kingsleya. Więcej nie napisze.
„I nie wiem już, co jest gorsze – niewidzialne blizny,
które zostają mi po ich
atakach, czy te prawdziwe, które sama wycinam na miękkiej skórze?”
Może u nas w szkołach zjawisko gnębienia i znęcania się nad innymi nie jest to tak powszechne, albo się o tym głośno nie mówi – nie wiem, nie miałam okazji się z tym spotkać, ani ja, ani moi przyjaciele, ale podejrzewam, że w USA jest to na porządku dziennym i niestety prowadzi to wiele młodych osób do depresji, a potem do destrukcji.
„Terapia” to pozycja z ogromnym przekazem. Pokazuje nam nie tylko walkę o samego siebie, o poznanie własnej wartości, o odwagę, na którą wielu nie potrafi się zdobyć, bo zwyczajnie się boi. Pokazuje nam jak należy pomagać, mówi o wyciągnięciu pomocnej dłoni do osoby w depresji, do osoby zniszczonej przez innych. Na każdym kroku, w każdym kolejnym rozdziale czuć ból oraz wściekłość, ale przede wszystkim czuć smutek.
Owszem, są tutaj promyki słońca i chwilowe przebłyski pozytywnego myślenia, jednak nie są one w stanie przebić się przez tą ciemność, która ogarnęła wszystko dookoła.
„Fizyczne
cierpienie miesza się
z psychicznym; choć woda obmywa
posiniaczoną skórę,
jakkolwiek czysta bym nie była,
plugastwo i obrzydliwość
pozostaną we mnie na
zawsze.”
Teraz pewnie czujecie, że to książka nie dla Was, bo wprowadziłam mroczny i smutny nastrój. Nic bardziej mylnego. Nie ukrywam „Terapia” nie jest lekką pozycją, którą możecie poczytać w autobusie, albo przy ludziach. Tutaj serce zostaje wiele razy rozerwane na strzępy, a Wy ciągle próbujecie je posklejać i obiecać, że już nie będzie musiało cierpieć.
To książka, którą należy czytać w ciszy i skupieniu, aby zrozumieć więcej niż tylko historię Jess.
Aby zrozumieć samego SIEBIE.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu