Z okazji premiery “1001 Dark Nights – Dirty Filthy Fix” od Laurelin Paige miałam okazję przekonać się o co cały ten szum.
Seria “1001 Dark Nights” cieszy się dużym uznaniem w USA. Autorki bestsellerów tutaj piszą krótkie opowiadania o postaciach ze swoich książek, ale nie tylko. Przyznam, że okładki mnie odstraszają i chyba właśnie, dlatego nie sięgałam dłuuugo po tę serię. Teraz było mi to dane dzięki autorce znanej nam z „Uwikłanych” i muszę to napisać – chce całą kolekcję na czytniku.
Nathan Sinclair – 45 letni współwłaściciel Reach Inc., który znany nam jest ze swojej współpracy z Hudsonem Piercem jest samotnym mężczyzną, który lubi dobry seks. Musicie mi tutaj wybaczyć, ale ta książka jest tak dosadna, że nie mam zamiaru ściemniać i pisać delikatniej, bo to zwyczajnie zepsuje efekt. Chodzi do klubów, jako wizytor, oczywiście korzystając na widokach tam spotykanych. Pewnego razu jego zielone oczy spotykają się z Trish – znaną wszystkim zainteresowanym panom bliżej, jako T. Spotykają się oni w klubie o wdzięcznej nazwie Open Door, którego miejsce spotkania jest znane tylko małej rzeszy ludzi, gdyż jest to klub VIP. Dziewczyna znalazła się tam dzięki swojej przyjaciółce Rebece, która wprowadziła ją tam nielegalnie. Trish, a raczej Particia została pokochana przez mężczyzn od razu i orgia na jej ciele, jaką Nathan ma okazję oglądać jest widowiskiem zjawiskowym i pełnym namiętności. Między biznesmenem, a dziewczyną dochodzi do pocałunku, który nie chce zostać wymazany z pamięci.
Gdy na następny dzień Patricia Bisceglia - jedna z dziewięciu sióstr przychodzi do pracy, okazuje się, że Nathan Sinclair ma spotkanie z jej szefem Hudsonem Piercem. Dziewczyna jest, bowiem jego sekretarką. Zdziwienie obojga jest ogromne, a Nathan korzystają z okazji i będąc mężczyzną biorącym to, czego pragnie prosi Trish o jej… majtki.
Dostaje je.
Myślicie, że ma zamiar je zwrócić?
Nie czytałam opisu tej książki i nie wiedziałam, o kim będzie ona opowiadać. Gdy zobaczyłam nazwisko Sinclair zaświeciła mi się czerwona lampka w głowie, bo gdzieś to już czytałam. Następnie zobaczyłam nazwisko Pierce i uśmiechnęłam się, ale punktem kulminacyjnym było przeczytanie słów Donovan Kincaid, który jak wiecie jest jednym z wielu moich książkowych mężów.
Okrutnie podoba mi się to, że Laurelin Paige stworzyła podstawę, jaką są „Uwikłani” i od niej rozciąga pnącza do innych książek, które pisze. Czy to tutaj, czy w „Dirty Filthy Rich Men” są widoczne powiązania bohaterów, co sprawia, że każda pozycja jest jak kolejny puzzel układanki. Wszystko to ze sobą się łączy i zazębia, a wykonanie tych połączeń jest tak mistrzowskie, że po przeczytaniu jednej serii, chce się zacząć kolejną.
Przechodząc zaś do samej nowelki „1001 Dark Nights” muszę Wam napisać, że jestem usatysfakcjonowana tym, iż w 10 rozdziałów dostałam to, co chciałam. Paige poprowadziła spotkanie bohaterów w ciekawy sposób i rozwinęła ich znajomość całkiem inaczej, niż widzimy to w romansach. Co więcej w tej krótkiej nowelce, pozwoliła zaistnieć Nathanowi, który interesował mnie przy okazji poprzednich jej książek.
Wspominając o Nathanie, który okazał się mężczyzną pewnym siebie, typowym samcem alfa, który z racji wieku chciałby w końcu znaleźć kobietę swoich marzeń i zbudować rodzinę.
Patricia jest dziewczyną rzadko, kiedy spotykaną w książkach. Sekretarka Husdona, bowiem lubi przygodny seks, brak zobowiązań i wchodzenia na teren przyjacielski z mężczyznami. Wręcz się tego boi. Mimo to jest też osobą lubiącą rozrywkę i nieoszczędzającą się. Gdy się za coś zabiera, musi to skończyć z przytupem.
Sceny seksu, mimo że na początku w klubie mamy coś na kształt orgii są wysmakowane. Nie zniechęcajcie się po pierwszym zdaniu w tym akapicie. Wiem, że dużo osób widząc słowo „orgia” zrezygnuje z tej pozycji, ale tak naprawdę potem jest lepiej, pikantniej, a namiętność rośnie z każdym rozdziałem.
Zakończenie nowelki jest… mogłabym napisać otwarte. Nie wiadomo jak zakończyła się historia tej dwójki. Były w międzyczasie pewne poszlaki odnośnie ich związku, ale nic nie zostało jasno przedstawione. Ogromny plus dla autorki za ten pomysł, gdyż mam wrażenie, że na historii Nathana i Trish można zbudować całkiem niezłą serię, która będzie znacznie grubsza, niż 10 rozdziałów.
Ogólnie, polecam Wam tę pozycję. Jest lekka, przyjemna i bardzo szybko się ją czyta. Według mojego czytnika, czas przewidywalny na przeczytanie to była godzina, a goodreads mówi, że „Dirthy Filthy Fix Novella” ma 125 stron. Odliczając tytułowe i końcowe to może koło 110-115 będzie samej historii.
Na nudny wieczór, kiedy chcemy szybko coś przeczytać, bo akurat mamy czas jest to książka idealna.
No, a ponadto przecież to Laurelin Paige.
Hudson Pierce skradł Wasze serca, Reeve Sallis podebrał mu niektóre z Was, a mnie zajął Donovan Kincaid. Myślę, że znajdą się też serduszka, które będą chciały więcej Nathana Sinclaira.
Przy okazji podlinkuje Wam całą serię „1001 Dark Nights”. Zobaczcie ILE TEGO JEST!
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Laurelin Paige.
Zdjęcie na tło do okładki książki - KLIK