Jak to jest, że podchodząc do czegoś ze śmiechem i dystansem… na koniec nie mogę się oderwać, mimo że jest to znany wcześniej schemat?
W poprzednich recenzjach serii „W przestworzach”, autorstwa R.K. Lilley wiele razy wspominałam, że jest to kopia sławnych „50 twarzy Greya”. Myślicie, że ostatni tom historii Bianki i Jamesa jest inny?
Zaskoczę Was i napiszę, że jest, aczkolwiek różni się nieznacznie.
Wydarzenia z drugiego tomu przechodzą płynnie w tom trzeci, dlatego już na wstępie napiszę, że warto mieć wszystkie książki z tej serii, aby sięgać od razu po kolejną część, gdy skończy się poprzednią. Bianca dowiaduje się od tajemniczej kobiety, że ma brata, który jest niemalże w jej wieku i nie potrafi zrozumieć jak jej ojciec – tyran, mógł być także z inną kobietą i znęcać się nad nią jak i jej matką.
Nie jest jej dane ostrzec Sharon o skłonnościach jej teraźniejszego męża i ojca Bianki, bo kobieta zostaje znaleziona martwa we własnym domu. James wpada w szał, dowiadując się o tym i zapewnia swojej ukochanej jeszcze większą ochronę. Młoda stewardessa czuje się jakby była królową Anglii, gdyż cała grupa dryblasów na czele z kobietą pilnują każdego jej kroku i sprawdzają każde pomierzenie, do którego Karlsson ma wejść. Bianca czuje się osaczona i kiedy jej brat proponuje spotkanie zgadza się nie biorąc ze sobą telefonu, który jest jej łącznikiem z zaborczym chłopakiem. Robi się z tego wielka afera, a James odcina się od dziewczyny, aby móc powrócić do kontroli nad swoim ciałem i kara ją za to, co uczyniła.
Oczywiście łóżkowo, bowiem scen zbliżeń w tej pozycji jest chyba najwięcej i co lepsze, nie są one śmieszne, a wciągające i pełne pasji przeplatanej z pożądaniem.
Bajka trwa do czasu, gdyż linie lotnicze w których pracuje Bianca mają zamiar ogłosić bankructwo, a do internetu wypływa filmik z Jamesem w roli głównej. Jego przeszłość ciągle odbija się im czkawką, przez co parą cały czas musi płynąć pod prąd i starać się omijać przeszkody na ich drodze.
Myślicie, że ulegną i utoną?
Czy stwierdzą, że iść wzdłuż rzeki brzegiem jest łatwiej, niż płynąć pod prąd?
„Najpierw zakochałem się
w twoich oczach, ponieważ
spojrzałem
w ich głębię i zobaczyłem drugą
połowę swej duszy.”
„Uziemieni” są ostatnim tomem historii tej dwójki widzianej oczami Bianci. Ostatni tom „Pan Przystojny” jest napisane z perspektywy Jamesa i jestem ciekawa, czy zmieni moje myślenie na temat Pana Cavendisha, kiedy już go przeczytam.
Trzecia część serii „W przestworzach” jest dopełnieniem miłości dwójki głównych bohaterów, która choć ogromna i silna, jest słaba wobec stawianych przed nią wyzwań. Mamy tutaj lekki powiew sensacji, który na końcu osiąga kulminację, ale nie jest to akcja, która nie potrafi oderwać od książki.
Mogłabym napisać „gdzieś to już czytałam”, bo tutaj także można zauważyć odniesienia do słynnej książki E.L James. Pytałam ekspertki odnośnie paru wątków u Szarego, abym wiedziała czy motyw został stamtąd zaciągnięty, ale okazało się (ku mojemu zdziwieniu), że nie. Brawa dla autorki. Mamy coś własnego od niej, na kopii pomysłu innej pisarki.
Możecie odnieść wrażenie, że książka mi się nie podobała, co jest nieprawdą. Nie mogę też napisać, że mi się podobała, bo zachwytów nie odczułam. Jest to lektura jest podobna poziomem do Greya i jeżeli czytaliście ten sławny erotyk to nie będziecie zawiedzeni. Śmiałam się, że czytam kopię Szarego, ale wbrew pozorom „Uziemieni” są zdecydowanie lepiej napisani, gdyż historia leci strasznie szybko i mimo że nie wciąga jakoś super, to jest przyjemna.
Jeżeli chodzi o sceny seksu, które zostały wspomniane, w końcu otrzymałam to, na co czekałam. Seks delikatny, pełen pasji i seks dziki i namiętny typu BDSM. Autorka opisuje wszystko dokładnie i możecie myśleć, że wyobraźnia tutaj jest na wakacjach, ale to nieprawda. Czytając zbliżenia bohaterów, wyobraźnia mimo tego, co widziały oczy podsuwała mi całkiem inne obrazy.
Jakie? Nie zdradzę Wam. Sprawdźcie to sami.
„Przeszłość może
nas skrzywdzić, jeśli sami na to pozwolimy.”
Seria „W Przestworzach” to lektura niewymagająca od czytelnika skupienia. Jest to lekka historia, schematycznie podobna do wielu innych, które fani erotyków i romansów mają okazję czytać. Nie wyróżnia się w sumie niczym konkretnym, aczkolwiek bohater męski jest zdecydowanie lepiej napisany przy końcowym porównaniu. Język książki nie wyróżnia się, jest przyjemny, a oczy same ścigają kolejne literki bez większych ekscytacji. Są tutaj momenty lepsze i gorsze, ale książka trzyma tempo akcji i nie sprawia, że Czytelnik zaczyna się przy niej nudzić.
Czy polecam? Hm… osobiście uważam, że trzecia część, czyli właśnie „Uziemieni” jest najlepszą z całej trzytomowej serii. Czy „Pan Przystojny” jest lepszy – to się dopiero okaże.
Gdybym miała zdecydować, czy wrócę do historii Jamesa i Bianci… raczej nie. Tak samo jak do dużej części erotyków i romansów, które przyszło mi czytać. Nie da się ukryć, że te książki są pisane na raz do przeczytania, bo potem zwyczajnie Czytelnik wie, co będzie dalej.
Decyzje pozostawiam Wam, ja tymczasem udam się na obiecaną randkę z Jamesem Cavendishem po raz ostatni.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu