"Pan Przystojny" - R.K. Lilley



Po przygodzie z trzema poprzednimi tomami „W przestworzach” autorstwa R.K. Lilley „Pana Przystojnego” miałam zamiar przeczytać raczej z ciekawości zakończenia serii. Miałam przeczucie, że będzie to powtórka z rozrywki, ale… zostałam zaskoczona.

W tym właśnie momencie muszę Wam napisać, że warto przejść przez całą serię o Jamesie Cavendishu i Biance, aby sięgnąć po „Pana Przystojnego”. Ta książka, jest najlepszą ze wszystkich!

„Chyba nie ma nic innego, co tak potrafiłoby uświadomić nam, co tak naprawdę czujemy do drugiej osoby, jak to, że niemal ją straciliśmy.”

Wracamy do wydarzeń z poprzednich tomów widzianych oczami Jamesa. Jednak nie jest to odtworzenie każdego spotkania z Biancą, bądź rozmowy z blondwłosą dziewczyną. Mamy tutaj historię podzieloną na dwa etapy: Teraźniejszość i Przeszłość. Z jednym rozdziałem czytamy, co przeżywa James podczas pobytu Bianki w szpitalu, w drugim spotykamy się z jego wspomnieniami, nierzadko ciężkimi i trudnymi do przetrawienia. 
Nie chce tutaj opisywać książki i opowiadać Wam nawet troszkę tego, co dzieje się pomiędzy jej stronami, bo jeżeli nie czytaliście pierwszych tomów to nie będziecie wiedzieć, co teraz do Was pisze.
Dlatego polecam przeczytać całą serię, zanim sięgniecie po ostatni tom (będę to pisać do znudzenia). 

„Ja, James Cavendish, perwersyjny seksualny dewiant, dominant i rozwiązły lubieżnik od tak wielu lat, że już nie byłem w stanie ich zliczyć, zakochałem się. 

Posiadłem jej dziewicze ciało, jednak w tym samym czasie ona posiadła moje dziewicze serce.”

Najciekawszym i jednocześnie najlepszym według mnie fragmentem tej pozycji jest obszerna część widziana oczami Stephana – przyjaciela Bianki z dzieciństwa oraz pracy. Przyznam szczerze, że czytając tę pozycję spodziewałam się powtórki z rozrywki ( jak w Grey’u ) i kiedy zobaczyłam parę rozdziałów w których to właśnie Stephan był narratorem na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ten mężczyzna przez każdy poprzedni tom, był niedoceniany i dopiero teraz można było zobaczyć wszystko jego oczami. Dodatkowo mamy naprawdę łakomy smaczek właśnie w jego rozdziałach, który okrutnie mnie się spodobał. Autorka wykonała tą część pracy świetnie i należą jej się wielkie brawa. 

„Jesteśmy połączeniu na fundamentalnym poziomie. Spotkaliśmy się, gdy dopiero kiełkowaliśmy z nasion, gdy formowaliśmy się. Musieliśmy wzrastać razem, by przetrwać. Niektóre części nas na zawsze pozostaną połączone. Jesteśmy różnymi kwiatami, jednak wyrastamy z tego samego zniszczonego korzenia.”


„Pan Przystojny” jest przedłużeniem historii Jamesa i Bianki, nie cofa nas w całej przygodzie, ale popycha do przodu i rozwija wątki ich życia i uczucia. Dodatkowo, mamy okazję zbliżyć się do Tristana i Daniki, którzy okazują się całkiem ciekawą parą. Najlepsze zaś autorka zostawiła na koniec, kiedy mamy okazję przeczytać naprawdę rodzinny rozdział.

Przyznaje się bez bicia, że po poprzednich trzech tomach ten brałam raczej z niechęcią, ot tak żeby zakończyć tę historię raz na zawsze. Wsiąknęłam tak mocno, że przeczytałam całość w około 10 godzin, a krótkie rozdziały zyskały moje uznanie. Zapewne pamiętacie też moją niechęć do głównej bohaterki, coż… to akurat się nie zmieniło, ale na szczęście w ostatniej książce Bianki jest jak na lekarstwo, co sprawiło, że jeszcze bardziej polubiłam właśnie ten tom. 

Zapytacie: „Książka idealna”? No niestety nie. Jest wciągająca, rozwiązuje niedokończone wątki, pokazuje więcej Stephana i Jamesa, a zmniejsza obecność Bianki. Jednak jeden rozdział. Jeden! Zepsuł tę pozycję. Może nie jakoś ogromnie, ale tak, że zamiast odkładać z fascynacją na półkę „Pana przystojnego” odłożyłam go z lekkim niesmakiem, goryczą...
Autorka chciała wiele pokazać i przesadziła. Dla tych, którzy czytali całą serię napisze jedno słowo: KOŃ – będziecie wiedzieć, o czym jest ostatni rozdział. 

„Była moim grzechem i moją świątynią. Zarazem czciłem ją i brukałem, wychwalałem i bluźniłem, wynosiłem na piedestał i poniżałem.”

Nie wyszła z tego typowa recenzja, ale nie o to też mi chodziło. „Pan Przystojny” to zlepek wspomnień i przemyśleń męskiej części bohaterów serii „W przestworzach”. To książka, która rozwiązuje tajemnice powstałe wcześniej, a także idzie o kilka kroków do przodu w przygodach naszej głównej pary. Wydaje mnie się, że jest to świetne zakończenie całej historii blondwłosej stewardessy i milionera o specyficznych preferencjach seksualnych. Dla fanów serii – pozycja obowiązkowa, dla czytania samodzielnego – zdecydowanie odradzam, nie będziecie wiedzieć kto jest kim i co się wcześniej działo.

„Spotkałem ją tylko raz, więc dlaczego czułem się tak, jakbym pragnął jej od zawsze?”

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com