Gdy bierzesz książkę, nie znając autora, a podczas czytania okazuje się, że chcesz przeczytać kolejne pozycje, bo ta jedna to zdecydowanie za mało.
Ella Fields 24 sierpnia wchodzi na książkowy rynek z nową książką. „Cyanide” jest to pierwszy tom z serii „Surface Rust”. Dostałam tę pozycję od autorki i zabrałam się za nią tylko jak skończyłam poprzednią lekturę. Przyznam szczerze, czułam się tak, jakbym czytała pierwszy raz romans.
Vera Marie Bramstorn żyje jak księżniczka. Od najmłodszych lat rozpieszczana przez ojca, który był na jej każde skinienie i zawołanie oraz kupował jej, co tylko sobie zażyczyła. Została wychowana przez nianię, która rozbudziła w niej pasję do czytania oraz posiadania książek. W dziewczynce, która teraz dorosła i stała się kobietą, pracującą w firmie u swojego ojca, miłość do słowa pisanego pozostała. Vera nie może przeżyć dnia bez chwili z książką oraz kofeiną (to chyba jak każdy z nas, co?).
Ma chłopaka - Dextera, który naciska na ustatkowanie się i zamieszkanie razem. Z tego też powodu oprowadza ją po mieszkaniach, które wynalazł, aby podjąć ostateczną decyzję. Dziewczynie jednak się nic nie podoba, a jej ciągłe wymówki i reakcje na coraz to kolejne nowe propozycje doprowadzają jej chłopaka do szału, przez co dochodzi do kłótni, a Vera opuszcza samochód i nie ma ochoty widzieć Dextera na oczy.
Jest jednak na autostradzie i nie wie, co ze sobą począć, gdyż Dexter odjeżdża i nie wraca. Z opresji ratuje ją mężczyzna na motocyklu. Zawozi ją do domu, ale oboje nie rozmawiają ze sobą szczególnie długo. Dopiero następnego dnia Vera spotyka Jareda, bo tak nosi na imię tajemniczy motocyklista, w kawiarni, gdzie czytając książkę popija swoje latte. Zaczynają ze sobą rozmawiać, poznawać się i kilka wieczorów później lądują w łóżku.
You’ve invaded my heart, and there’s no cutting
you out. I’ve got no choice but to wait, so I will, for as long as it takes.”
Może się Wam wydawać, że teraz nastąpi sielanka, będzie seks, buziaki i zabawa.
Jest jednak całkiem inaczej, gdyż ich miłość będzie wystawiana na próbę wiele razy, a to przez nich samych, a to przez interesy rodziny.
Nie sprawdzałam, o czym jest ta książka, kiedy włączałam ją na czytniku. Po prostu stwierdziłam, że okaże się to w trakcie i miałam nadzieje, że mnie wciągnie. Wciągnęła, czym się zdziwiłam, a dodatkowo zaciekawiła mnie tak, że czekam na kolejny tom.
Postać Very pokochałam od samego początku. Nie spotkałam się jeszcze z czytającym książki bohaterem, no chyba, że sięgam po złe pozycje. Dziewczyna wydaje się być typową księżniczką, jak napisałam wyżej, ale wcale tak nie jest. Jared skutecznie pokazuje jej normalne życie, które smakuje i próbuje jakby w końcu wybudziła się ze „złotej klatki”, w jakiej trzymał ją ojciec. Odkrywa też, samą siebie i zaczyna dostrzegać radość w małych rzeczach.
Jared zaś, wydaje mi się, że wyłamuje się ze schematu na „przystojnego, bogatego, kulturalnego mężczyznę”. Jest jego przeciwieństwem, ale mimo braków w kulturze stara się dla Very najlepiej jak potrafi, ona na szczęście to docenia.
Mimo, że ta dwójka kompletnie do siebie nie pasuje, jedno przeciwieństwo goni drugie, wraz z bliższym spotkaniem się bohaterów chemia zaczyna działać, a serca bezpowrotnie oddają się miłości do drugiej osoby.
„Cyanide” jest książką, która pozwala uwierzyć, że dwa różne światy potrafią się ze sobą dogadać. Pokazuje, że obojętnie, kim się jest, albo, co się robi zawsze można zmienić swoje podejście do życia i zostawić swoje poprzednie daleko w tyle. To w tej lekturze jest piękne. Jednocześnie też opisy zbliżeń bohaterów są napisane subtelnie, z nutką pikanterii.
Nie znajdziecie tutaj strzały amora, BUM -> Wielka miłość.
Nie.
Jest tutaj powolne docieranie się, dorastanie do samych siebie i zmienianie się dla innych osób, które są ważne w życiu bohaterów.
Uważam, że warto poświęcić swój czas na tę pozycję, nie jest cienka, ale do przesadnie grubych też nie należy ( 380 stron ). Czyta się ją z przyjemnością i szczęściem wypisanym na twarzy, dlatego polecam Wam ją z całego serca.
„Sometimes the things that make no sense can
lead us to our greatest discoveries.”
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Elli Fields.