„Gideon z Dziewiątego” - Tamsyn Muir


Ożywić umarłego.
Wydawnictwo Papierowy Księżyc sięgnęło po książkę, którą miałam zamiar przeczytać w oryginale, czyli „Gideon z Dziewiątego”. A skoro pozycja została przetłumaczona na nasze, to stwierdziłam, że sięgnę po nią i zobaczę, czy warto będzie kontynuować tę historię dalej.

„Cesarz potrzebuje swych nekromantów.
Nekromantka z Dziewiątego potrzebuje wojowniczki.
Gideon ma miecz, sprośne gazetki i serdecznie dość strupieszałych nonsensów.

Wychowana wśród nieżyczliwych, kostniejących mniszek, prastarych służących i armii szkieletów Gideon jest gotowa porzucić życie w niewoli oraz życie pozagrobowe w postaci ożywionych zwłok. Pakuje swój miecz, buty, gazetki i rzuca się do śmiałej ucieczki. Ale zmora jej dzieciństwa, jej nemezis, nie pozwoli jej odejść, dopóki Gideon nie wykona dla niej zadania.

Harowhark Nonagesimus, Wielebna Córka z Dziewiątego Domu i zarazem wybitna magini kości otrzymała wezwanie do stawienia się na rozkaz cesarza. Sukcesorzy lojalnych Domów mają rywalizować w śmiertelnie niebezpiecznym teście sprytu i umiejętności. Jeśli Harrowhark wyjdzie z tej próby zwycięsko, osiągnie nieśmiertelność i zostanie wszechmocnym sługą Zmartwychwstania. Problem w tym, że nekromanta nie może dokonać ascendencji bez swojego pierwszego kawalera. Bez miecza Gideon Harrowhark jest skazana na porażkę, a Dziewiąty Dom czeka upadek.

Wiadomo jednak, że niektórych rzeczy lepiej nie ożywiać.”*

Słowniczek, który znajduje się w książce z początku został przeze mnie pominięty. Ale w trakcie czytania szybko do niego wróciłam z podkulonym ogonem. Jest tutaj cała chmara postaci i ogarnąć je wszystkie od razu jest praktycznie niemożliwe. Nie ma szans. Żeby nadążyć za fabułą, postaciami i intrygami trzeba być skupionym, co na dłuższą metę jest dość męczące.

W polskiej wersji „Gideon z Dziewiątego” jest bardzo dużo powtórzeń i błędów. W sumie zastanawiam się, czy tłumaczenie na polski nie zepsuło naprawdę ciekawej książki young adult z nutką fantastyki. Po drugi tom sięgnę, ale już w wersji angielskiej, ponieważ wydawnictwo zdaje się nie będzie kontynuować tej serii w Polsce (Papierowy Księżyc, nikogo nie zaskoczyliście).

Gideon to dziewczyna. Tak, wiem, że podejrzewaliście, że to chłopak, bo i ja tak podejrzewałam. Kiedy okazało się w jakim byłam błędzie, to moja ciekawość tej bohaterki stała się jeszcze większa. Gideon to mocna, ostra i charakterna postać, która nie boi się postawić na swoim. Zdecydowanie jest to bohaterka, którą albo polubicie od razu, albo znienawidzicie.

Świat w „Gideonie” to jedna wielka niewiadoma. Mamy tutaj momenty, w których jesteśmy zaskakiwani pomysłami, jakie zostają nam przedstawione, ale patrząc ogółem, na tę historię nie do końca wszystko tu zagrało. Jakby to wszystko, w czym obracają się nasze bohaterki było wydmuszką. Z zewnątrz ładne i dopracowane, ale w środku zupełnie puste, bez podwalin na coś więcej. A szkoda, bo naprawdę jest tutaj nietuzinkowo.

„Gideon z Dziewiątego” to pozycja, która zainteresowała mnie na tyle, że na pewno będę kontynuować tę historię w oryginale. Może nie już, natychmiast, ale kiedyś po drugi tom sięgnę. Jak na razie, tę książkę uważam za całkiem ciekawe doświadczenie, które warto powtórzyć, ale bez pośpiechu.

*opis ze strony wydawcy

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com