Odwaga to jego drugie imię.
Po „Vladzie” przyszedł czas na „Vena”, czyli drugi tom serii „The V Games”. Vena, który jest moim osobistym ulubieńcem w tej trylogii. Co więcej, ten tom jest jeszcze bardziej mroczny, niż „Vlad”.
Ven, a raczej Veniamin Vetrov jest przygotowany do objęcia władzy i zarządzania imperium. Dlatego też pojawia się na spotkaniach w domach innych rodzin mafijnych, gdzie omawiane są ważne sprawy organizacji. Powody, dla których udaje zainteresowanie na tych spotkaniach nie dotyczą imperium i mafii. Dotyczą jednej osoby. Diany Volkov. Kobiety, która obiecana została innemu. Kobiety, którą Ven upatrzył sobie dawno temu. Diana widząć zachowanie Vena wobec siebie, szybko zaczyna rozumieć, że mężczyzna zamierza złamać wiele reguł, aby wywalczyć jej rękę i zabrać Vladowi. Postanawia zacząć grę z Veniaminem, aby pokazać mu, że daleko jej do grzecznej i niewinnej dziewczyny, która będzie uległa swojemu mężowi. To tylko nakręca Vena jeszcze bardziej, ponieważ wybuchowy i pełny mroku Vetrov pragnie kobiety, która będzie mu równa, niczym partner w zbrodni.
Czy tej dwójce będzie dane być razem?
„Ven” to drugi tom trylogii, która sięga w mroczne rejony duszy czytelnika. Dukey i Webster budują napięcie z rozdziału na rozdział i do samego końca niczego nie jesteśmy pewni. Jest to o wiele mroczniejsza, a przede wszystkim brutalniejsza pozycja. Duża w tym zasługa bohaterów, choć sama fabuła i ich historia także nie należy do słodkich opowieści.
Veniamin jest bardzo niebezpiecznym człowiekiem. Czuć to od niego na kilometr. Jest mężczyzną wychowanym twardą ręką, który nie boi się ubrudzić krwią. Diana to typ bohaterki, które bardzo lubię. Cicha i niewinna, kiedy trzeba, ale tak naprawdę to tylko przykrywka przed silnym charakterem, który wie czego chce i nie zamierza poddać się w dążeniu do własnego szczęścia. Można rzec, że Diana także jest niebezpieczną osobą, choć dobrze się kryje pod płaszczem delikatności.
Zarówno Ven, jak i Diana są bohaterami, których przyjemnie było obserwować. Krążyli wokół siebie, niczym lwica i lew, gotowi do ataku. To, jak autorki postanowiły opisać ich relację w tym tomie jest bardzo dużym plusem. A wszystko to dzieje się w ukryciu, które szybko nasuwa myśl o
„Romeo i Julii”, którzy także nie mogli być razem, ale uczucie było silniejsze.
„Ven” to mroczna historia o silnych charakterach. Co więcej, autorki odsłoniły kilka szczegółów tajemniczych igrzysk. Ponownie mamy tutaj opowieść pełną brutalności i krwi, a mafia została potraktowana poważnie. Jeżeli „Vlad” Wam się spodobał, to „Ven” podbije Wasze serca. Osobiście ten tom jest moim ulubionym z całej trylogii i nie ukrywam, że wiele do powiedzenia w tej kwestii miały kreacje bohaterów.