[Manga, też książka] „The labyrinth of magic: Magi” | Shinobu Ohtaka (33-37)


Nie wierzę.

„The labyrinth of magic: Magi” to manga, która liczy sobie trzydzieści siedem tomików. Jest to też historia, która kupiła mnie od razu baśniowym charakterem, ale też zapewniła wspomnienia, które zostaną ze mną na zawsze.

FABUŁA

Cesarstwo Kou postanawia odłączyć się od Międzynarodowego Przymierza. Decyzja Kogyoku frustruje Sindbada, ponieważ jego marzenie o idealnym świecie ponownie się oddala. Postanawia udać się do Świętego Pałacu, gdzie przyjdzie mu stoczyć walkę z siłami, z którymi lepiej nie zaczynać. Tymczasem Alibaba dalej rozwija swój biznes, a przede wszystkim nadal próbuje łasić się do Morgiany, która jest nieugięta w swoich odmowach. Po kolejnej walce, z której Sindbad wychodzi obronną ręką, świat się zmienia. Alibaba rozmawia z Aladynem i Morgianą i postanawia nie składać broni, a jakby tego było mało wracają starzy znajomi, czyli Judar i Hakuryu. Świat zaczyna opanowywać chaos, który ktoś musi zatrzymać. Aladyn, Alibaba i ich przyjaciele sprzeciwiają się przeznaczeniu, gdzie świat zostanie zniszczony przez magię i ponownie wróci świat wśród ruki. Dawid i Sindbad staczają ze sobą ostateczną walkę w Świętym Pałacu. Kto wygra bitwę, która zapewni zwycięstwo na wojnie? Czy nasi bohaterowie zaznają w końcu spokoju?

OPRAWA GRAFICZNA

Ostatnie pięć tomików „Magi” utrzymane jest w klimacie całej serii. Obwoluta, która otacza okładkę, kryje pod sobą tę samą grafikę, tylko w jednolitych kolorach. Kreska na przestrzeni całej serii nie zmieniła się, podobnie z ilością tekstu w dymkach, którego jest tu cała masa, ale w sumie dzięki nim wytłumaczona jest historia. Grafiki walk nadal są dynamiczne i pełne ruchu, toteż kiedy mocno wejdziemy w świat „Magi”, możemy odnieść wrażenie, że jesteśmy w jej centrum. Taki mój tip: czytajcie tę mangę w nocy, to zwiększycie odczucie, jakbyście byli w fabule osobiście. Na koniec każdego tomiku mamy mini historie z bohaterami oraz reklamę innych mang wydawnictwa Waneko.

OPINIA OGÓLNA

Nie wierzę, że to już koniec. Kiedy otrzymałam te ostatnie pięć tomików, z jednej strony chciałam czytać je od razu, z drugiej wstrzymywałam się, bo nie chciałam już rozstawać się z bohaterami tej historii. Wygrała opcja numer dwa i tomiki odleżały chyba z rok na półce, zanim po nie sięgnęłam. Dopiero ostatnio poczułam, że jestem na to rozstanie gotowa. Nie sądziłam, że do samego końca będę żyć w niepewności, a wielka walka dopiero nadejdzie. Wydawać by się mogło, że naszych bohaterów nie spotka już nic złego i w końcu państwa zawiążą przymierze. No cóż... nie do końca.
Zawsze znajdzie się ktoś, komu się coś nie podoba. „The labyrinth of magic: Magi' to manga, która szybko do siebie przywiązuje i nie pozwala łatwo odejść. Bohaterowie są bardzo sympatyczni, a przez ilość tomików, nie ma opcji, abyśmy nie pokochali ich i nie żyli wydarzeniami, które ich spotykają. Moją jedną, wielką i ostateczną miłością nadal jest Sindbad. Chociaż ma ciężki charakter i jest wybitnie wredny. „The labyrinth of magic: Magi” świetnie pokazuje, jak niepozorna manga, w której bohaterowie udają się do labiryntów, staje się poważną historią, w której toczy się walka o cały świat. Świetnie było poznawać tę opowieść z tomik na tom, dostrzegając jak postaci zmieniają się, a sprawy przybierają zupełnie inny obrót i wagę. Nie ukrywam, że z ciężkim sercem rozstaje się z tą serią, ponieważ spędziłam z nią chwile, które zapamiętam na zawsze. Chociaż to chyba z każdą mangą tak jest, że człowiek przyzwyczai się do premiery kolejnego tomiku, aż tu nagle braknie i jest smutek, żal, ale też radość. Szczególnie, kiedy zakończenie okazuje się być zadowalające. Czy „The labyrinth of magic: Magi” takowe posiada? Myślę, że każdy powinien przekonać się sam.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com