Serio to był piętnasty tom?
Najlepsze to jest to, że widząc okładkę „Ostatniej Odysei” od James Rollinsa, na której to (jak sami widzicie) jest coś statkopodobne stwierdziłam, że „no heloł, biorę i będę czytać”. Dopiero, gdy zasiadłam do lektury i włączyłam goodreads, żeby zorientować się, czy to jest pierwszy tom, czy któryś z kolei dowiedziałam się, że... seria ma szesnaście tomów, a ja oczywiście obudziłam się na przedostatni, czyli piętnasty. Uroczo doprawdy.
Zatem najważniejsze pytanie, jakie powinno paść przy tej pozycji „Czy trzeba znać poprzednie książki z cyklu, aby móc ją przeczytać?”.
Pewnego dnia grupa naukowców odnajduje na Grenlandii statek uwięziony w lodowcu. Tym, co pierwsze myślą jest pochodzenie statku. Stawiają na Wikingów, co po raz kolejny obala tezę, że to Krzysztof Kolumb odkrył Nowy Świat. Na miejsce znaleziska wołają doktor Elenę Cargill, która jest jednym z lepszych archeologów. Kobieta, widząc statek stawia tezę, iż jest to arabska myśl budownicza, co budzi kontrowersje w historii już nam znanej. Początkowo agencja Sigma Force nie zamierzała interesować się tym odkryciem, jednak zainteresowanie prezydenta USA oraz wysoko postawione pochodzenie archeolog Cargill okazuje się być kluczowe dla Sigmy Force. Inna ekipa odkrywców, na czele z komandorem Grayem Piercem wyrusza do Włoch, aby w tajnej papieskiej bibliotece poznać wynalazki Leonarda da Vinci i zbadać tajemnice kryjącą się w lodowcu.
Agenci Sigma Force nie wiedzą kim jest wróg przeciwko nauce, wiedzą jednak, że jest on wystarczająco niebezpieczny, aby zagrozić poznaniu prawdy.
Zaczynając od początku jestem totalnie zielona, jeżeli chodzi o cykl Sigma Force i jeżeli zapytacie mnie o to, czy autor trzyma poziom poprzednich tomów, to zwyczajnie Wam na to nie odpowiem, bo nie jestem w stanie. Jednak piętnasty tom okazał się na tyle „jednotomowy”, że w momencie odnalazłam się w tej pozycji i czytałam ją do końca z zapartym tchem.
Muszę przyznać, że umieszczenie fabuły książki na zimnym pustkowiu Grenlandii było niezwykle pomysłowe i oryginalne. W takim miejscu akcji fabularnej, podkreślmy to historii nie miałam jeszcze okazji czytać. Bohaterowie „Ostatniej Odysei” są niezwykle charyzmatyczni i świetnie wykreowani. Nie ukrywam, że zżyłam się z nimi i kiedy kończyłam książkę ciężko było mi się rozstać.
Styl Jamesa Rollinsa wciąga i porywa w fantastyczne przygody. Na pewno będę chciała nadrobić poprzednie tomy z tej serii. Z jednej strony jest to lekka detektywistyczna historia, z drugiej zaś totalnie przygodowa. Przy dobrze wykreowanych bohaterach i niebanalnej fabule mamy tutaj lekturę idealną do przeczytania.
Dodatkowym atutem są mapki i informacje źródłowe na początku książki, które objaśniają wiele przed czytaniem.
„Ostatnia Odyseja” to pozycja, która zaczarowała mnie swoją fabułą i pomysłem. Zdecydowanie jestem za i chce więcej. Jeżeli szukacie sensownej przygodowo- detektywistycznej książki to właśnie czytacie o niej opinię. „Ostatnia Odyseja” poleca się do czytania!
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu