Horror, ale za to jaki!
Szczerze mówiąc, jedyne horrory, jakie miałam okazję do tej pory przeczytać to książki Joe Hilla i Stephena Kinga, oczywiście o ile można podciągnąć je pod ten gatunek. Raz miałam nieprzyjemność spotkać się z „Diabelskim nasieniem”, który okazał się wybitnie paskudną książką i każdej jednej osobie bym ją odradziła, jeżeli szanuje swój wolny czas.
„Dziewczyna, która klaszcze” to debiutancka książka autorstwa Tomasza Kozioła, do której podchodziłam z dystansem.
Zupełnie niepotrzebnie.
Adam Witkowski wiedział, że jego rodzice nie są jego biologicznymi rodzicami. Chłopak został adoptowany, kiedy był małym dzieckiem, jednak od pierwszego dnia adopcji czuł, że jest kochany i swoich adopcyjnych rodziców uważał za prawdziwych. Pewnego dnia Adam dostał tajemniczy telefon, z którego dowiedział się, że odziedziczył całkiem spory dom w małej, zapyziałej wsi. Mężczyzna stwierdził, że chce to sprawdzić i wraz ze swoim przyjacielem Mirkiem udali się do Nowego Dworu Panieńskiego, aby zobaczyć posesję. Szybko okazało się, że mieszkańcy nie są przyjaźnie nastawieni, a kiedy Adam z Mirkiem zajechali przed wielki budynek, który Witkowski rzekomo odziedziczył przytłoczyła ich ponura atmosfera, jaką rezydencja roztaczała wokół siebie.
To wszystko, było jedynie przedsmakiem przed prawdą, która zaboli, ale o tym mężczyźni wchodzący do starego, opuszczonego domu wiedzieć nie mogli.
Z tego miejsca mam pytanie do autora: Kiedy kolejna książka?
Choć, tak jak pisałam na początku, podchodziłam z dużym sceptycyzmem do tej pozycji, muszę przyznać, że zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Co więcej, kiedy usiadłam do książki, nie zauważyłam, jak skończyłam ją całą. Procenty uciekały, niczym piasek w klepsydrze i ani na trochę, nie poczułam się znudzona tą historią.
O bohaterach, za dużo napisać nie można. Moim zdaniem, autor bardziej skupił się na pokazaniu fabuły i połączeniu wątków, niż na dopieszczeniu Adama i Mirka. I w sumie bardzo mi to odpowiada, bo nie musiałam wnikać w postaci, aby czuć ciary na plecach, kiedy słyszałam klaskanie.
Nie ukrywam, że lekka schiza po tej książce zostaje. Przez jakiś czas okładki będą mi się źle kojarzyć. Tomasz Kozioł nie daje nam chwili na przetrawienie tego, co właśnie odkryliśmy, tylko prze dalej, a my razem z nim i bohaterami odkrywamy kolejne brutalne i krwawe tajemnice, które... nie powinny zostać odkryte.
A ten koniec! O matulu złota, co tu się zadziało! Byłam w szoku, że fabuła została w ten sposób poprowadzona, aczkolwiek z drugiej strony uważam, że było to zakończenie, które i zaskakuje, i zadowala Czytelnika. No, ale... dowiecie się, kiedy przeczytacie „Dziewczynę, która klaszcze”.
„Dziewczyna, która klaszcze” to horror, który chcecie przeczytać. Nawet, jeżeli nie jesteście fanami tego gatunku, warto spróbować i poznać historię Adama i Mirka, a także tajemniczego spadku, który okazał się być najgorszą klątwą. Jestem zdecydowanie na tak i czekam na kolejną książkę Tomasza Kozioła.
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu Uroboros.