[Manga, też książka] „The labyrinth of magic: Magi” | Shinobu Ohtaka (30-32)


Nowa historia?

Jak wspominałam w poprzedniej opinii w dwudziestym dziewiątym tomie „Magi” skończyła się historia cesarstwa Kou. Nie skończyła się jednak opowieść Alibaby, który właśnie teraz wychodzi na pierwsze miejsce i jest głównym bohaterem kolejnych tomików.

FABUŁA

Alibaba budzi się i zaczyna odkrywać, że świat całkowicie się zmienił. Nie ma wojen, wszyscy żyją w zgodzie, a handel jest głównym spoiwem, które łączy poszczególne kraje ze sobą. Jednak, mimo że świat stworzony przez Sindbada jest sprawcą wolnego upadku cesarstwa Kou. Alibaba chcąc pomóc przyjaciółce, cesarzowej Kogyoku postanawia zostać jej emisariuszem i załatwić sprawy handlowe, aby i Kou mogło wyjść z tego obronną ręką. I choć plan Alibaby jest bardzo dobry, to jego wykonanie nie należy do najłatwiejszych, bowiem na drodze młodego przedstawiciela handlowego staje wprawiony w bojach Sindbad, który nie zamierza mu niczego ułatwiać. A jakby tego było mało, w końcu pojawia się też Aladyn, który wrócił z dalekiej podróży i wydoroślał. A wraz z nim wraca Morgiana. Alibaba postanawia odważyć się i wyznaje w końcu swoje uczucia do dziewczyny, a ta... cóż, odpowiada.
Mogłoby się wydawać, że pokój ma się w najlepsze, jednak nic z tego. Przed naszymi bohaterami kolejna walka, która nie będzie należeć do najłatwiejszych.

OPRAWA GRAFICZNA

Tutaj bez zmian. Tomiki są identyczne, jak poprzednie. Obwoluty kuszą kolorami, a kreska jest miękka i przyjemna dla oka. Ponownie jednak bolały mnie oczy od nadmiaru tekstu w dymkach i tak się teraz zastanawiam, że gdyby „Magi” było wydane w większym formacie to byłoby mangą idealną. Niestety za te ściany drobnego tekstu muszę postawić minus. Cóż, myślę że noszący okulary zrozumieją, co mam na myśli i dlaczego zwracam na to uwagę.

OPINIA OGÓLNA

Pamiętam, jak pisałam, że nie wciągnęłam się w nową historię, jaką opowiada „Magi” po zakończeniu opowieści o cesarstwie Kou. Niemniej jednak, w trzydziestym pierwszym tomie pojawiła się postać, która lubię w całej mandze najbardziej. Tak, nie będę oryginalna. Sindbad. Sindbad, który zaczyna nieźle mieszać w polityce i przeforsowywać swoje pomysły na zebraniach.
Co więcej, bohater ten kryje tajemnicę, której podświadomie się domyślałam, ale dopiero teraz otrzymałam potwierdzenie czarno na białym. Cóż, wiedziałam, że postawiłam na dobrego konia.
Historia przedstawiona w „The labyrinth of magic: Magi” jest idealna dla fanów Aladyna, Sindbada, czy Alibaby. Jeżeli lubicie arabskie klimaty, a „Arabska Noc” leci u was na głośnikach od czasu do czasu to ta manga zdecydowanie jest dla Was. Osobiście czekam na kolejne, ostatnie pięć tomików z niecierpliwością. Mam też wrażenie, że jeszcze na sam koniec tej mangi będzie niezłe zamieszanie.

Za tomiki do opinii dziękuję wydawnictwu Waneko

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com