Chce więcej!
Książka Michaliny Olszańskiej – Rozbickiej wpadła mi w oko, kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz. Czyżby w końcu ktoś z Polski napisał naprawdę ciekawe i dobre sci-fi? Fakt, faktem podchodziłam do tej książki z dystansem, ale gdzieś w głębi serca cieszyłam się, że mogę ją przeczytać.
Spika jest zwyczajną, nieco nudną nastolatką, której życie toczy się całkiem normalnie. Pewnego dnia, podczas klasówki w szkole, dziewczyna dostaje dziwnego ataku, który przenosi ją do Ery Zero. Miejsce to, znajduje się w przyszłości Ziemi, jednak komunikacja ludzka diametralnie się zmieniła. Nie ma konfliktów, wojen, a wszyscy żyją w zgodzie. Przed przystąpieniem do społeczności Ery Zero, Spika musi przejść wiele prób, które sprawdzą jej użyteczność i zgodność z innymi bytami tej nietypowej krainy. Ale Era Zero pod przykrywką pięknej i harmonijnej krainy kryje w sobie wiele zgnilizny, z którą Spika będzie miała okazję się spotkać.
Czy dziewczyna przejdzie próby? Czy odnajdzie się w nowej rzeczywistości?
Czym jest Era Zero i jak powstała?
Pierwsze, co muszę napisać to to, że czytanie tej książki zajęło mi dużo czasu. Nie dlatego, że była nudna czy nieciekawa. Po prostu delektowałam się każdą chwilą z nią spędzoną, bo „Era Zero” wciąga i nie pozwala się od siebie oderwać, ale jak mówią każda przyjemność szybko się kończy, tak tutaj postanowiłam zakrzywić czasoprzestrzeń i nie dać diabłu satysfakcji. Dawkowałam sobie tę pozycję i z ciężkim sercem ją odkładałam, aby wrócić do niej dzień, czy dwa później i ponownie zanurzyć się w tym fantastycznym świecie, jaki stworzyła Michalina Olszańska – Rozbicka.
Spikę pokochałam (tak, dobrze czytacie!) od pierwszego spotkania. Ta dziewczyna mówi moim językiem i przez całą książkę czułam, że mogłaby być moją bratnią duszą, gdyby tylko była prawdziwa. Bohaterka „Ery Zero” to prawdziwa ziomeczka, której odzywki do innych bawią i wywołują sympatię. A doskonale wiecie, jak ciężko mi się polubić z bohaterkami w książkach. Cóż, tutaj to była miłość od pierwszego rozdziału.
Świat, jaki zbudowała Michalina Olszańska – Rozbicka w swojej sześćset stronnicowej książce jest niewiarygodnie plastyczny i rozbudowany. Żyłam każdą chwilą tej pozycji, chociaż niektóre opisy bym skróciła. Ale tutaj nie ma dla Was nic nowego, bo ja zawsze wspominam o ścianach tekstu, których nie lubię. Podczas zwiedzania Ery Zero i poznawania bytów tam żyjących na twarzy miałam wszystkie możliwe odczucia. Od zachwytu, przez złość, po nienawiść. Ano, ta też miała okazję się pojawić.
„Era Zero. Ego: Ostatnie Starcie.” to książka, która sprawiła, że uwierzyłam w polskie sci-fi połączone z fantastyką. Historia jest niebanalna, wciąga od pierwszej strony i zabiera nas w świat, jakiego jeszcze nie mieliśmy okazji poznać. Jestem bardzo na tak i mam nadzieję, że autorka zamierza napisać kolejne książki, bo zamierzam przeczytać je wszystkie. Jeżeli szukacie czegoś, co wciągnie Was od pierwszej strony to właśnie trafiliście na idealną propozycją. „Era Zero. Ego: Ostatnie Starcie” to historia, która poleca się do przeczytania.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Nowa Baśń.