Robi się coraz ciekawiej.
„Księżniczka Incognito” autorstwa Connie Glynn wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Pamiętam, że chciałam przeczytać kolejne części tej serii i, kiedy wydawnictwo Insignis zapowiedziało tę pozycję, po prostu się na nią skusiłam. Muszę przyznać, że teraz jestem jeszcze bardziej zaskoczona, niż po pierwszym tomie.
W życiu Ellie i Lottie wiele się zmieniło od ostatniego roku w Rosewood Hall. Dziewczyny dalej grają swoje role, jednak dużo osób z ich otoczenia zna prawdę o całej zamianie księżniczki z portmanką. W dodatku rodzice prawdziwej księżniczki Maradawii, czyli Elli nie są przekonani do kolejnych pomysłów młodych ludzi. Kolejny semestr w szkole rozpoczyna się prawie całkiem normalnie. Prawie, bowiem już podczas mowy dyrektora jeden z uczniów dostaje ataku, którego przyczyny nikt nie potrafi określić. Kiedy Lottie z Ellie wpadają w rytm nauki, ataki zaczynają się powtarzać. Szybko okazuje się, że odbywają się one równo raz w tygodniu, a substancja, która je wywołuje jest jedną wielką niewiadomą.
Dziewczyny, razem z przyjaciółmi zaczynają dociekać prawdy.
W międzyczasie Lottie dowiaduje się o swojej rodzinie znacznie więcej, niż potrafiłaby unieść.
A Lewiatan obserwuje i czeka, aby zaatakować.
„Księżniczka debiutuje” to przyjemna młodzieżowa pozycja, która nie jest tak słodkopierdząca, jak to mogłoby się wydawać. W prostej i dość wesołej książce autorka umieściła mini kryminał, który wraz z każdą kolejną stroną, wkręca nas w tę historię coraz bardziej.
Każdy z naszych bohaterów, których mamy okazję poznać w pierwszym tomie dorasta. Zarówno Lottie z Ellie, jak i Jamie zmieniają się i swoje zachowanie. Ellie, dalej pozostaje roztrzepana, ale teraz, wiedząc że realne zagrożenie jest blisko, stara się pilnować i panować nad sobą, choć nie zawsze jej to wychodzi.
Jamie w tym tomie jest jedną z postaci, których uświadczymy najmniej. Pojawia się, ponury i zły, że istnieje, a kiedy zrobi swoje znika i nie ma go bardzo długi czas. W sumie zastanawiałam się dlaczego autorka tak postanowiła pokierować tym chłopakiem, ale myślę, że dopiero w trzecim tomie dowiem się prawdy.
Lottie w tym tomie jest niczym prawdziwa księżniczka. Całą książkę jest w centrum uwagi i to ona, jest w „Księżniczce debiutuje” najważniejsza. Mamy okazję poznać jej dzieciństwo i rodzinę, która okazuje się być zupełnie inna, niż dziewczyna myślała i muszę przyznać, że gdzieś podświadomie spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń, ale i tak mnie to zaskoczyło, kiedy przeczytałam o tym w książce.
„Księżniczka debiutuje” to część lepsza od poprzedniczki. Co więcej pozostawia tyle pytań, że naprawdę chciałabym już trzeci tom, aby dostać odpowiedzi na wszystkie pytania, które zostawiła mi ta pozycja. A jeżeli wydaje Wam się, że jest to infantylna i słodka do bólu pozycja, muszę Was zmartwić. W historii Lottie Pumpkin różowa jest tylko okładka.
Za pozycję do opinii dziękuję wydawnictwu Insignis.