„The Untouchables” - J.J. McAvoy


Wybuchowa mafijna para powraca!

„Ruthless People” było raptem początkiem świetnej serii autorstwa McAvoy, która na naszym rynku ukazuje się dzięki wydawnictwu NieZwykłemu. Nie tak dawno temu premierę miał drugi tom historii Liama i Melody, których wiele z Was pokochało. 
Cóż, ja w sumie też, zatem powinnam napisać, których pokochaliśmy. 
Po cliffhangerze z pierwszego tomu nasi bohaterowie ponownie wpadają w porachunki. 
Jednak tym razem, okazuje się, że są grubsze ryby w jeziorze, w którym pływają Callahanowie. 

Wszystko, co Melody wiedziała o swojej przeszłości, okazało się kłamstwem. Kiedy kobieta próbuje pogodzić sytuację w jakiej się znalazła z teraźniejszością i pozbierać się z wydarzeń ostatniego roku, wiele sekretów wychodzi na światło dziennie i zmienia Melody jeszcze bardziej. 
Najbardziej zaś boli to, że Liam, jej mąż i wspólnik, któremu ufała kłamał, podobnie jak wcześniej jej ojciec. 
Melody dowiaduje się, że jej matka Aviela żyje i ma się bardzo dobrze. Co więcej, Aviela jest zmotywowana, aby zniszczyć Callahanów i wszystko, co zbudowali do tej pory.
Kiedy Liam z Melody zaczyna walczyć z Avielą, przy okazji robiąc na boku inne interesy, aby mafia dobrze prosperowała, okazuje się, że życie rzuciło ich na znacznie głębszą wodę, niż podejrzewali. 
Aviela to tylko płotka, przynęta na grubszą rybę, a Liam z Melody już dawno połknęli haczyk, który zakotwiczył się w ich ciałach i czeka, aby go wyrwać.

Jak pisałam „Ruthless People” było jedynie wstępem, zalążkiem świetnej serii, która z każdym tomem rozpędza się coraz bardziej. „The Untouchables” to książka, która od pierwszych stron rzuca nas na głęboką wodę razem z bohaterami. Jesteśmy wodzeni za nos przez autorkę, która bawi się zarówno Liamem i Melody, jak i nami – czytelnikami. 
Bo wszystko, co wydaje nam się bezpieczne, wcale takie nie jest, a przyjaciołom lepiej nie ufać, bo nie wiadomo, kiedy wbiją nóż w plecy.

Wszystkie wydarzenia, które mamy okazję poznać w „The Untouchables” są niczym rollercoaster. Owszem, akcja czasami spowalnia, ale nigdy nie pozwala odpocząć, a już na pewno nie daje złapać tchu przed kolejnym wjazdem pod górę. Nie da się ukryć, że J.J. McAvoy wie, jak zaciekawić czytelnika, a najlepiej zabrać mu cały wieczór. Tak moi drodzy. Kiedy zaczniecie czytać „The Untouchables” możecie zapomnieć o tym, że odłożycie tę książkę, choćby na chwilę, aby zrobić sobie kawę. Polecam od razu zaparzyć cały termos, a jeszcze lepiej zrobicie, jak kupicie dwie butelki wina.

Oczywiście poza Liamem i Melody są tutaj też bohaterowie, których znamy z pierwszego tomu serii. Większość z nich ma nawet swoje rozdziały, w których są narratorami, także możemy poznać spojrzenie na wydarzenia, w których Callahanowie biorą udział z różnych stron. Ta zmiana perspektyw w całej historii podoba mi się najbardziej. 
Fakt, Liam i Melody to bohaterowie, o których można cały czas czytać, ale bliższe poznanie rodziców Liama, czy jego brata i kuzyna jest nie tylko ciekawe, ale też buduje naszą opinię o danej postaci. 
A przez to wytypowanie tych, których byśmy zabili na pierwszym miejscu jest bajecznie łatwe. 

„The Untouchables” to świetny drugi tom, który ani trochę nie obniżył poziomu, jaki J.J. McAvoy postawiła sobie w „Ruthless People”. Liam i Melody ponownie pokazali klasę i ich miłość do zabijania, a także, co jest ogromnym postępem, w końcu zrozumieli, że są małżeństwem i słowo „kocham” nie jest puste. Nie ukrywam, że J.J. McAvoy mogę postawić zaraz obok Cory Reilly, jeżeli chodzi o mafijne romanse. A może i ciut wyżej. 
W każdym razie nie wiem, co Wy tu jeszcze robicie zamiast iść czytać „The Untouchables”.

Za książkę dziękuję wydawnictwu NieZwykłemu.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com