Cóż to się dzieje?
Whitney G. znana jest nam z Polsce z „Turbulencji” oraz „Domniemania Niewinności”. Autorka ma jednak na swoim koncie, sporo innych pozycji, a niektóre z nich mieliście okazję już poznać na moim blogu.
Ostatnio sięgnęłam po jej kolejną książkę, napisaną dość niedawno (chyba nawet rok temu), „Over Us, Over You”, aby się zresetować. Po nieudanym „On a Tuesday” spodziewałam się ciekawej pozycji, z ciętym humorem, który autorkę wyróżnia.
A dostałam... zakalca.
Whitney G. znana jest nam z Polsce z „Turbulencji” oraz „Domniemania Niewinności”. Autorka ma jednak na swoim koncie, sporo innych pozycji, a niektóre z nich mieliście okazję już poznać na moim blogu.
Ostatnio sięgnęłam po jej kolejną książkę, napisaną dość niedawno (chyba nawet rok temu), „Over Us, Over You”, aby się zresetować. Po nieudanym „On a Tuesday” spodziewałam się ciekawej pozycji, z ciętym humorem, który autorkę wyróżnia.
A dostałam... zakalca.
Hayley Smith razem ze swoją przyjaciółką Kelly prowadzi w Seattle kawiarnie. Jednak przez problemy z budynkiem musi zamknąć interes, a chwilę później zostaje wyprowadzona z mieszkania, przez właściciela, gdyż obie dziewczyny zalegają z rachunkami.
Kelly wpada na pomysł, aby Hayley zadzwoniła do swojego brata Johnatana Stathama, który w młodym wieku osiągnął cel życia – ma własną firmę Statham Industries, która zajmuje się najnowszą technologią komórkową i nie tylko (wiecie, taki Apple). Hayley nie chce jednak dzwonić do brata i opowiadać mu o swoich niepowodzeniach, szczególnie, że mężczyzna płacił jej czesne na szkołę biznesową, którą rzuciła.
Końcem końców jednak kaja się i wykonuje telefon do brata, który będąc zły, wysyła po nią samolot, aby ta przyleciała do San Francisco, do niego i jego narzeczonej. Na miejscu okazuje się, że brat kupił jej własny dom, gdzie ma mieszkać razem z Kelly, która przyjechać ma dwa miesiące później, jak wytłumaczy swojemu bratu, że wszystko jest dobrze.
Johnatan prosi Hayley, aby poszła na oficjalną galę, jako jego reprezentacja, a siostra godzi się, bo w końcu jest mu coś winna.
To tam, spotyka Coreya Waltersa, którego zna od dziecka.
A kiedy wlewa w siebie jeden drink po drugim, dziwnym trafem ląduje w łóżku Waltersa, który czeka na kogoś innego.
Ciekawi jesteście co dalej?
To nie bądźcie, bo do samego końca książki jest totalna nuda.
Kelly wpada na pomysł, aby Hayley zadzwoniła do swojego brata Johnatana Stathama, który w młodym wieku osiągnął cel życia – ma własną firmę Statham Industries, która zajmuje się najnowszą technologią komórkową i nie tylko (wiecie, taki Apple). Hayley nie chce jednak dzwonić do brata i opowiadać mu o swoich niepowodzeniach, szczególnie, że mężczyzna płacił jej czesne na szkołę biznesową, którą rzuciła.
Końcem końców jednak kaja się i wykonuje telefon do brata, który będąc zły, wysyła po nią samolot, aby ta przyleciała do San Francisco, do niego i jego narzeczonej. Na miejscu okazuje się, że brat kupił jej własny dom, gdzie ma mieszkać razem z Kelly, która przyjechać ma dwa miesiące później, jak wytłumaczy swojemu bratu, że wszystko jest dobrze.
Johnatan prosi Hayley, aby poszła na oficjalną galę, jako jego reprezentacja, a siostra godzi się, bo w końcu jest mu coś winna.
To tam, spotyka Coreya Waltersa, którego zna od dziecka.
A kiedy wlewa w siebie jeden drink po drugim, dziwnym trafem ląduje w łóżku Waltersa, który czeka na kogoś innego.
Ciekawi jesteście co dalej?
To nie bądźcie, bo do samego końca książki jest totalna nuda.
W tym momencie wypadałoby skończyć tę recenzję, bo aż szkoda mi klepać w klawiaturę swoją opinię o tej pozycji.
„Over Us, Over You” to więcej, niż słaba książka.
Ciągłe przeskoki w czasie, z przeszłość w przyszłość i z teraźniejszości w przyszłość. Bezsensowne i żenująco krótkie (czasami na pół strony) rozdziały, które nie wnoszą nic do całości. Bezbarwni bohaterowie, a przede wszystkim cholernie słaba fabuła.
Jednym słowem: gówniana.
„Over Us, Over You” to więcej, niż słaba książka.
Ciągłe przeskoki w czasie, z przeszłość w przyszłość i z teraźniejszości w przyszłość. Bezsensowne i żenująco krótkie (czasami na pół strony) rozdziały, które nie wnoszą nic do całości. Bezbarwni bohaterowie, a przede wszystkim cholernie słaba fabuła.
Jednym słowem: gówniana.
Whitney G. skupiła się na krótkich książkach, których pisać nie potrafi. Już w „On a Tuesday” pisałam Wam, że tam też kompletnie nic się nie działo, a jedynym plusem było to, że tamta pozycja była krótka. W „Over Us, Over You”, nawet to, że lektura ma 177 stron nie jest jej plusem.
Ta książka nie ma plusów.
Nie wiem, dlaczego na takie słabe wypociny marnuje się papier.
Ba! Nie wiem, po co tworzy się takich książek formaty mobi, aby kupić na czytnik i jeszcze dać zarobić.
Ostatnimi czasy Whitney G. podpada u mnie coraz bardziej. Nie będę Wam pisać nic o bohaterach, bo zwyczajnie nie warto. Generalnie, omijajcie tę pozycję szerokim łukiem, a będziecie zdrowsi i szczęśliwsi. Być może czas na przerwę w pisaniu, albo zastanowienie się przez autorkę, czy krótkie pozycje to jej przeznaczenie? Bo póki, co to zdecydowanie nie.
Ta książka nie ma plusów.
Nie wiem, dlaczego na takie słabe wypociny marnuje się papier.
Ba! Nie wiem, po co tworzy się takich książek formaty mobi, aby kupić na czytnik i jeszcze dać zarobić.
Ostatnimi czasy Whitney G. podpada u mnie coraz bardziej. Nie będę Wam pisać nic o bohaterach, bo zwyczajnie nie warto. Generalnie, omijajcie tę pozycję szerokim łukiem, a będziecie zdrowsi i szczęśliwsi. Być może czas na przerwę w pisaniu, albo zastanowienie się przez autorkę, czy krótkie pozycje to jej przeznaczenie? Bo póki, co to zdecydowanie nie.