Hokeistka nadchodzi!
Kiedy „Offside” pojawiło się w zapowiedziach Wydawnictwa Niezwykłego, jeden zły duch każdego dnia namawiał mnie, żebym przeczytała tę książkę jeszcze w 2019 roku. Kiedy zaczęłam ją czytać, ten sam zły duch, każdego dnia pytał mnie, gdzie jestem w książce i jak mi się podoba.
Zły duchu teraz możesz dowiedzieć się, czy „Offside” warte jest przeczytania.
Billie-Jo Barker po kontuzji wraca do rodzinnego miasta, aby tutaj odpocząć, wyciszyć się i zregenerować. Dziewczyna jest jedną z lepszych graczek hokeja i to właśnie na tym sporcie oparła całe swoje życie. Kiedy dowiaduje się od miejscowych, że funkcjonuje w nim męska liga hokejowa postanawia za wszelką cenę dostać się do niej. Wtedy w męskiej części mieszkańców, a szczególnie graczy zaczyna rosnąć oburzenie. Jak dobra Billie by nie była jest kobietą. Kobietą, która nie pasuje do męskiej ligi.
W spokojnym miasteczku rozpoczyna się swoista wojna płci. Billie jest na językach mieszkańców, jednak obgadywanie, ani trochę jej nie interesuje. Dziewczyna zajmuje się hokejem, nie zaś plotkami. Co piątek wychodzi na lód z Loganem Forestem, który złamał jej serce kiedy była osiemnastolatką, ale dalej pozostał dla niej ważny.
Billie ma zamiar nie tylko pokazać, że jest dobra na boisku, ale też zdobyć serce Logana, które choć powinno być odporne na urok chłopczycy, ani trochę nie jest.
„Offside” to pierwsza część serii „Siostry Barker”. Pierwsza z trzech, bowiem Billie to jedna z trojaczków, które urodziły się w miasteczku. Jej siostry Betty i Bobbi mieszkają z ojcem w ich rodzinnym domu, głównie z powodu choroby rodzica.
Billie wpada w ich życie, niczym tornado, co powoduje wiele kłótni między siostrami, z których nierzadko sypią się gromy i przykre słowa.
Logan to mężczyzna do rany przyłóż. Jako hokeista jest bezbłędny, nie ocenia decyzji Billie, a nawet stoi za nią murem, chociaż dość często milczy i nie wyraża swojego zdania. Billie to bohaterka, jakich mało w książkach. Dziewczyna zdolna, ogarnięta życiowo, która wie czego chce i pragnie za wszelką cenę na to zapracować. Rzadko się to zdarza, ale podobają mi się tutaj bohaterowie. Idealnie pasują do fabuły książki i świetnie komponują się ze sobą.
A skoro już o tym mowa, muszę przyznać, że Juliana Stone wie, jak budować napięcie w swoich książkach. Autorka daje nam początek góry lodowej, a kiedy chcemy zobaczyć jej podstawę, zostajemy z niczym. Nie ukrywam, że napięcie między bohaterami czuć na każdej stronie lektury, a atmosferę można kroić nożem. Oczywiście nie z nienawiści, a z pożądania.
Mam jednak jeden problem z „Offside”. Jest to trzecioosobowa narracja. Może w polskiej wersji będzie to lepiej brzmieć, może naoglądałam się za dużo filmów, czy seriali, ale tutaj, kiedy czytałam „he coś tam”, „she coś tam” (czytałam po angielsku), to włączał mi się głos narratora. W sumie tak sobie teraz myślę, dobrze że nie oglądam Krystyny Czubówny, bo coś czuję, że to jej głos by mi świtał w głowie. Przez tę trzecioosobową narrację kompletnie nie mogłam się wciągnąć w książkę. Choć fabuła jest oryginalna i dopracowana, choć napięcie otaczało mnie podczas lektury, to ten narrator wszystko psuł. I to pewnie był główny powód, przez który odkładałam wiele razy tę książkę i brałam coś innego, w narracji pierwszoosobowej. Ale jeżeli nie czujecie różnicy pod tym względem to „Offside” nie sprawi Wam większych problemów.
Pierwszy tom serii pokazał, że siostry Barker mają do zaoferowania znacznie więcej, niż oczekujemy. Czekam na polską premierę tej pozycji i czekam na Wasze opinie o niej, a ja pomału zabiorę się za czytanie drugiego tomu. Ciekawe, może autorka napisała „Collide”, czyli historię Bobbi w pierwszej osobie? Nadzieja umiera wraz z otwarciem książki.
Za tytuł do opinii dziękuję