„Mason” - Michelle Heard


Kolejny książkowy mąż.


Już w „Falconie” pisałam Wam o moim książkowym mężu, który skradł mi serce od pierwszego słowa. „Mason” w końcu jest dostępny na Amazonie, a ja przybywam do Was z opinią tego tomu i obiecuję, nie będę marzyć o Masonie, kiedy będę pisać o tej części. 
Ale zanim zacznę to: JEŻELI NIE CZYTALIŚCIE PIERWSZEGO TOMU TO DALEJ CZYTACIE NA WŁASNE RYZYKO!

Masona mieliśmy okazję poznać w pierwszej części serii „Trinity Academy”. Kiedy Falcon szczęśliwie spędza swoje dni z Laylą, która skradła jego serce, Mason droczy się z Kingsley, którą wziął sobie na asystentkę, a która niekoniecznie tą asystentką chciała być. Oboje dogryzają sobie w każdej możliwej chwili, upewniając swoich przyjaciół, że „kto się czubi ten się lubi”. I choć przeszłość Masona Chargilla nie należy do najłatwiejszych, a do tego przenosi się na teraźniejszość chłopaka to Kingsley pragnie mu pomóc przezwyciężyć lęki, które go otaczają i pokazać, że przeszłość minęła, a on nie jest jej niczemu winny. 
Kiedy Kignsley zostaje przez Serenę, największą zazdrosną sucz w całej szkole wepchnięta do basenu, w którym dziewczyna o mało się nie topi w Masonie coś pęka i to właśnie tutaj następuje moment, który zmienia Chargilla na zawsze. 
Mason pragnie chronić Kingsley kosztem własnego życia.
Tylko czy Kingsley Hunt chce mieć osobistego rycerza?

Jak pisałam w pierwszym tomie, ta seria jest mocno ze sobą połączona i bez przeczytania pierwszego tomu, nie macie co sięgać po drugi. Bowiem tam, gdzie kończy się „Falcon”, tam „Mason” się zaczyna. 

Jakby tu zacząć, aby nie napisać 'kocham' i 'Mason' w jednym zdaniu.
Hmm...
No dobrze. 

Mason, jak podejrzewałam jest przeklętym aniołem ze złamanymi skrzydłami, który pod powłoką bad boya, okazuje się być niesamowicie wrażliwy i delikatny. Chociaż każdego dnia stara się być uśmiechnięty, co nie do końca mu wychodzi, w głębi duszy obwinia się o wydarzenia z przeszłości, które spędzają mu sen z powiek. W dodatku ojciec Masona oddał się pracy w CRC Holdings, a jego matka uzależniła się od używek i zapomniała, że ma syna.
Kingsley jest dla chłopaka promyczkiem słońca, które świeci tylko dla niego. Ta dziewczyna wie, jak podejść do Chargilla, aby poznać jego prawdziwe oblicze. Hunt szybko staje się dla Masona tarczą przed złem całego świata, ale kiedy jej grozi niebezpieczeństwo to Mason wchodzi w rolę obrońcy. Chociaż oboje się nie cierpią do szpiku kości, to jednak ubezpieczają się wzajemnie, jak partnerzy na wojnie. 

„Mason” to druga część serii, ale nie mogę napisać o niej, że jest najlepsza. I „Falcon”, i „Mason” są napisane na tym samym poziomie. Obie te historie są lekkie i przyjemne, chociaż ich zakończenia, miażdżą. Takich cliffhangerów to jeszcze nie miałam okazji spotkać szczególnie, że autorka podpuszcza nas na sam koniec i wzbudza milion pytań na sekundę pisząc raptem kilka zdań, które są zapowiedzią kolejnego tomu. Całe szczęście, że „Lake” jest ostatnią częścią z „Trinity Academy”, bo po raz kolejny takiego zakończenia bym już nie zdzierżyła. 

Wierzcie mi, lub nie, ale naprawdę trułam Michelle Heard tyłek z jednym pytaniem po zakończeniu „Masona”, bo KONIECZNIE musiałam wiedzieć co jest dalej. I chociaż napisała mi, że za 5 dni będę miała „Lake'a” na czytniku to i tak wyżebrałam odpowiedź na moje pytanie, a moje serce trochę się uspokoiło. No to teraz już chyba wiecie, że tę serię musicie przeczytać, prawda?

Dziękuję autorce Michelle Heard za egzemplarz do opinii.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com